Łzy napłynęły do moich oczu. Nie wierzyłam w to co widzę. Niall pieprzący tą dziwkę. A jeszcze kilka dni temu mówił mi jak bardzo mu na mnie zależy. Właśnie widzie. Cieszę się, że wtedy nie zgodziłam się na bycie jego dziewczyną. Horan kątem oka mnie zobaczył i szybko odsunął się od tej suki i zakrył się, tak samo jak ona. Był przerażony.
-Właśnie widzę jak ci na mnie zależy! Nienawidzę Cię! Nienawidzę, rozumiesz?! Tylko zastanawiam się po co to wszystko było?! Po co te gadki jak bardzo ci na mnie zależy?! Że ona nic dla Ciebie nie znaczy?! Teraz przynajmniej wiem jaki jesteś na prawdę! Nie wieże, że poczułam coś więcej do takiego dupka jak ty! Brzydzę się tobą!-Powiedziałam mu to wszystko w twarz. A nie! Ja mu tego nie powiedziałam, ja mu to wykrzyczałam. Ta suka tylko się uśmiechała. Do pokoju wpadli chłopaki wraz z dziewczynami. Zapewne dlatego, że krzyczałam. Nie przejęłam się zbytnio nimi.
-Mia to nie tak jak myś...-Zaczął, ale wkurzyłam się jeszcze bardziej i nie kontrolowałam już nawet łez.
-A jak?! Nie tłumacz się nawet! Wystarczająco już widziałam! Jesteś dla mnie nikim!-Przepchałam się pomiędzy zszokowaną resztą i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Chciałam już wychodzić, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stroną. Był to nikt inny jak Horan!
-Zostaw mnie!-Warknęłam i wyrwałam swój nadgarstek z jego uścisku.
-Daj mi to wyjaśnić.-Niemal błagał. Prychnęłam na jego słowa i założyłam ręce pod biustem.
-Co ty chcesz mi wyjaśniać?! Widziałam wystarczająco! Tu nie ma czego wyjaśniać, Niall! Wracaj sobie to tej suki i dokończcie to co robiliście! Mam to w dupie!-Wyszłam z apartamentu i pobiegłam w stronę windy. Słyszałam jak za mną krzyczy abym zaczekała i że mu na mnie zależy. Chwilę później szłam w stronę sklepu, który był niedaleko naszego apartamentu. Kupiłam Jacka Danielsa. Na szczęście sprzedawcą był młody chłopak i nie poprosił ode mnie dowodu. Poszłam na plażę i usiadłam na pisaku. Odkręciłam butelkę i upiłam dużego łyka. Czemu zawsze muszę trafiać na samych dupków? Teraz przynajmniej mam nauczkę. Nie zaufam, żadnemu facetowi. Wszyscy są tacy sami. Najpierw mój chory psychicznie były, a teraz Niall. Patrzałam na zachód słońca i popijałam trunek rozmyślając nad moim popieprzonym życiem. Nagle usłyszałam wołanie mojego imienia. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Lily z Liamem i Soph. Szli moją stronę. Nie przejęłam się nimi i dopiłam do końca Jacka.
-Mia do cholery! Wiesz jak się o Ciebie martwiliśmy?!-Krzyczała na mnie Lily.
-Chodź wracamy do domu.-Złapał mnie za rękę Liam i pomógł wstać.
-Nigdzie nie idę.-Zaprzeczyłam od razu i wyrwałam się z jego uścisku.
-Mia do kurwy! Jesteś pijana! Kto ci w ogóle sprzedał alkohol?! W tej chwili wracamy do domu.-Złapał mnie za uda i podniósł tak że musiałam opleść nogami go w talii. Nie protestowałam już bo czułam zmęczenie. Liam zaczął iść, a ja nawet nie wiem kiedy usnęłam.
***
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Jęknęłam i schowałam twarz w poduszkę. Nagle drzwi otworzyły się do pokoju i wszedł Liam ze śniadaniem. Poczułam chęć zwymiotowania więc szybko pobiegłam do łazienki. Otworzyłam klapę i opróżniłam żołądek. Ktoś zebrał moje włosy i przytrzymał je. Po chwili skończyłam i wstałam. Liam stał i patrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Spłukałam wodę i umyłam zęby. Bez słowa wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Wszystkie wspomnienia z wczoraj wróciły, ale nie płakałam. Nie będę płakać przez jakiegoś dupka. Liam wszedł za raz za mną i podał butelkę wody i jakieś leki przeciwbólowe. Szybko je popiłam i położyłam się na poduszkę. Liam położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Teraz leżałam na jego klatce piersiowej. Cieszyłam się, że mam go przy sobie.
-Jak się czujesz?-Spytał cicho.
-A jak myślisz?
-On tego żałuje. Nie bronie go. Gdy wczoraj wyszłaś dostał ode mnie w ryj. On twierdzi, że ona go do tego zmusiła.
-Skąd wiesz, że nie kłamie? Może powiedział tak specjalnie?
-Znam go, Mia. I nie był by wstanie zrobić takiego czegoś osobie na której mu zależy.
-Liam?
-Tak?
-Chciałabym wrócić do Nowego Yorku.-Oznajmiłam.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Samej cię nie puszczę. Musiałbym polecieć razem z tobą. Tutaj mam Soph i nie chce jej zostawiać.
-Ale Soph przecież mogłaby polecieć z nami. Przecież dom w Nowym Yorku jest duży. Od kąt tutaj jestem dużo się dzieję. Chciałabym trochę od tego odpocząć.-Wyznałam. Zaczęłam obrysowywać jego tatuaże na ręce.
-Porozmawiam z Soph, dobrze? Jeżeli się zgodzi to możemy polecieć do Nowego Yorku.-Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.
-Dziękuję.-Przypomniała mi się jeszcze jedna bardzo istotna rzecz.-Liam? Bo gdy wtedy przyszedł ojciec, powiedział, że zrobi wszystko aby mieć nade mną pełną władzę...-Liam się momentalnie spiął i usiadł.
-Dotrzymał swojego słowa. Kilka dni temu dostałem list od jego adwokata. Sprawa trafiła do sądu. Za 3 tygodnie jest pierwsza rozprawa. Ale nie martw się. Paul załatwił najlepszego prawnika. Byłem na spotkaniu z nim. Nie ma szans aby wygrał proces. Żaden sąd nie przyzna mu opieki nad tobą. Nie pozwoliłbym na to.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?-Spytałam z wyrzutem.
-Nie chciałem cię martwić.
-Dobra nie ważne, ale od teraz masz mi o wszystkim mówić co tyczy się mnie.
-Okey. A teraz zjedz śniadanie. A później pójdziemy na plażę.-Oznajmił.
-Nie jestem głodna.-Mruknęłam pod nosem.
-Masz zjeść i bez dyskusji.
Jęknęłam niezadowolona i wzięłam tackę z naleśnikami i herbatą z mlekiem, którą kocham. zjadłam tylko połowę śniadania, a herbatę wypiłam całą.
-Nie mogę już.-Odłożyłam tackę obok siebie.
-No dobrze.-Westchnął.-To się ogarnij i pójdziemy na plażę.
I wyszedł. Wstałam niechętnie z łóżka i podeszłam do walizki. Wybrałam bikini i ubrania: