3; you're changing to me, louis

217 22 6
                                    

w pomieszczeniu było duszno oraz panował półmrok.

księżyc nieśmiało rzucał swoje światło, które w dużej mierze tłumiły zasłony na pomieszczenie przesycone mrokiem, żarem, jaki dawał kominek i pustką. przerażającą i paraliżującą pustką. 

louis siedział wciśnięty w fotel, wbijając szpic noża w opuszek swojego palca, ciemne oczy młodego mężczyzny ogarnęła pustka, jak i pomieszczenie, w którym się znajdował. toczył wewnętrzną walkę, o której nikt nie miał pojęcia. rozdarł wcześniej koszulę, jaką miał na sobie. umięśniony tors ociekał krwią, a piętno, jakim sam się naznaczył wyglądało przerażająco. drukowane litery składające się w jedno, krótkie słowo. czuł ją. czuł krew na swoich ustach. posmak był metaliczny, ale z drugiej strony też słodki. bardzo słodki. 

przeklęty Hyde, powinieneś się smażyć w piekle, to tam jest twoje miejsce.

jaki ty jesteś zabawny, louis. jesteś pewien, że wiesz o mnie naprawdę wszystko? 

odejdź ode mnie!

edward hyde był seryjnym mordercą, zainspirowany poczynaniami Kuby Rozpruwacza siał spustoszenie na ulicach Londynu w ubiegłym wieku, legenda głosiła, że wychowywał się w biednej rodzinie. matka sprzedawała swoje ciało na ulicy, aby zawiązać jakoś koniec z końcem, a ojciec był zwykłym nieudacznikiem życiowym, alkoholikiem, który co noc przebywał w jakieś tawernie nad Tamizą, czy w barach na obrzeżach miasta. 

kiedy nauczysz się, że zmieniasz się już we mnie? 

Edward, nie pogrywaj sobie ze mną, jesteś niczym, cieniem, który tylko odbija się w lustrze. 

splądrujemy razem cały świat, przyjacielu, będziemy żyć wiecznie, razem z szatanem przy boku, mamy nową twarz, już wszyscy sobie o mnie przypomną, dzieci będą wyć po nocach, ich matką będą błagać o pomoc, a psy zaczną ujadać, wtedy powrócimy i wszyscy się o nas dowiedzą na nowo.

była to zacięta walka, tocząca się w umyśle szatyna. Jego reszta duszy próbowała się bronić przed napawającym ją mrokiem, zagubieniem, zagładą na wszelkie sposoby. bombardowanie siebie nawzajem, myślami galopującymi mustangi na dzikim zachodzie, w czasach gdy były jeszcze wolne nie było dobre. wręcz przeciwnie. to było fatalne posunięcie. 

szatyn mrugnął oczami. pierwszy raz, drugi, trzeci, dziesiąty, piętnasty, aż fala bólu uderzyła go, tak nagle i mocno, iż wciągnął gwałtownie powietrze. zbyt gwałtownie. zakrztusił się nim, a potem dotknął swojej piersi, mocząc palce we krwi. 

panika, strach, przerażenie, szukanie wyjścia, nieme błaganie o pomoc. 

popędził do łazienki, gdzie trzymał swój niezbędnik pierwszej pomocy. odnalazł bandaż, polał całą ranę wodą utlenioną i zaczął opatrywać klatkę piersiową. rana była zbyt duża, aby mógł sobie poradzić, używając samego bandaża. spojrzał na swoje odbicie w lustrze, jakby od razu odleciał. podły uśmiech wpełznął na jego twarz, a wyryte w skórze litery, szerokie i duże, tworzące napis HYDE spłynęły na nowo krwią. 

zmieniasz się we mnie, louis. 

:::

tak bardzo creepy, cri 


hyde • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz