Do końca dnia zwiedzaliśmy Rzym, więc praktycznie cały czas spędziłam przy boku Nataniela. Martwiło mnie tylko to, że w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. Byłam szczęśliwa, że tak się sprawy potoczyły, ale mimo tego byłam też... trochę zawiedziona.
Gdy wróciliśmy na kolację, przeprosiłam na chwilę przyjaciółki i dosiadłam się do Nataniela.
- Nataniel... - zaczęłam, ale nie wiedziałam, jak sformułować moje pytanie.
- Tak?
- Czy ty... czy ty coś do mnie czujesz?
Spojrzał w swój talerz, lekko zawstydzony.
- Oczywiście, że tak... tylko trochę ciężko mi to okazywać.
Chwilę trawiłam jego słowa.
- Zależy mi na tobie - powiedział i chwycił mnie za rękę. Uśmiechnęłam się lekko. Nie wątpiłam w to.
- Daj mi trochę czasu, na przyzwyczajenie do tego, że czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie. Okej?
- Okej - powiedziałam. Przez chwilę się bałam, że będzie chciał mnie zostawić, ale rozmowa rozwiała wszelkie wątpliwości.Po kolacji wracaliśmy razem do pokoi.
- Chcesz mi pomóc w projekcie? - spytał nagle.
- Tak, z chęcią.
Weszliśmy do pokoju Nataniela i usiedliśmy na łóżku.
Po chwili na komodzie leżały już długopisy, pisaki i ołówki.
- A czy ten projekt nie jest przypadkiem objęty tajemnicą? - spytałam z wachaniem.
- No... może - powiedział tajemniczo - po prostu nikomu o nim nie mów, dobrze?
- Dobrze - byłam szczęśliwa, że postanowił mi zaufać.
Wyjął kartki z różnymi rysunkami i notatkami, a potem wielką kartkę, na której był wielki rysunek.
- Czego w ogóle dotyczy projekt? - spytałam.
- W naszej szkole zbliżają się drzwi otwarte. Chcemy dobrze na nich wypaść, dlatego przygotowujemy kilka atrakcji, które zachęciłyby ludzi do wybrania naszej szkoły. Mam już projekty ulotek reklamujących nasze liceum.
Spojrzałam na kartkę z gotowym już rysunkiem ulotki.
- Ładna.
- Tak jak ty - powiedział Nataniel i zrobił się cały czerwony - przepraszam, nie umiem dawać komplementów.
Pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję - powiedziałam.
Nie zauważyłam, jak Aramin i Alexy weszli do pokoju.
- Uhuhu, gołąbeczki - powiedział Alexy i położył na swoim łóżku.
Nataniel rzucił w niego poduszką.
- Pracujemy, moglibyście sobie gdzieś pójść?
- Nieee... jest już po ciszy nocnej.
- Już po ciszy nocnej?!
- Cicho, Natan.
- Nie mów tak do mnie.
- No wiesz... ja tam nie wiem, co chcieliście robić z Blancą, ale dzisiaj wam to nie wyjdzie.
Nataniel rzucił w niego kolejną poduszką, a ja parsknęłam śmiechem.
- W sumie muszę już iść... - powiedziałam - Melody i Patricia zaczną się martwić... albo mieć teorie takie jak Alexy - spojrzałam na niego znacząco.
- Dobrze, to już idź. Zobaczymy się jutro.
- Dobranoc - powiedziałam i go przytuliłam.
Aramin zaczął klaskać, a ja poszłam do swojego pokoju.Zaczęła się zielona noc, gdzie każdy zazwyczaj robił sobie żarty, dlatego zakluczyłyśmy z dziewczynami pokój, żeby nikt do nas nie wszedł. Mimo wszystko o pierwszej w nocy obudziło nas pukanie do drzwi.
- Nie otwieraj, to może być pułapka - powiedziała szybko Patricia, gdy wstałam, żeby otworzyć drzwi.
Postanowiłam zaryzykować i jednak je otworzyłam, a do środka wparowały Rosalia i Kim.
- Szybko, zamykaj drzwi! - krzyknęły do mnie, ale do naszego pokoju zdążył wlecieć już wściekły Kastiel z... małymi warkoczykami i spinkami we włosach. Z jego ust wyleciała wiązanka przekleństw, a potem prawie rzucił się na Rosalię.
Powstrzymał go jednak jego współlokator, którego wcześniej nie zauważyłam.
- Uspokój się, to tylko żart - powiedział Lysander.
- Tylko żart?! Wyglądam jak debil!
Melody podeszła do Kastiela i wyjęła mu z włosów spinki i zdjęła gumki, rozplątując warkoczyki.
- I po temacie. Dacie nam w końcu pospać? - spytała Patricia, na której nocne zamieszanie nie zrobiło wrażenia.
Po chwili do pokoju wszedł Nataniel.
- Co tu się dzieje? Pan Farazowski zaraz przyjdzie, bo jest za głośno.
Zauważyłam, że Lysander patrzy na Nataniela nienawostnym wzrokiem, prawie takim, jak patrzy na niego Kastiel.
Kim w skrócie opowiedziała historię.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Byliśmy pewni, że to nasz wychowawca, więc siedzieliśmy cicho, udając, że nikogo nie ma.
Ktoś szarpnął klamką, ale drzwi były zakluczone... czyli ktoś musiał je na nowo zakluczyć.
Wymieniliśmy z Natanielem ciepłe spojrzenia. On jednak nie zawsze jest po stronie nauczycieli.
Po chwili szarpanie klamki ustało, ale ktoś na korytarzu zaczął wrzeszczeć.
Chciało mi się śmiać, innym chyba też, ale mimo wszystko bylismy cicho i postanowiliśmy siedzieć tak przez dziesięć minut, aż ostre rozmowy na korytarzu nie ustały. Wtedy wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Myślałam, że rano będziemy mieć, że tak powiem, gnój, za nieotwarcie drzwi, ale nie mieliśmy, ponieważ pan Farazowski i pilot wycieczki postanowili uwziąć się na Alexy'ego i Aramina za wylanie wody na nauczyciela. "Czyli stąd ten krzyk w nocy", pomyślałam.
- Ale myśleliśmy, że to jakiś uczeń... - tłumaczyli się, ale to im nie pomogło.
Skończyło się naganą.
Po śniadaniu wszyscy spakowaliśmy się z powrotem i zanieśliśmy swoje walizki do autokaru.
- Myślisz, że kiedy będziemy już w domu? - spytał Nataniel, pomagając mi wejść do autokaru.
- Pewnie pod wieczór.
- A jak ci się podobało? - spytał, siadając na swoje miejsce.
Uśmiechnęłam się.
- Lepiej być nie mogło - powiedziałam, gdy autokar wyjechał z miejsca parkingowego i pojechał przed siebie.