Rozdział 14

590 44 3
                                    

- Derek... - zaczęłam niepewnie, a on podniósł wzrok. - Muszę ci coś powiedzieć.
- Mów. - odparł.
- Nie wiem jak to ująć... Chyba jestem w ciąży. - oznajmiłam.
Patrzył na mnie chwilę jakby niedowierzając, a potem podszedł i pocałował mnie mocno.
- Naprawdę? - zapytał. - To wspaniale! Bardzo się cieszę. - dodał z szerokim uśmiechem, którego tak dawno nie widziałam.
- To dobrze, nie byłam pewna jak zareagujesz biorąc pod uwagę naszą niedawną rozmowę.
- Masz na myśli tę w hotelu?
- Dokładnie.
- To już nieważne. Boże, to naprawdę cudowna wiadomość! - powiedział i znów mnie pocałował.

Perspektywa Violet

- Chodźcie tu wszyscy. - zarządził Michael. - Musimy opracować kolejną część planu. Słuchajcie, Karolinę powinna spotkać kara i my się tym zajmiemy.
- Chcesz ją zabić?! - zapytałam.
- Już o tym rozmawialiśmy, Violet.
- Tak. Powiedziałam ci, że się nie zgadzam. - oświadczyłam.
- Dzięki zabiciu jej stanę się silniejszy, a wy mi w tym pomożecie, jeśli życie wam miłe. Carmen - zwrócił się do dziewczyny. - Chcesz mi pomóc?
- Tak, ale nie sądzę, żeby morderstwo było konieczne. - rzekła. Michael podszedł do niej, zamachnął się i pazurami przeciął jej szyję. Upadła i po chwili przestała oddychać. Michael patrzył na to z uśmiechem, a potem odwrócił się do mnie.
- Nie chciałbym ci zrobić tego samego. - powiedział. - I was także się to tyczy. - dodał patrząc na Marshalla i Dave'a.
Niemal jednocześnie skinęli głowami.
- Weźcie stąd te zwłoki, bo za chwilę zaczną śmierdzieć. - rozkazał i wyszedł z pokoju.
Chłopaki posłusznie zabrali się do roboty. Widocznie woleli nie zadzierać z Michaelem. Byłam ciekawa, co zamierzają zrobić z ciałem Carmen, ale usłyszałam głos alfy.
- Violet, chodź tutaj!
- Co z nią zrobią? - zapytałam wchodząc do pokoju.
Michael wzruszył ramionami.
- To, co uważają za stosowne. Ja na ich miejscu zaniósłbym to ciało pod jej dom i obserwował reakcję rodziny. - uśmiechnął się.
- Jesteś okrutny. - powiedziałam.
- Wiem. - odparł i przyciągnął mnie do siebie. - Zobaczysz, zlikwidujemy Karolinę i staniemy się silniejsi. - szepnął mi do ucha.
- My? Czy raczej ty? - zapytałam.
- Ja, a ty razem ze mną.
Coraz mniej mi się to wszystko podoba. Kocham go, albo przynajmniej kochałam. Sama już nie wiem. Karolina jest irytująca, ale nie chcę, żeby Michael ją zabijał.
- Mam pomysł. - odsunął się nagle. - Na pierwszy ogień pójdzie ten mały...
- Anwar? - podsunęłam.
- Właśnie. To twoje zadanie. - zarządził.
- Nie chcę go zabijać. - zaprotestowałam.
- Bardzo ładnie cię proszę. - spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. - Nie chciałbym cię do tego zmuszać...
Westchnęłam.
- Dobrze. Zrobię to.
- Świetnie. Najlepiej jutro rano, gdy pójdzie do szkoły. Wieczorem zajmiemy się Karoliną.
- Nie możesz jej tylko zranić? - próbowałam zmienić jego decyzję.
- Już to zrobiłem. Poza tym, dlaczego tak bardzo ci na niej zależy? Przecież sama stwierdziłaś, że w jej stadzie nie będziesz szczęśliwa.
- Pomogła mi się uwolnić od Katniss. Powtarzam ci to już któryś raz. Nie muszę jej lubić, ale ją szanuję.
- Och, daj spokój! Prędzej czy później i tak byś stamtąd uciekła. Nie zawdzięczasz jej niczego! - krzyknął.
- A co z mieszkaniem? I pracą? To wszystko jej zasługa i jej przyjaciół! - tym razem to ja podniosłam głos. - Gdyby nie oni wszyscy, nie spotkalibyśmy się ponownie!
- Może tak byłoby lepiej. - powiedział sucho i wyszedł pozostawiając mnie w osłupieniu.

Chwilę później otrząsnęłam się i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie będę zabijać żadnego Anwara, który wcale nie jest taki jak myślałam. Nie zamierzam także brać udziału w mordowaniu Karoliny. Muszę ją ostrzec. Chociaż zapewne nie będzie chciała ze mną gadać po tym wszystkim, co się stało. Cholera, nagrabiłam sobie i to porządnie.

Wyszłam z domu z torbą na ramieniu i zaczęłam zastanawiać się gdzie iść i co robić dalej. Ściemniało się już, więc pasowałoby znaleźć jakiś nocleg. Nie mogę nocować u Scotta, Stilesa, który prawdopodobnie ma ochotę mnie udusić po tym, co zrobiłam jego dziewczynie. Karolina również odpada. Mogę jednak zadzwonić do Anwara i ostrzec go przed jutrem. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam. Nie odbiera. Może już go zabili? Przecież Michael mógł zlecić to któremuś z chłopaków. Nie powinnam się jednak w to mieszać. Jaka byłam głupia, że dałam się w to wszystko wciągnąć!

Perspektywa Karoliny

Obudził mnie dzwonek telefonu.
- Cześć Karolina. - usłyszałam głos Scotta. Czułam, że nie ma mi do przekazania dobrych wieści.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Co się stało?
- Chodzi o Anwara. On... nie żyje.
- Że co? Jak to? - zawołałam.
- Dowiedzieliśmy się w szkole. Podobno został znaleziony rano przed swoim domem z... nieważne, oszczędzę ci szczegółów.
Zrobiło mi się słabo.
- Niektórzy mówią, że Carmen też nie żyje.
- Co to ma być, jakaś selekcja? - zdenerwowałam się. - Jestem pewna, że to sprawka Michaela i jego świty.
- Też tak sądzę. Posłuchaj, po lekcjach przyjadę i zastanowimy się co dalej, ok?
- W takim razie do zobaczenia. - odparłam i rozłączyłam się.

I'm no good without you | Derek Hale (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz