- Dipper! – wzdrygnąłem się na sam dźwięk moje imienia.
Oderwałem wzrok od książki i nieprzytomnym spojrzeniem omiotłem otoczenie w poszukiwaniu posiadacza głosu. Rude włosy śmignęły mi przed oczami nim zdążyłem się zorientować, że dziewczyna trzyma mnie w ramionach.
- Tak się cieszę znów mogąc cię zobaczyć – przytuliła mnie na tyle mocno, że zabrakło mi oddechu.
- Ja te-eż – wykrztusiłem – Dusisz, Wend-dy.
Ruda wypuściła mnie z uścisku, a ja odpowiedziałem na to głośnym kaszlem.
- Wszystko w porządku stary? – położyła dłoń na moim ramieniu.
- Tak – odchrząknąłem zbierając powietrze w płucach.
Uniosłem głowę i spojrzałem przyjaciółkę. Ona odpowiedziała mi uroczym uśmiechem i chwyciła mnie za nadgarstek. Zaczęła iść za dom ciągnąc mnie ze sobą.
- Gdzie idziemy? – spytałem skołowany.
- Zaraz zobaczysz – oświadczyła radośnie.
Wlokłem się za Wendy, która energicznym krokiem ruszyła w stronę lasu. Przedzieraliśmy się przez krzaki, raniąc policzki kruchymi gałęziami. W połowie drogi do naszego celu zrozumiałem, gdzie dziewczyna mnie prowadzi.
Zdyszani dotarliśmy do wieży ciśnień. Wdrapaliśmy się na nią i zmęczonymi płucami odetchnęliśmy podmuchami, które szarpał nasze włosy. Od jakiegoś czasu było to moje ulubione miejsce do spędzania wolnego czasu i rozmyślania nad wieloma sprawami. Gdy byłem młodszy w ogóle nie zdawałem sobie sprawy jakie lecznicze usposobienie ma to miejsce. Powiewami wiatru koiło nerwy, zapachem lasu pozwalało zapomnieć o problemach, zabierającymi dech w piersiach krajobrazami odkrywało od szarej rzeczywistości. Nie wiem jak mogłem przesiadywać tyle czasu w pokoju mając tu uzdrowisko, dające mi poczucie bezpieczeństwa i wolności.
Wendy z uśmiechem patrzyła jak podziwiam tutejsze widoki.
- Dziękuje, że mnie tu zabrałaś – rzekłem przerywając ciszę.
- Nie ma za co, stary.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę na dworze, a potem skierowaliśmy się powolnym krokiem w stronę Groty Tajemnic.
- Cześć młody – przywitał się za mną Soos.
- Hej – uśmiechnąłem się. – Dawno się nie widzieliśmy.
- Tak, my też się dawno nie widzieliśmy – z kuchni wyszła Mabel.
Miała na sobie szary sweter, co nie współpracowało z jej stylem. Włosy, zawsze wypielęgnowane teraz były w nieładzie. Brązowe oczy bliźniaczki wyglądały na smutne i nieobecne. Na mój widok na jej twarzy zawitał grymas wściekłości.
- Sister! – uśmiechnąłem się. – Cieszę si...
- Ty naprawdę myślisz, że ci wybaczę po tym co zrobiłeś?! – bez krępacji wydarła się na mnie.
- Co? – spytałem skołowany.
Mabel spiorunowała mnie wzrokiem, a w kącikach jej oczu zagęściły się łzy.
- Najpierw zabiłeś psa mojego chłopaka tłumacząc się paranoją – jej głos się załamał. – A potem przez dwa cholerne tygodnie siedziałeś zamknięty w naszym pokoju nawet się do mnie nie odzywając!
- Sister... zrozum.. ja...
- No właśnie TY! – wrzasnęła. – Ciągle się tłumaczysz „ja to, ja tamto". Tylko myślisz o sobie – dźgnęła mnie palcem w pierś.
Tą samą dłonią, którą mnie dotknęła starła wściekle łzy ze swojego policzka. Jej postura zadrżała, a ja chciałem ją przytulić. Rozłożyłem ramiona pragnąc pokazać swoją skruchę Mabel. Ale gdy już ją miałem przy sobie, ona brutalnie mnie odepchnęła mnie.
- Myślisz, że jakiś przytulas wszystko naprawi!? – krzyknęła. – Nic tego nie naprawi – wyłkała. Z każdą chwilą złość na jej twarzy materializowała się w smutek. – Nic.... – łzy obficie spływały jej po policzkach. – Bo my... Już nie potrzebujemy siebie nawzajem – szepnęła.
Zimno przeszyło moje ciało, a włosy na karku stanęły mi dęba. Spojrzałem w oczy sister przepełnione żałosną prawdą. Nie wiedziałem wtedy, że to co powiedziała było gorzką interpretacją naszych wakacji. Strasznie się przez ten czas od siebie odsunęliśmy.
- Nieprawda – pokręciłem głową. – Przecież od zawsze byliśmy przyjaciółmi, pamiętasz? – szukałem jakiejkolwiek deski ratunku w oczach siostry. – Mystery Twins? – uśmiechnąłem się słabo i wyciągnąłem rękę w jej kierunku.
Spojrzała na mnie cierpko i odtrąciła moją dłoń. Jej twarz mówiła jak wiele bolesnych słów chcę mi jeszcze przekazać.
Zacisnąłem powieki powstrzymując się od płaczu. Ruszyłem w stronę drzwi pragnąc tylko by opuścić ten pokój i uwolnić się od zadających ból wyrazów. Wuj Ford próbował mnie zatrzymać chwytając za ramię, ale uwolniłem się miotając się i zrzucając z siebie bluzę.
- Dipper zaczekaj! – krzyknął jeszcze, gdy przekroczyłem linię oddzielającą las od podwórka Tajemniczej Chaty.
Zignorowałem go i nieświadomy zagrożenia wkroczyłem w nieznaną mi stronę boru.
YOU ARE READING
Bez względu na wszystko
AcakCztery długie lata wlokły się za mną niemiłosiernie. Starałem się zacząć żyć jak normalny nastolatek, ale ciężko było mi się podnieść po apokalipsie, która odbyła się jakiś czas temu w Wodogrzmotach Małych. Nawet mając wsparcie w siostrze i wujkach...