Pierwsze spotkanie.

1.5K 190 17
                                    

Minęły dwa lata. Dwa, długie lata od oficjalnego zakończenia szkolenia i uzyskania tytułu łowcy. Zgodnie ze słowami kapitana, młodzi żołnierze rozeszli się we wszystkie cztery strony świata, by dopełnić zemsty za wszystkie poległe w odwiecznej walce ofiary. Wybierali się w większych, tudzież mniejszych grupach, by łatwiej osiągnąć warunki wystarczające do codziennego życia. Obierali także kierunki, gdzie zgłoszenia o przebywaniu wrogich istot były na tyle duże, iż stworzono w ich pobliżu bazy, w których zatrudniane były osoby wyspecjalizowane w leczeniu.

Jednak postać, nad którą się skupimy wybrała zupełnie inną drogę. Kageyama nie chciał spędzać każdego dnia z jakimkolwiek towarzystwem u swego boku. Swą podróż skierował w najniebezpieczniejszy z rejonów - północ. Wilkołaki tam przebywające różniły się od tych z południa, wschodu czy też zachodu. Posiadały bowiem wrodzoną inteligencję; ich ataki wydawały się być idealnie przemyślane, przez co tylko nieliczni śmiałkowie odważyli się tam zapuścić. A żaden z nich, już nigdy potem nie powrócił do swej rodzimej wioski.

Tobio kierując się nieustannie zapomnianą już ścieżką, dotarł w końcu do pewnej spalonej i opuszczonej wieki temu osady. Z domów pozostały jedynie spróchniałe do resztek możliwości szkielety. Mimo to jednak, chłopak przejrzał dokładnie wszystkie szczątki, zabierając zdatne do użytku narzędzia i materiały, które miał zamiar wykorzystać wkrótce do budowy własnego schronienia. Okazało się to jednak zbędnym zajęciem, ponieważ niedługo po opuszczeniu wioski, znalazł ukryty w głębi puszczy dom pustelnika. Było w nim wszystko czego potrzebował do zwykłego przeżycia. Najwyraźniej podczas oblężenia człowiek tu mieszkający uciekł, albo poszedł wraz z innymi mężczyznami do walki w obronie domostwa.

Kageyama postanowił rozglądnąć się trochę po mieszkaniu. Jak się okazało miało dwie izby. Pierwsza i zarazem główna łączyła przedsionek, kuchnię, prowizoryczny salon oraz sypialnię (a mówiąc sypialnię mam na myśli wielką skórę niedźwiedzia rozłożoną przed kominkiem i ułożone obok niej prześcieradło z poduszką wypchaną owczą wełną). Druga zaś była mniejsza i o dziwo, znajdowała się w niej łazienka. Przede wszystkim była to toaleta, ale tuż za nią, za niewielką, dobudowaną ścianką znajdowało się coś, co teoretycznie można by nazwać prysznicem. Wprawdzie Tobio nie wyobrażał sobie rozbierania się i spokojnej kąpieli w tak niebezpiecznej okolicy, ale fakt posiadania czegoś takiego całkiem go ucieszył.

Dom zatem prezentował się całkiem nie najgorzej, w małej komorze, do której wejście znajdowało się w podłodze w części kuchni, Kageyama odkrył spiżarnię pełną konfitur i suszonego mięsa. Co prawda drugi produkt miał wyraźnie zbliżający się termin spożycia, ale za to przetwory wyglądały na całkiem godne wykorzystania.

Kageyama po zakwaterowaniu się w domu (czyli znalezieniu idealnego miejsca na odłożenie broni) postanowił zbadać najbliższy teren. Możliwe w końcu, że jakaś wataha tych paskudztw ma gdzieś tu w pobliżu swoje gniazdo. A w tym wypadku, bardzo prawdopodobnym by było, iż w przeciągu kolejnych dni wykryją jego zapach, a wówczas będąc jedynym kompanem swej podróży wpadłyby w niezłe tarapaty.

Po kilku godzinnej wędrówce po okolicy, nie napotkawszy ani jednego potwora, uznał, że jak na razie jest tutaj bezpiecznie. Nie spuszczając wciąż swej uwagi, skierował kroki w kierunku nowego domu. I właśnie kiedy był już prawie u celu, zobaczył pierwsze stworzenie, pierwszego wilkołaka. Siedział za pniem starego drzewa, znad którego wystawała jedynie jego ruda czupryna i sterczące po obu jej stronach uszy. Kageyama zakradł się powoli i bezszelestnie, ustawił swą strzelbę, celując prosto w sam tył głowy stworzenia. Jednak metalowy, bezgłośny niemalże dźwięk spustu sprawił, że zwierzę natychmiast się odwróciło i spojrzało wprost w oczy Tobia. Łowcy zaparło dech w piersi. Jego ciało zostało całkowicie sparaliżowane. Mógł strzelić, w końcu pomimo że się odwrócił, jeszcze nie zrobił żadnego ruchu. A mimo to, nie był w stanie uruchomić broni. Minęły może dwie sekundy i to całe dwie sekundy za długo. Stracił szansę, wilkołak wykorzystał zawahanie łowcy, wyskoczył zza pnia i rzucił się na chłopaka, powalając go przy tym na ziemię. Z rąk wypadła mu strzelba, upadając kilka metrów dalej, lecz wciąż przy odrobinie wysiłku dałby radę jej sięgnąć. Nie zrobił jednak tego. Patrzył z niekrytym przerażeniem w oczach w brązowe tęczówki bestii, która obecnie siedział na nim, uniemożliwiając ruch. Rudowłosy jednak także nie zaatakował. Przygwoździł swojego wroga do ziemi i zaczął w milczeniu rozpoznawać jego zapach. Trwali w tej pozie od dobrej minuty, gdy nagle--

- Dlaczego mnie nie zabijesz... - wyszeptał Tobio, wciąż nie odrywając wzroku od oczu potwora.

- Nie chcę tego zrobić - odpowiedział zachrypniętym i lekko drżącym głosem. - Wydajesz się być inny, niż tamci.

- ...Tamci?

- Inni ludzie, łowcy - ton jego głosu zmienił się na bardziej smutny. - Czy jeśli cię teraz puszczę pozwolisz mi odejść?

To wydaje się takie banalne. Jeśli odpowie "nie" prawdopodobnie będzie zmuszony do walki, a czując jego szpony zaciskające się na nadgarstkach wiedział, że ta bitwa nie należałaby do tych łatwych i z góry wygranych. A jednak odpowiadając "tak" złamie przysięgę, którą dał podczas szkolenia. I to już przy pierwszym spotkaniu z tym stworzeniem. Westchnął cicho i odwrócił wzrok w kierunku strzelby.

- ...Rozumiem. Skoro więc twym jednym pragnieniem jest moja śmierć, zrób to - stworzenie z niego zeszło, odsunęło się parę kroków i zamknęło oczy, spuszczając zrezygnowane głowę.

Tobio popatrzył na niego zdziwiony. Nie spodziewał się tego. Jeden z przedstawicieli rodu, którego z czystym sercem nienawidził siedział właśnie przed nim gotowy na śmierć. Cóż, patrząc na ten ogon, na szpony, kły i krew spływającą z niewidomego powodu z wargi po brodzie, wezbrały się w łowcy wspomnienia tamtego okropnego dnia. Kiedy to na jego oczach została zamordowana w jeden z najbardziej brutalnych sposobów jego matka, a zaraz po niej jego ojciec. Nowo wezbrany gniew sprawił, że podniósł broń i na nowo wycelował w bestię. Wtedy jednak coś ponownie go powstrzymało. Usłyszał płacz. Bardzo cichy, przeplatany skomleniem. Odsunął strzelbę od twarzy i spojrzał obojętnie na wilkołaka. Ponownie doznał szoku. Istota uśmiechała się, pomimo że po jego policzkach spływały liczne, a nawet bardzo liczne łzy.

- Dlaczego się uśmiechasz?

- Bo dzięki tobie wrócę do rodziny.

- Dlaczego więc płaczesz?

- Bo przez ciebie nigdy już nie zobaczę mojej siostry.

Tobio znany był ze swojego braku okazywania emocji. Co mimo to nie czyniło go człowiekiem bez uczuć. A to co zrozumiał z odpowiedzi rudzielca, mocno dotknęło go w jego kamienne serce.

Co powinienem teraz zrobić?

tell me the reason | kagehina | hunter x werewolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz