gdy byliśmy dziećmi, straszono nas nocą.
mówili, że wtedy wszystkie potwory opuszczały swoje kryjówki, aby złapać głupiutkie duszyczki, które zapędziły się zbyt daleko, lekceważąc wszelakie przestrogi. mówili, żebyśmy unikali obcych i nie przyjmowali od nich żadnych prezentów, gdyż mogłoby się to skończyć wielkim błędem. było to prawdą, niezaprzeczalną prawdą, bo wszystkie kreatury, z jakimi mieliśmy i mamy do czynienia, to ludzie. nie żadne zwymyślane wybryki naszej wyobraźni, o nie. to każdy z nas, chowający się za maską normalności, prawda?
louis spoglądał na popadający w sen, deszczowy Londyn. silny wiatr rozwiewał jego włosy i poły płaszcza, który niebezpiecznie łopotał, zakłócając względną ciszę. szatyn był cały przemoknięty i przewiany na wskroś.
dlaczego wciąż się wahasz? długo mam jeszcze czekać?
tego pragniesz, hyde? mojej zguby, zagłady?
usta szatyna wygięły się psychodelicznym uśmiechu, którego wystraszyłby się sam Stephen King. potem zaśmiał się gorzko, zaczynając się kołysać w tył i w przód, tak blisko, a wciąż tak daleko śmierci. czyż to nie było szalone?
no dalej, głupcze, po prostu to zrób.
kim jesteś, aby mi rozkazywać? cieniem? to tak nie działa, hyde.
edward zmienił taktykę? chciał pozbyć się swojego źródła życia? owszem. gdyby dusza louisa odeszła, mógłby przejąć pełną kontrolę nad jego ciałem i kontynuować rozpoczętą misje. poświęć niewielu, aby uratować wielu. niestety nie tym razem.
kim jestem? twoim największym koszmarem, wkrótce będziesz błagał, abym poprowadził cię prostą ścieżką w zaświaty, Louis.
nie możesz zrobić nic, gdy wciąż tu jestem, edward. nic.
mogę wszystko głupcze, za niedługo przekonasz się o tym i ty, i cały, ale to cały świat.
poślubiając nieszczęście oraz smutek, louis spisał na sobie testament. był coraz bliżej samoistnej zagłady. potrafił się jeszcze sprzeciwić, ale za każdym razem było mu coraz ciężej odnaleźć resztki nieskażonej duszy. nie wiedział już jak wyrwać się z tej rozpaczy, jakimi scenariuszami się posługiwać, gdyż edward wkradał się coraz głębiej w jego umysł, odbierając trzeźwe myślenie.
szaleństwo prowadziło go w nieznanych kierunkach, w strony, których jeszcze nie dane było mu poznać i który prawdopodobnie nie pozna. gdzie był on, tam był hyde. jeden chodził za drugim, będąc swoimi cieniami. czy było coś gorszego?
moja śmierć cie zniszczy, hyde. zapamiętaj to.
pomyślał louis, a potem odpalił kolejnego papierosa.
:::
w najbliższym czasie postaram się skończyć to short story x
CZYTASZ
hyde • tomlinson
Fanfic❝pogódź się z tym, louis. żyje w tobie hyde i wkrótce coraz większą władzę będzie miał. ❞ ~*~ [zakończone ✔] [short story] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2016)