- Twoje cierpienie jest dla mnie rozkoszą – cyniczny śmiech doprowadził mnie do właściciela głosu. Jedno oko złotego demona wpatrywało się we mnie zdradziecko.
To niemożliwe. Przecież go pokonaliśmy – powtarzałem w głowie.
- Jakiś ty naiwny, pine-tree – odparł usatysfakcjonowany. – W każdym twoim sennym koszmarze staram ci się uświadomić, że zupełnie nic mi nie zrobiliście. Już jakiś czas szwendam się po waszym wymiarze, ale ty jesteś zbyt głupi żeby zrozumieć, że ludzkość nie jest w stanie wyrządzić mi dużej krzywdy, frajerze.
- To niemożliwe – słowa same wyparowały z moich ust.
- Przyjęcie fizycznej formy to tylko kwestia czasu, Dipperze – zaśmiał się. – To tylko kwestia czasu – jego barwa głosu zmieniła się na brutalną czerń.
* * * *
Niemrawym wzrokiem wgapiałem się w chłopaka. Był wysokim brunetem o piwnych oczach, nic szczególnego. Mimo jego beznamiętnego wyglądu zauważyłem jak pasują do siebie z Mabel. Podzielał większość pasji mojej sister, od czasu gdy zaczęli ze sobą chodzić poświęcał jej większość swojego wolnego czasu i co najważniejsze szanował ją. Chłopak miał jednakże jedną sporą wadę. Był mocno związany ze swoim kundlem. Chodził wszędzie ze swoim psem nie opuszczając pociesznego labradora, o imieniu Lucky nawet na moment. Mimo wszystko ta cecha nie przeszkadzała Mabel w zakochaniu się w tym osobniku. Ech... Krasnoludy, syren, pacynkomaniak , a teraz jeszcze miłośnik psów? Muszę przyznać sister, że ma dziwny gust.
David, pomimo swojego dziwaczności z łatwością zaprzyjaźnił się z wujkami, Waddlesem, a także Soos'em. Muszę przyznać, że ja też nawet go polubiłem.
- Nie rozumiem co w nim widzicie – burknął Stan. – Chłopak jak chłopak – rozłożył się na fotelu.
- Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziała z uśmiechem Mabel oprowadzając chłopaka po Grocie Tajemnic.
Westchnąłem z zazdrością i udałem się do pracowni Stanforda, gdzie spędziłem większość dnia.
- Dipper! – usłyszałem krzyk radości mojej siostry, gdy wyłoniłem się zza automatu. – Szukałam cię po całym domu – burknęła z wyrzutem.
- Byłem u wujka Forda – wytłumaczyłem się.
- Wiesz co mi się udało? – nie wytrzymała z ekscytacji.
- Dajesz.
- W sobotę idę z Davidem, Grendą, Cuksą i paczką Wendy do kina – wyszczerzyła się. – Jeżeli chcesz możesz z nami iść.
- Pewnie – mruknąłem nadal przetwarzając zdanie wypowiedziane przez sister.
- Już się nie mogę doczekać – odeszła w podskokach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzisiaj krótki rozdział. Wiem, że większość czytelników wattpada nie przepada za niedługimi rozdziałami, ale są one potrzebne do wprowadzenia do dalszej fabuły. Także miłego czytania i niech Bill będzie z wami.
YOU ARE READING
Bez względu na wszystko
RandomCztery długie lata wlokły się za mną niemiłosiernie. Starałem się zacząć żyć jak normalny nastolatek, ale ciężko było mi się podnieść po apokalipsie, która odbyła się jakiś czas temu w Wodogrzmotach Małych. Nawet mając wsparcie w siostrze i wujkach...