Rozdział VI

540 40 4
                                    

Petra wzięła głęboki oddech. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Kiedy brama się otwarła, wbiegli do tunelu, a następnie na zewnątrz. Spojrzała w niebo. Każdy oddział wystrzelił flarę. Oznaczało to, że misja została rozpoczęta. Pech chciał, by wraz z nią jechał ten cwaniaczek, którego ostatnio powaliła, blondynka Wendy oraz zwiadowca, którego nie znała imienia i dwóch innych gości. Równie bezimiennych dla niej. Wendy była dziewczyną ze spiętymi w kucyk włosami o piwnych oczach. Znacznie wyższa od Petry. 

- Petra, jeśli nie chcesz zginąć to lepiej skup się na jeździe. - zwróciła jej uwagę. 

Pff, będzie mi prawić morały.

- Cel przed nami! - wrzasnął jeden ze zwiadowców. Tytan. Czerwona flara została wystrzelona. Na oko miał z siedem metrów. Jego twarz... Jakby wyrażała ból, a z drugiej strony... Te potwory były przecież bezlitosne. Pożerały ludzi, nie z głodu, a dla rozrywki. 

A więc tak wyglądacie... Pot spłynął Petrze z czoła. Bała się, że coś zepsuje. Wypuściła powoli powietrze.

- Wendy, jedźcie. Ja się nim zajmę. - zadała.

- Oszalałaś? Chcesz zginąć na starcie, idiotko?! 

- Zaufaj mi! - wrzasnęła Petra i spojrzała blondynce w oczy. Wendy wzdrygnęła się. Nie odezwała się. Pojechała przodem.

- Ej, ty! - krzyknęła Petra na tytana. Potwór odwrócił się w jej stronę i zaczął szybciej iść.
Ziemia dygotała od jego kroków. Rudowłosa puściła wodze i wyjęła ostrza. - Jedź, maleńka. Zaraz do ciebie dołączę. - szepnęła do konia. Klacz zarżała w zrozumieniu. Petra uśmiechnęła się. Odbiła się od siodła, liny sprzętu wbiły się w najbliższe drzewo. Okrążyła je. Następna lina wbiła się w plecy tytana. Tytan biegł za koniem. Najprawdopodobniej pomyślał, że dziewczyna nadal na nim siedzi. 

- Półgłówek. - mruknęła. Rudowłosa znalazła się nad głową tytana. - Giń! - zamachnęła się i z całej siły rozcięła tył jego karku. Potwór upadł na ziemię. Para unosiła się w powietrzu, a Petra łagodnie upadła na nogi. 

Udało się! 

W oddali ujrzała swojego konia, który radośnie do niej podbiegł. Wsiadła na klacz i pognała przed siebie. Schowała ostrza, a następnie wzrokiem szukała Wendy i resztę oddziału.

- Świetnie się spisałaś, kochana. - zachichotała i poklepała klacz po szyi. W końcu odnalazła swoich towarzyszy.

- Petra? - Wendy spojrzała na nią z niedowierzaniem.

- Zdziwiona? - zaśmiała się. Brązowooka prychnęła pod nosem. Początkująca, pierwszy raz widząca tytana, wyeliminowała pierwszego lepszego potwora, który stanął im na drodze. Nie bała się? Wendy poczuła się upokorzona.

- Byłem pewny, że zginiesz. - zadał cwaniaczek. - Tak w ogóle, jestem Andrew. - zarechotał. Petra patrzyła na niego z pogardą. 

Jakby mnie to obchodziło..

 Nagle ujrzeli przed sobą kolejnego tytana. Biegł w ich stronę. Rudowłosa była w gotowości. Zanim się obejrzała, zwłoki Wendy oraz jej konia leżały już gdzieś niedaleko. Petra przełknęła ślinę. Tytan ją po prostu zabił. Ale..

- To odmieniec. - zadała.

- Odmieniec? - zapytał zdziwiony. Andrew tylko się przyglądał.

- On nie je ludzi. On ich zabija. Tak po prostu. - szepnęła. Wiedziała, że teraz znów zmierza w ich stronę. Jego twarz... Tym razem pokazywała uśmiech. Zęby ogromne. Wyciągnął rękę w ich stronę. Petra wystrzeliła czarną flarę. Zaraz po tym ich towarzysz, którego imienia nie znała, zeskoczył z konia i wskoczył na drzewo.

Light in the DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz