Pobudka była o 7:00, tak jak ustalono poprzedniego dnia. Na śniadanie zeszliśmy do jadalni w hotelu, a potem poszliśmy do autokaru.
Każda minuta spędzona obok Nataniela bolała. Ciężko było mi to maskować.
Najpierw mieliśmy zwiedzać Plac Św. Piotra.
Na miejscu czekała na nas pani przewodnik. Opowiedziała nam historię owego placu, a potem poszliśmy wzdłóż zabytkowych kamieniczek i domów.
Uliczki Rzymu były bardzo ładne. Mimo paskudnego humoru postanowiłam cieszyć się miastem.
I tak też było, dopóki nie przyszedł czas wolny.
Kastiel zaproponował Melody przejście się do jakiegoś włoskiego sklepu muzycznego, a Patricia poszła kupić pamiątki.
Ja postanowiłam nie oddalać się za bardzo, a wiedziałam, że niedaleko jest bardzo znana fontanna - Fontana di Trevi. Mieliśmy dzisiaj ją zobaczyć, ale ja chciałam już teraz ją pooglądać.
Gdy byłam już na miejscu, moim oczom ukazała się piękna rzeźba z tryskającymi strumieniami wody.
Oglądałam ją, aż usłyszałam, że ktoś biegnie w moją stronę. Nataniel. Czemu akurat on?
- Hej, zauważyłem, że jesteś dzisiaj jakaś nie w sosie. Coś się stało? - spytał.
- Nie, nic się nie stało... - spojrzałam na fontannę i udawałam, że bardzo mnie interesuje wyrzeźbiony człowiek, kimkolwiek on był.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Czy to ma związek z tym, co ci wczoraj powiedziałem?
Zamarłam. Jak mu to wytłumaczyć, jednocześnie nie mówiąc mu wszystkiego?
- Em... to znaczy, ja... nie spodziewałam się, że ktoś ci się podoba... - kręciłam, ale Nataniel nie jest głupi.
- Nawet nie wiesz, o kogo mi chodziło.
- Nie wiem. Ale z pewnością jest mądra, piękna, odpowiedzialna i uporządkowana - wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
- Chodziło o ciebie!
Te słowa docierały do mojego mózgu powolnym tempem. O mnie? Ale o co...
- Chodzi o to, że to w tobie jestem zakochany.
Nie musiał nic więcej mówić. Po prostu mnie pocałował.
Nataniel... mnie... pocałował!
To nie był taki pocałunek jak pocałunek Lysandra. Był dłuższy i miał w sobie coś... magicznego.
Po chwili wszystko do mnie dotarło.
Sama nie mogłam w to uwierzyć. Podobałam mu się, tak jak on podobał się mi. To był jak sen. Nie chcę, żeby to był tylko sen.
Zobaczyłam, że Nataniel patrzy na fontannę. Ja też na nią spojrzałam. Teraz wydawała mi się jeszcze piękniejsza.
- Ładna - stwierdził. W tym samym czasie przyszli Kastiel i Melody. Zawsze jak ich widziałam, miałam wrażenie, że Kastiel jest przy niej radośniejszy.
- Co tam? - rzucił bardziej do mnie niż do Nataniela, a Melody podeszła do mnie.
- Wszystko widziałam - wyszeptała.
- Oż ty! - powiedziałam żartobliwie. Chciałam ja tylko lekko szturchnąć, tak na żarty, ale moja radość przełożyła się na siłę i biedna wpadła do fontanny.
- O matko, Melody, przepraszam! - krzyknęłam.
A Kastiel wszedł do fontanny i pomógł jej wstać. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Będziesz cały mokry - powiedziała Melody.
- Nieprawda. Tylko nogawki od spodni - powiedział, ale się potknął, i ostatecznie cały wylądował w fontannie.
To chyba najpiękniejszy dzień mojego życia.- Kastiel, co znowu zrobiłeś? - pan Farazowski nie był zachwycony widokiem czerwonowłosego, z którego jeszcze ciekła woda.
- Nic, proszę pana.
Nasz nauczyciel nie zauważył Melody, więc nie zadawał pytań.
Gdy opowiedziałam wszystko Patricii, omal się nie przewróciła.
Przewodniczka opowiadała nam historie poszczególnych budynków, ale nie słuchałam, a gdy zatrzymaliśmy się przy fontannie di Trevi, Nataniel chwycił mnie za rękę.
Nie wyobrażałam sobie nigdy bardziej idealnego dnia.
Coś jednak nie dawało mi spokoju.
Za każdym razem, gdy się obróciłam za siebie, widziałam, że Lysander patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Nie zdziwiłabym się, gdyby czuł się oszukany. Jeszcze wczoraj mu mówiłam, że wszystko jest skomplikowane, a dzisiaj chodzę za rękę z Natanielem.
Czyli ja jestem szczęśliwa, a przez to Lysander nie jest szczęśliwy.
Czy kiedykolwiek będzie można pogodzić obie te rzeczy?