Rozdział 4

4.7K 499 293
                                    

Blondyn wyszedł chwilę wcześniej z mieszkania, dając Holmesowi chwilę na przygotowanie . Nie rozumiał, co chciał zmienić w swoim ubiorze, skoro zawsze wyglądał elegancko. Nie wiedział też, dlaczego tak martwi się o wygląd, podczas tego wyjścia. Przecież to tylko kolejna z kolacji, którą spędzi z nim- swoim przyjacielem.

— John!—usłyszał głos i zauważył podbiegającą panią Hudson.— Poczekaj!

— Coś się stało?—spytał zmartwiony.

— Nic takiego. Po prostu... chciałam Ci podziękować—oznajmiła, próbując uspokoić oddech.

— Mi?—zmarszczył brwi, niczego nie rozumiejąc—Za co?

— Za to, że sprawiłeś, że Sherlock znowu jest szczęśliwy. Gdy go nie odwiedzałeś, nigdzie nie wychodził, nawet do mnie. Przynosiłam mu codziennie jedzenie, żeby nie umarł z głodu. On natomiast umierał, ale z tęsknoty do Ciebie.Nawet nie wychodził ze swojej sypialni. Sporadycznie krzątał się po pokoju, nawet na skrzypcach przestał grywać.

Chciał coś odpowiedzieć, ale nie potrafił. Nie mógł pozbyć się też tego poczucia winy.

Nie wiedząc, jak się powinien zachować w tej sytuacji, uśmiechnął się i kiwnął głową. W tym momencie usłyszeli skrzypnięcie schodów i ujrzeli Holmesa, który wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle.

— Gdzieś się wybieracie?—zaciekawiona starsza kobieta przyglądała się z nieukrywaną radością uśmiechniętemu detektywowi.

— Zabieram Johna na...

— To świetnie! Już Wam nie przeszkadzam, lećcie. Miłej randki.—mrugnęła porozumiewawczo do chłopców, momentalnie znikając i zaszywając się w swoim małym mieszkanku.

Wyszli więc na zewnątrz i zaczęli się rozglądać.

— Masz jakieś konkretne miejsce?—zapytał, patrząc na towarzysza.

— Tak, zarezerwowałem nam już wcześniej tam miejsca.

— Skąd miałeś pewność, że się zgodzę?—spytał kompletnie zaskoczony. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, bo Sherlock prawie wyskoczył na ulicę i zatrzymując taksówkę, podał docelowy adres.

John skwitował to tylko ciężkim westchnięciem i powoli wsiadł do samochodu.

Przemierzali kolejne ulice w ciszy, aż Watson przypomniał sobie, że detektyw go zignorował.

— Może byś mi odpowiedział?— stwierdził, przesadnie udając powagę.

Holmes natychmiast odwrócił się w jego stronę i przekrzywił głowę, próbując przypomnieć sobie, o co pytał jego przyjaciel. Mrugnął kilkakrotnie, wpatrując się w niego.

— Nie wiem na co— odpowiedział po chwili rozczarowany. Naprawdę nie lubił, gdy ktoś musiał mu coś wyjaśniać bądź przypominać.

— Czyżby niezawodnego Sherlocka Holmesa zawiodła dedukcja?—John kontynuował rozmowę z kamienną twarzą, natomiast w środku musiał nieźle się powstrzymywać od wybuchnięcia śmiechem.

— Od kiedy jesteś taki zuchwały?— spytał niebieskooki, bacznie przyglądając się byłemu wojskowemu.

— A ty taki uczuciowy?— odgryzł mu się doktor, delikatnie unosząc kąciki ust.

— Nie jestem uczuciowy— oschle odpowiedział brunet. Obrażony odwrócił wzrok i wbił go w widok zza oknem. Nie na długo, bo już po chwili oboje usłyszeli głos kierowcy.

— Już jesteśmy.

Blondyn ostrożnie próbował wyjąć pieniądze z kieszeni, co spotkało się ze sprzeciwem Sherlocka. W mgnieniu oka pochwycił on jego rękę i przytrzymując ją, sam podał taksówkarzowi drobne.

Studium miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz