Święta w domu Blacków

2.2K 131 13
                                    

Zima nadal dawała nam wszystkim popalić. Powoli w Hogwarcie było czuć ten świąteczny klimat. Drzewko już ubrane, dekoracje zrobione. Wystarczy tylko czekać.

***
Spałam kiedy coś wleciało przez drzwi. Poczułam dziobanie w rękę. Obudziłam się momentalnie i zobaczyłam Świstoświnkę. Miała w dziobie kawałek pergaminu. Wyjęłam różdżke i szepnełam:
- Lumos !
Rozwinełam pergamin i zaczęłam czytać:

"Mel,

Mój Tata został ranny. Dumbledore kazał wysłać do Ciebie sowe abyś przyszła do jego gabinetu. Hasło to "cytrynowy sorbet". Czekamy.

P. S. Przepraszam za moje zachowanie. Może mi wybaczysz...

Ron."

Momentalnie wyskoczyłaM z łóżka i ubrałam mój turkusowy szlafrok. W ręce trzymałam różdżke. Dziesięć minut później byłam już w gabinecie Dropsa. Widziałam przerażona miny Weasleyów. Podeszłam do Freda i pocałowałam go w policzek. Chłopak przytulił mnie i powiedział:
- Dobrze że jesteś.
- Moi drodzy szybko do kominka. Dosyć czułości ! - poganiała nas McSztywna.
Wskoczylam do kominka i sekundę później znalazłam się u Syriusza. Narobiłam trochę hałasu co chyba usłyszał.
- Melany co ty tu na Godryka robisz ?! - spytał zdziwiony ojciec.
- A wiesz... Przyszłam tatusia odwiedzić. Już nawet nie można do własnego domu przelecieć ? - udawałam urażoną.
- Nie, oczywiście że możesz ale sądzę że...
- No weź przestań ! Serio w to wierzysz ? Tak naprawdę kazi nam tu przyleciec ze szkoły. Pan Wraaley został ran...
Nie dokończyłam bo w kominku pojawiły się następne osoby. Zaraz po mnie był Fred. Później Ginny i tak dalej aż do Rona.
- Czyli Artur jest ranny tak ? - spytał wysłuchując naszych opowieści.
- Tak, mama już jest w drodze. - powiedziała Ginewra biorąc łyk gorącego kakao.
- Nie dobrze. Jest bardzo nie dobrze. - denerwował się Tata.

***
Nadszedł dzień Wigilii. Wraz z Ginny od rana gotowałyśmy różnego rodzaju potrawy. Postanowiłyśmy że Molly nie będzie się teraz mordować i to my wszystko zrobimy. Chłopcy sprzatali dom. Nawet Stworek był zadowolony co było rzadkością.
- Czy panienka na pewno nie chce abym w czymś pomógł ? - spytał mnie Stworek kiedy nakrywałam wieczorem do stołu.
- Już ci mówiłam ! Nie dotykaj niczego a później czeka Cię nagroda.
- No dobrze jak sobie Panienka Black życzy... Stworek żyje żeby służyć dumnemu rodu Blacków.
Gdy skrzat wyszedł Pani Weasley usadowiła swojego męża na krześle. Wszyscy siedzieliśmy już przy stole. Ja siedziałam między Ginny a Fredem.
- No dzieciaki do łóżek ! NO JUŻ ! - kazała Molly. - Syriuszu zebranie Zakonu ?
- Jakiego Zakonu ? - spytaliśmy jednocześnie z bliźniakami.
- O nie ! Tylko nie oni... - zalamala się kobieta.
- Melany jak chcesz to zostań - oznajmił Tata.
Z uradowaną miną usiadłam na swoje miejsce.
- A my ?! Jesteśmy dorośli ! - przekrzyliwali się Fred i George.
- Wy też zostańcie. - powiedział Pan Weasley.
Wyszło na to że tylko Ginny nie mogła być na zebraniu. Krzyknęła jeszcze coś na schodach i trzensła drzwiami od swojego pokoju.
- Łapa nie powinieneś był przyprowadzać tu Harrego i Mel. To jeszcze dzieci... - powiedziała rudowłosa. - Jesteś troszeczkę nadopiekuńczy.
- Czyli teraz próbujesz mi Molly wmówić że jestem nadopiekuńczy i ojcem i chrzesnym tak ?
- Oj wiesz o co mi chodzi...
- Melany ma prawo być na zebraniach ! Jest członkiem Zakonu Feniksa od urodzenia. Zresztą to samo tyczy się Fred i George. Pamiętasz jak ich tu przyprowadzałaś...
- To było dawno Syriusz... Przestań !
Mężczyzna wstał. Był zdenerwowany. Remus i Molly krzykneli aby jak najszybciej siadał.
Po zebraniu wszyscy rozeszli się do pokoi. Ja jednak przesmyknełam się do pokoju z geneaologią Blacków. Patrzyłam na drzewo z ciekawością. Teraz zobaczyłam i swoje nazwisko i podobizne. Byłam transie gdy do pokoju wszedli Lunatyk i Łapa. Nadal wpatrywałam się w malunki. Były śliczne. Moja rodzina. Prawdziwa rodzina. Syriusz przytulił mnie a Remus gładził po plecach.
- Kocham was - szepnełam
- My Ciebie też - powiedzieli zgodnie i razem wyszliśmy z pokoju.

***
Spać położyłam się dosyć późno. Czułam się nieswojo. Słyszałam jak Ginny mamrocze coś przez sen. Hermiona cicho chrapała. Była burza.
Rano w gazetach trąbili tylko o tym że z Azkabanu uciekła Bellatrix Lestrange.
- Co to za dzida ? - spytał Ron odkładając gazetę.
- Nie obrażaj mojej ciotki Ronald. - rozkazałam - Może i ma swoje wady ale każdy kryje w sobie jakieś dobro...
- Uwierz mi nie ona - do pokoju wszedł Syriusz i usiadł naprzeciwko mnie.
- Jeśli będzie trzeba wytrzymam i ją. Skoro z Fredem daje radę to ona jest niczym... - złapałam chłopaka za rękę.
- Och dziękuję Mel - oznajmił przytulając mnie

|| < Mimo wszystko > || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz