7!

58 6 0
                                    

Obudziłam się w zimnym pokoju, była ósma rano, obróciłam się na brzuch i wyobrażałam sb jak tym razem będzie to wyglądać, tym razem mam pewność, że idę do tego miejsca po to żeby ostatni raz spojrzeć na tych którzy mnie zostawili i to z mojej winy. Nie mogę już dłużej ukrywać prawdy! Zaczęłam płakać, właśnie do mojego pokoju wszedł SeiMei hyung.
-Cześć siotro! -powiedział wesoło, ale po chwili usłyszał, że szlocham, podszedł do łóżka i delikatnie pogłaskał mnie po głowie, robił to tak delikatnie i z miłością.
-Nic mi nie jest... -wytarłam łzy do poduszki i podniosłam się aby usiąść na łóżku. Patrzyłam na siebie w lustrze obok łóżka, po chwili spostrzegłam, że mój brat patrzył na mnie, cała sytuacja wyglądała jak z dobrej dramy.

Po dwóch godzinach wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz co nie zdarza się często. Wsiadłam do samochodu mojego taty, który dziś będzie prowadzony przez mojego brata. Jechaliśmy w ciszy przez dwie godziny. Zaparkowaliśmy jakieś 15 minut od prosektorium.

-Czemu milczysz? - zapytał hyung.
-Zastanawiam się nad czymś... Zastanawiam się co musieli czuć gdy wiedzieli, że to już koniec.
-Hmm, nie zawracaj sobie tym głowy, to już minęło, teraz masz mnie i YounGi'ego. Rozumiesz? -zatrzymał mnie i stanął przede mną. Popatrzyłam mu prosto w oczy, zobaczyłam, że chce coś powiedzieć, ale chyba nie ma odwagi.
-Boisz się?- zapytał pierwszy.
-Tak trochę... Bardzo się boję!
-Spokojnie, jeśli nie będziesz dawała rady po prostu wyjdź, a ja dokończę. Dobrze? - uśmiechnął się troskliwie, również się uśmiechnęłam.

Po wypisaniu wszystkich potrzebnych dokumentów stanęliśmy przed drzwiami. Były duże, metalowe, w dotyku lodowate, czuć było mroźne powietrze w środku.
Drzwi się otworzyły i lodowate powietrze owinęło się wokół mnie, z zimna zrobiłam krok w tył. Nie mogłam uwierzyć że można przeżyć taką zmianę temperatur. Otworzyłam powoli oczy, przede mną stało 9 stołów z ciałami. Zadałam sobie pytanie czemu 9 a nie 6?
Przed nami stanął mężczyzna w białym fartuchu.
-Min?
Mój brat od razu odpowiedział.
-Tak, czy ciała są w bardzo złym stanie?
-Niestety, jednak są dobrze zabezpieczone więc da się je spokojnie zidentyfikować.
Po tych słowach weszłam jako pierwsza. Nie obchodziło mnie czy ktoś nam już pozwolił czy nie. Musiałam zobaczyć co ten facet miał na myśli.
-Faktycznie, mojej mamie brakuje prawej dłoni. Wiem, co Pan miał na myśli mówiąc, że ciała są w złym stanie - powiedział mój brat.
-Jest piękna.
-Co?
-Mówię, że moja mama jest piękna. -chyba już zwariowałam do końca. Najpierw śmierć rodziny, potem pojawienie się mojego niby brata, a teraz mówię, że moja zmarła mama, która nie ma prawej dłoni i jest bardzo wyniszczona, jest piękna. Fakt, że zapamiętałam ją bardzo piękną osobą.
Podeszłam do niej bliżej i chwyciłam ją za lewą dłoń, to obrzydliwe dla większości ludzi na świecie, ale ja bardzo potrzebowałam tego momentu, tego dotyku.
-Heh, masz bardzo zimną dłoń, mamo. -zaśmiałam się pocieszająco - Zawsze miałaś je zimne,a ja zawsze starałam się je ogrzać choćby dotykiem takim jak teraz. -łzy popłynęły po moich policzkach.
Zbliżyłam płaczącą twarz do jej bladej i lodowatej twarzy i jak najciszej potrafiłam, powiedziałam :
-Przepraszam, że nie umiałam was ochronić, przepraszam, że nie umiałam okazywać swoich uczuć wobec ciebie, przepraszam - zapadła cisza, spróbowałam się uspokoić, mój głos był drżący - przepraszam, za to, że nie kochałam cię tak jak powinnam!- te słowa powiedziałam głośno, czułam jak brat też uronił łzę, w końcu to też była jego matka. Wreszcie krzyknęłam słowa, które chciałam powiedzieć jej odkąd zginęła - Kocham cie! Wróć do mnie! Wróćcie do mnie wszyscy! Tak bardzo za wami tęsknię, tak dużo łez przelałam, tak dużo rzeczy zniszczyłam w gniewie! Wróć, bądźmy znowu razem, będziemy bliżej niż przedtem! Proszę...- nie wytrzymałam i upadłam na podłogę, ciągle trzymając jej dłoń tak mocno jak tylko potrafiłam.
Siedziałam tak parę minut ciągle płacząc. Zebrałam wszystkie siły i podniosłam się, aby móc obejrzeć i ostatni raz dotknąć moich najbliższych.

Po pół godzinie było po wszystkim, a przynajmniej tak mi się wydawało...
Znowu podeszłam do stolika, przy którym stał mój brat i płakał rozpaczliwie. Zdałam sobie sprawę z tego, że jemu bardziej jej brakowało, nie widzieli się ponad 13 lat, pisali do siebie tylko czasami listy, a jak już miał okazję ją zobaczyć... Ona już nie żyła i nigdy się już nie obudzi.
- Braciszku... -zaczęłam- Jak tam jest? W tej Korei, w której żyjesz?
- A-a, a czemu pytasz? - jąkał się z płaczu.
-Nic mnie tu nie trzyma, rodziny nie mam, przyjaciele już dawno gdzieś wyjechali, a ja chciałabym polecieć z tobą. -mówiłam, to co mi przyszło do głowy, nie myśląc o konsekwencjach.
-Heh, moja mała siostrzyczka chce ze mną wyjechać, na zawsze? Niedowiary, YounGi się bardzo ucieszy! - uszczęśliwiła go moja chęć spędzenia z nim reszty życia, a przynajmniej blisko niego.

Mimo ciężkich chwil, mogłam się dziś uśmiechnąć i powiedzieć :
-Wszytko będzie dobrze!

YounGi Gdzie Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz