nic. tylko ciemność.
cisza panująca dookoła, mrok, gubienie się, szukanie wyjścia.
zabić. zamordować. wyrwać serce z piersi.
nie broń się już, Louis, naprawdę nie warto.
kim jesteś? czego chcesz?
och przyjacielu, jestem tobą, tylko tobą.
- panie ordynatorze, halo... - drobna blondynka klasnęła swojemu przełożonemu przed oczyma, gdy ten zamyślił się podczas zwykłej, prostej czynności. Byli sami w pomieszczeniu, na zewnątrz deszcz padał ze zdwojoną siłą, a edward upatrzył sobie właśnie pierwszą ofiarę.
- hm? przepraszam, zamyśliłem się. - zaśmiał się nerwowo, splatając ze sobą dłonie.
zabić? poćwiartować?
- w porządku, ale będę musiała zacząć od początku. - westchnęła ciężko, poprawiając uniform pielęgniarki. Oddział kardiochirurgi w szpitalu, w którym pracował louis i którego był ordynatorem był najlepszy w całym mieście, jeśli nie w całym kraju.
- nie trzeba. - posłał jej przepraszający uśmiech, po czym wstał, narzucając na swoje ramiona kitel z plakietką przyczepioną do kieszeni na piersi, gdzie widniało wygrawerowane nazwisko należące do niego. - pacjent z czwórki przeszedł zabieg wszczepienia rozrusznika serca, obecnie jest jeszcze pod wpływem narkozy, ale obyło się bez komplikacji. - powtórzył, to co zapamiętał, a ona uśmiechnęła się lekko zadowolona, że tyle słów nie poszło na marne.
- wybiera się ordynator na obchód? - zapytała, zaplatając za sobą dłonie.
- to jedyne, co mogę tu robić, nie licząc operowania. - zaśmiał się, przepuszczając ją w drzwiach. - Gdyby ktoś mnie potrzebował, przekaż mu, żeby poczekał w gabinecie, dobrze Trudy?
- oczywiście. - posłała mu ostatni uśmiech, po czym odeszła, zaciskając palce na butelkowozielonej podkładce na wszystkie formalności, bez jakich by się nie obyło. odprowadził ją wzrokiem, oblizując bezwiednie wargę, a hyde ryknął śmiechem w jego duszy, rozdzierając ją na kolejne kawałki.
myślisz, że nikt nie zauważy, że ją zabijesz?
o czym ty mówisz? kim ty do cholery jesteś?
szatyn potrząsnął głową, zapiął marynarkę garnituru z najwyższej półki na wszystkie guziki i ruszył korytarzem, gdzie kafelki były tak mocno wypastowane, iż był w stanie się w nich przejrzeć. zobaczył ciemne oczy pozbawione źrenic zamiast swoich, błękitnych, za którymi szalały podobno wszystkie jego podwładne.
przyjrzyj się dobrze, tak wygląda przyszły zabójca.
:::
obracając w dłoniach ostry nóż, przypatrywał się swojemu odbiciu w lustrze. hyde odbierał mu noce, nie pozwolił odpocząć po całym, męczącym dniu. jego umysł galopował szybciej niż konie w Kentucky Derby.
jesteś tylko zwykłym cieniem w lustrze, hyde.
w końcu nazywasz mnie sobą, louis.
nie pozwolę ci nad sobą zapanować.
och, louis, chociaż jeszcze bronisz się, to zapamiętaj, ze hyde w tobie jest i wkrótce będzie miał jeszcze większą władzę.
:::
louis, hyde, narrator
mamy dwójkę, co sądzicie?
CZYTASZ
hyde • tomlinson
Фанфик❝pogódź się z tym, louis. żyje w tobie hyde i wkrótce coraz większą władzę będzie miał. ❞ ~*~ [zakończone ✔] [short story] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2016)