2; you're just a shadow in mirror, hyde

251 26 2
                                    

nic. tylko ciemność. 

cisza panująca dookoła, mrok, gubienie się, szukanie wyjścia. 

zabić. zamordować. wyrwać serce z piersi.

nie broń się już, Louis, naprawdę nie warto

kim jesteś? czego chcesz?

och przyjacielu, jestem tobą, tylko tobą.  

- panie ordynatorze, halo... - drobna blondynka klasnęła swojemu przełożonemu przed oczyma, gdy ten zamyślił się podczas zwykłej, prostej czynności. Byli sami w pomieszczeniu, na zewnątrz deszcz padał ze zdwojoną siłą, a edward upatrzył sobie właśnie pierwszą ofiarę. 

- hm? przepraszam, zamyśliłem się. - zaśmiał się nerwowo, splatając ze sobą dłonie. 

zabić? poćwiartować?

- w porządku, ale będę musiała zacząć od początku. - westchnęła ciężko, poprawiając uniform pielęgniarki. Oddział kardiochirurgi w szpitalu, w którym pracował louis i którego był ordynatorem był najlepszy w całym mieście, jeśli nie w całym kraju. 

- nie trzeba. - posłał jej przepraszający uśmiech, po czym wstał, narzucając na swoje ramiona kitel z plakietką przyczepioną do kieszeni na piersi, gdzie widniało wygrawerowane nazwisko należące do niego. - pacjent z czwórki przeszedł zabieg wszczepienia rozrusznika serca, obecnie jest jeszcze pod wpływem narkozy, ale obyło się bez komplikacji. - powtórzył, to co zapamiętał, a ona uśmiechnęła się lekko zadowolona, że tyle słów nie poszło na marne.

- wybiera się ordynator na obchód? - zapytała, zaplatając za sobą dłonie.

- to jedyne, co mogę tu robić, nie licząc operowania. - zaśmiał się, przepuszczając ją w drzwiach. - Gdyby ktoś mnie potrzebował, przekaż mu, żeby poczekał w gabinecie, dobrze Trudy?

- oczywiście. - posłała mu ostatni uśmiech, po czym odeszła, zaciskając palce na butelkowozielonej podkładce na wszystkie formalności, bez jakich by się nie obyło. odprowadził ją wzrokiem, oblizując bezwiednie wargę, a hyde ryknął śmiechem w jego duszy, rozdzierając ją na kolejne kawałki. 

myślisz, że nikt nie zauważy, że ją zabijesz?

o czym ty mówisz? kim ty do cholery jesteś?

szatyn potrząsnął głową, zapiął marynarkę garnituru z najwyższej półki na wszystkie guziki i ruszył korytarzem, gdzie kafelki były tak mocno wypastowane, iż był w stanie się w nich przejrzeć. zobaczył ciemne oczy pozbawione źrenic zamiast swoich, błękitnych, za którymi szalały podobno wszystkie jego podwładne. 

przyjrzyj się dobrze, tak wygląda przyszły zabójca. 

:::

obracając w dłoniach ostry nóż, przypatrywał się swojemu odbiciu w lustrze. hyde odbierał mu noce, nie pozwolił odpocząć po całym, męczącym dniu. jego umysł galopował szybciej niż konie w Kentucky Derby.

jesteś tylko zwykłym cieniem w lustrze, hyde.

w końcu nazywasz mnie sobą, louis.

nie pozwolę ci nad sobą zapanować.

och, louis, chociaż jeszcze bronisz się, to zapamiętaj, ze hyde w tobie jest i wkrótce będzie miał jeszcze większą władzę. 

:::

louis, hyde, narrator

mamy dwójkę, co sądzicie?

hyde • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz