Rozdział X

633 39 13
                                    

Levi siedział przy biurku z zanurzonym nosem w stosie papierów. Popijał herbatę (czyli norma). Miał na głowie masę rzeczy. Nową strategię wymyśloną przez Hange, jej nowe odkrycia. Myśl o następnej wyprawie, która znając życie znów zakończy się klęską... Szczerze to na tę chwilę nie obchodziło go to wszystko. Lecz starał się. W głowie miał Petrę. Często widział ją przed sobą, nawet jeśli nie była w szpitalu... Widział jej uśmiech. Jej radość. Chciał, by taka pozostała. Dopóki nie została ranna po ostatniej wyprawie, nawet nie śniło mu się widzieć na jej twarzy wymalowanego bólu czy smutku...

Wziął łyka herbaty i czytał listy przeznaczone dla Korpusu Zwiadowców.. Czasami mógł na nie odpisywać, jeśli były to tylko jakieś bzdety. Lecz jeśli były zaadresowane bezpośrednio do Erwina to musiał mu je po prostu zanieść. Ułożył kartki jedną na drugiej i zaniósł mniejszy ich stos do jego biura. Ackermann położył listy na biurku dowódcy, ten zaś skinął tylko głową twierdząco, a Levi opuścił go bez słowa, wracając do siebie. Kiedy to zrobił, położył się na łóżku i najzwyczajniej w świecie zasnął...

~***~

Nastał nowy dzień. Levi niechętnie otworzył oczy i spojrzał w sufit. Westchnął ciężko i przysiadł na krańcu łóżka, podpierając głowę na ręce. Ruszył w stronę łazienki, by zrobić poranną toaletę, po czym ubrał się w swój mundur oraz założył zieloną pelerynę z logiem Skrzydeł Wolności. Udał się na plac treningowy. Teraz w tej wysypce ludzi brakowało mu najmniejszej, a za razem jednej z najzdolniejszych uczestniczek. Patrzył w jeden punkt, gdzie zwykle stała rudowłosa. Tymczasem Hange machała przed nim rękami.

- Halo, ziemia do Levi'a! Może raczysz spojrzeć na mnie? - oburzona zrezygnowanie rozłożyła ręce . Ackermann odwrócił wzrok na gdzieś obok.

- Nie lubię na ciebie patrzeć. - rzucił krótko.

- Rany, Levi, ale ty jesteś wredny. No nie bądź taki! Od jakiegoś czasu bujasz w obłokach. O czym tak myślisz? - przekrzywiła pytająco głowę.

- O niczym. Nie twoja sprawa. - wywrócił oczami.

- Uu, zgrywasz niedostępnego. Ty, a może się zakochałeś, cooo? - dopytywała, szturchając go łokciem z szyderczym uśmiechem na twarzy. 

- Hange, do cholery, daj mi spokój. - warknął.

- Pff, która to? Może tęsknisz za zadziorną Wendy? 

- Była tępa jak but. - mruknął w odpowiedzi.

- A może to wkurzająca Abigail?  

- Daj spokój...

- Och! A może Petra? Petra Ral, niziutka, słodka. Ma śliczne, jasne włosy, zawsze zadbana. I te jej bursztynowe paczadełka! - złożyła dłonie razem, a jej policzki zrobiły się czerwone w rozmarzeniu.

- Zamknij się wreszcie! - wrzasnął. Kobieta momentalnie spoważniała.

- Co cię ugryzło? 

- Nic. Daj mi w spokoju wypić herbatę i spadaj.

- Dobra, dobra. Nie musiałeś tak na mnie krzyczeć. - westchnęła. - Burak... - rzuciła w odchodne. Levi spojrzał na niebo, a jego policzki przybrały barwę delikatnego różu.

- Ty głupia... - zwrócił wzrok na ziemię. Kopnął w mały kamyk. Zmarszczył brwi i odwrócił się, po czym westchnął. 

Light in the DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz