10

593 72 1
                                    

- Więc? - podniosł brew i splótł ręce na piersi. - Co się wydarzyło w lesie?

Chwilę wytrzymałem jego spojrzenia, ale zaraz podwróciłem wzrok. 

- Wszyscy jestęsmy zmęczeni po tym dniu - odparłem wymigująco. - Może odpuśmy sobie tą rozmowę. Pogadamy jutro, wujku - zmusiłem się do opanowania drżącego głodu. Powoli wstałem z fotela i ruszyłem do wyjścia z pokoju przepełnionego napięciem. 

Stanford zagryzł wargę. Jego twarz wskazywała na to, że w głębi siebie walczy ze sobą i nie jest pewien czy nadal kontynuować tą rozmowę. Przyspieszyłem kroku chcąc wyplątać się z kepującej wymiany zdań ze swoim wujkiem. 

- Rany na twoich dłoniach i nadgarstkach - przemówił dopiero gdy zaczynałem się wspinać na schodach. Wstał i podszedł do mnie mierząc chłodnym spojrzeniem. - Niemożliwe żeby znalazły się tam przypadkowo - chwycił mnie za rękę i odsunął rękaw bluzy pokazując siatkę cienkich ranek. 

Zakłopotany popatrzyłem najpierw na  ramię, a potem na wuja. Jak miałem mu wytłumaczyć, że to nie ja zadałem sobie te rany? Przecież nie mogłem powiedzieć mu o pakcie z Billem. Ford jeszcze chwilę marszczył brwi, a potem westchnął zrezygnowany i spojrzał na mnie smutno. 

- Dipper - powiedział takim tonem, że od razu odczułem jak dobija się do mnie poczucie winy. - To nie tak, że chcę ci udowodnić, iż sam się okaleczasz - wydźwięk tych słów odbijał się leszcze długi czas po naszej rozmowie w mojej głowie. - Ja, twoja siostra, Stanley... wszyscy się o ciebie martwimy. Tak bardzo nie chcemy cię stacić - z trudem wypuścił  powietrze przez nozdrza. 

Chciałem coś powiedzieć, ale język zaplątał mi się o zęby i za nic nie mogłem odnaleźć słów, które byłyby odpowiedzią na treść przekazaną mi przez Stanforda. 

- Zrobisz z tą wiedzą co będziesz chciał - ciągnął zgorzkniale. - Ale pamiętaj jedno. Samobójstwo nie jest drogą do niczego - mruknął i wyminął mnie na schodach. 

Ociężale udał się do swojego pokoju. Usłyszałem jeszcze jedynie ciche trzaśnięcie , nim cała ta sytuacja wylała się na mnie jak wiadro zimnego lodu. Przez ciało przeszły mi dreszcze, a ja nie byłem w stanie się ruszyć. 

Szybko udałem się do łazienki i przetarłem twarz wodą. Czułem się niesamowicie wyczerpany i fizycznie i psychicznie. Spojrzałem w lustro i o mało co nie krzyknąłem.  Na samym początku nie byłem w stanie uwierzyć, że moje odbicie naprawdę należy do mnie. Wyglądałem okropnie. Nieprzytomnie zakryłem dłońmi twarz. 

- Muszę iść spać - powiedziałem sam do siebie. - Jutro wszystko ogarnę. 

Ku mojemu zdziwnieniu wystarczyło się położyć by powieki same opadły.

Bez względu na wszystkoWhere stories live. Discover now