Voldemort...

1.4K 76 3
                                    

No więc wnusiu, usłyszałam w głowie syk, Znowu się spotykamy...
Poczułam ból i mój film momentalnie się urwał.

***
Obudziłam się w ciemnym, ponurym pokoju. Był dość podobny do mojego domu na Grimmuald Place 12. Jedynym elementem wyróżniającym się było inny herb. Mój był czarny z ogromnym wilkiem wyjącym do księżyca ten zaś miał srebrnego węża z rozdziawionym pyskiem na szmaragdowym tle.
Co do cholery ?, pomyślałam.
Wstałam z kanapy, a pod moimi nogami przepełznął ogromny wąż boa. Zabrałam nogi na łóżko z ogromną prędkością. Usłyszałam śmiech, a raczej coś do niego podobne.
- Kto tu jest ? - spytałam z przerażeniem w głosie.
- Och moja droga - i znowu usłyszałam ten syk. Był tak potwory że włosy stawały dęba. - Nie poznajesz już swojego dziadka ?
Szczęka mi opadała. Oczy powiększyły się i szukały osoby z przerażającym głosem. Wtedy zobaczyłam go. Lorda Voldemorta. Uśmiechał się cynicznie. Szukałam różdżki. Czarny Pan przybliżył się i przyglądał się mi uważnie.
- Wyglądasz jak Black - szepnął - Ale oczy masz po Helenie...
Milczałam. Serce łomotało mi ogromnie szybko. Voldemort dotknął moich włosów po czym wyciągnął różdżke i podał mi ją.
- Walczmy ! - krzyknął i stałą na drugim końcu pokoju. - Na co czekasz ? Walczmy !
Wstałam i przybrałam pozycję bojową.
- Drętwota ! - wrzasnął Lord Voldemort a ja zrobiłam szybki unik. Lampa za mną roztrzaskała się na drobne kawałeczki.
- Pertyficus Totalus ! - szepnełam przerażona. Zaklęcie chybiło. - Stupefy !
Nie trafiłam po raz kolejny. Wzięłam głęboki oddech a mój przeciwnik już wymawiał kolejne zaklęcie:
- Crucio !
Nie zdążyłam uniknąć Cruciatusa. Runełam na ziemię. Wiłam się z bólu i krzyczałam.
- I co pewnie już wiesz Melany że mamy wspólne przeznaczenie ! Crucio ! No to może jeszcze trochę pocierp podróbko mojej kochanej, wyrodnej córeczki a ja wyśle wiadomość do Twojego tatusia i chłopaka Okay ? - płacząc z bólu pokiwałam głową - Wspaniale ! Crucio !
Oddalił się, a ja nadal zwijałam się na podłodze z bólu. Teraz zaczęłam żałować, że zerwałam z Fredem właśnie wczoraj. Potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek. Próbowałam poukładać sobie to wszystko w głowie. Wiedziałam już że jestem wnuczką Sami Wiecie Kogo i że przepowiednia mówi że muszę go zabić ale więź... Jak mnie na znaczy ?
- No widzę że ci już przeszło trochę zaklęcie Cruciatus ! - syknął mój dziadek wchodząc z uśmiechem na tej bez nosej twarzy. - To teraz połączenie... Nie zrobię tego tak jak z Harrym Potterem, ale będzie równie ekscytująco !
- Jak to jest możliwe, że jesteś tak cholernie zjebany ? - wyjękałam śmiejąc się.
- Och zaraz to odwołasz Melany ! - rozwścieczył się i kopnął mnie w brzuch. Płakałam czując że mogę nie przeżyć do wieczora. - Cacalis Titanium* !
To było gorsze od Avada Kedawry. Moje plecy zaczęły mnie piec. Czarny Pan wypalał w mojej skórze jakiś symbol. Przestałam płakać. Chciałam być silna. Zamknęłam oczy. Ostatnim obrazem jaki zobaczyłam był wąż wgryzający się w moją szyję.

***
- Mel ! MELANY OBUDŹ SIĘ ! - słyszałam zrozpaczony głos. Powoli otwierałam oczy. Nade mną stał Remus, Syriusz, Harry, Pani Weasley i George.
- No hej moi Państwo - szepnełam ze śmiechem w głosie - Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie...
Wstałam. Wszystko mnie bolało. Kręciło mi się w głowie. Na kanapie siedzieli Ron, Ginny, Hermiona i Fred. Jak ja się cieszyłam, że on tu jest. Patrzył na mnie już sama nie wiem jakim wzrokiem. Żal, radość lub po prostu obojętność. Poczułam że ktoś mnie ściska. Był to George. UśmiechnęłaM się do niego, a on szepnął mi do ucha:
- Jak mogłaś z nim idiotko zerwać. Wiesz co się z nim dzieje ?
Po policzku spłynęła mi jedna, malutka łza. Wyrwałam się z uścisku bliźniaka i powędrowałaM w stronę jego brata tak pewnym krokiem jak jeszcze nigdy.

Fred POV

Właśnie zamknąłem sklep kiedy na moim ramieniu usiadł Marco. Nie spodziewałem się go o tej porze.
Melany jak zwykle pewnie coś odwaliło, pomyślałem i odebrałem sowie list z dziobu.
Powoli otworzyłem list i zacząłem czytać:

,,Fred,
Jak mogłeś ?! Jesteś skończonym dupkiem i sukinsynem ! Nienawidzę Cię ! Kochałam Cię wiesz ? Jak zwykle dowiaduje się o wszystkim ostatnia... Powodzenia z nową dziewczyną tak w ogóle. Mam wielką nadzieję że będziecie razem szczęśliwi ! Z nami koniec !

Z wyrazami nienawiści,

Melany."

Czytałem ten list z dziesięć może piętnaście razy. Odesłałem Marco do Melany i zgniotłem list. Zamknąłem oczy a po moim policzku popłyneły łzy.
- KURWA !!! - wydarłem się a przechodnie patrzyli na mnie ze zdziwniem. - PIERDOLE TO !
Wrzuciłem do kosza list który złamał moje serce na pół i aportowałem się do Hogwartu. Cały trzesłem się ze złości i jedyne co chciałem zrobić to znaleźć Mel. Biegłem korytarzami zamku tak szybko, że uczniowie nie wiedzieli co się dzieje.
- Fred ? - usłyszałem głos Pansy i odwróciłem się na pięcie - Czemu to zrobiłeś i co tu robisz ?
- J-Ja szukam M-Mel... - powiedziałem. - Co tym razem zrobiłem ?
- Zdradziłeś ją z Parvati... - szepneła, a mnie zamutowało.
- Ja ?! Ale ja jej nawet nie lubię ! Gdzie ona jest ?! - krzyknełem, a uczniowie patrzyli na naszą dwójkę z ogromną ciekawością.
- Nie ma jej nigdzie. - powiedziała, a ja zacząłem biec w stronę Pokoju Wspólnego Slytherinu.

***
- JAK TO ZNIKNEŁA ?! - darłem się na dyrektora, który był najwyraźniej rozbawiony, że jego były nieznośny uczeń martwi się o swoją byłą dziewczę. - NIECH SIĘ PAN NIE ŚMIEJE ! GDZIE ONA JEST ?!
- Panie Weasley... - zaczął Drops hamując śmiech - Melany wypełnia część swojej przepowiedni... Niech się Pan tak nie denerwuje bo to nic nie da. Nie wiadomo czy przeżyje ale...
- JAK TO, ALE ?! ZA DUŻO ZJADŁ PAN DROPSÓW CZY JAK ?! ONA MOŻE UMRZEĆ DO CHOLERY, A PAN NIC NIE ROBI ?!
Przyjdź Fredricku Weasley do opuszczonego domu na przedmieściach Londynu, w głowie usłyszałem głos, Melany nic nie jest, ale musisz przyjść...
- Czyli już się z tobą skontaktował ? - spytał Dumbledore, a ja patrzyłem na niego z niedowierzaniem - Czyli tak. Biegnij bo on nie może czekać.
Aportowałem się i znalazłem nieprzytomną, zakrwawioną Mel na podłodze. Usiadłem obok niej i spojrzałem na jej rozdartą bluzkę, a tam na całych plecach były wyryte skrzydła anioła. Oddychała. Wzięłem ją na ręce i chwilę później byłyśmy u Blacków. Syriusz upuścił szklankę, którą aktualnie trzymał i spytał przerażony:
- Co się na Merlina stało ?
Wzruszyłem ramionami i położyłem ją na drugiej z kanap.

***
Melany obudziła się kilka godzin później. Było już grubo po północy, a ja byłem już tak wykończony, ale nadal siedziałem na przeciwko niej i w myślach modliłem się żeby wszystko było dobrze. Siedziałem między Ginny, a Ronem. Podniosła się, a George mocno ją przytulił.
Szkoda, że to nie jestem ja, pomyślałem.
I wtedy Mel zaczęła iść w naszą stronę. Na początku pomyślałem, że to do młodych, ale nie. Złapała mnie za rękę i przytuliła. Na początku byłem w gigantycznym szoku ale szybko się zorientowałem o co chodzi i też ją przytylilem.
- P-Przepraszam - szepneła, a ja oderwalem ją odemnie i spojrzałem jej w oczy.
- Kocham Cię Mel - powiedziałem po czym pocałowałem.
- O co chodzi ? - spytała Ginny Rona. - Pokłucili się czy jak ?
Mój brat wzruszył ramionami i wraz z Billem zaczął się idiotyczne śmiać.
- Debile - prychnąłem i wraz ze swoją dziewczyną poszedłem na górę. - Mamy dużo do nadrobienia prawda ?
Brunetka pokiwała głową i zaśmiała się cicho. Złożyłem pocałunek na jej różowych ustach i postanowiłem że to był najgorszy pomysł w moim życiu zostawiać ją samą w Hogwarcie

*zaklęcie łączące dwie osoby w jedność.

Jestem zła, przebiegła i okaleczam Mel ale może to ma głebszy sens... Może ona po prostu musi umrzeć... Ja tam nie wiem XD 1160 słów 💪💪💪 Jest moc czarodzieje...

Bardzo bardzo bardzo przepraszam te opowiadanie może nie dojść do końca bo straciłam dryg, niby mam już drugą część i pomysł ale.... Nie wiem co dalej z tą

|| < Mimo wszystko > || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz