*Perspektywa Sandry*
Uszłam może 20 metrów, usłyszałam szelest za sobą. Odwróciła się i ujrzałam wysokiego chłopaka, od razu wiedziałam że to ten którego wtedy obezwładniłam. Podeszłam do niego i przytuliłam się do torsu chłopaka. Na początku był zszokowany, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Staliśmy tak przez jakiś czas. W jego ramionach czułam się dobrze, jakby świat był taki...lepszy? Zdecydowanie lepszy, nie czułam się samotna, przez chwilę czułam się kochana, ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
*Perspektywa Naruciaka*
Dziewczyna nieśmiale przytuliła się do mnie, ja trochę zdezorientowany odwzajemniłem uścisk. Poczułem, jakby ona wypełniała pustkę w moim sercu, czułem jakbym trzymał w swoich ramionach cały mój świat. Ona jest taka drobna, nie rozumiem dlaczego jej szukają co ona zawiniła? Ale wiem jedno, muszę jej pomóc. Staliśmy tak, usłyszałem ciche chlipanie dziewczyny, która oderwała się ode mnie i usiadła pod drzewem. Podszedłem do niej i otarłem jej łzy kciukiem.
-Dlaczego płaczesz?-zapytałem opierając się o pień drzewa
-Zaczynam się bać, chcę wam pomóc ale niektórzy chyba poradzą sobie sami.-dziewczyna otarła łzę i oparła swoją głowę o moje ramię
-Może opowiesz mi coś o sobie?-zapytałem
-Ok, ale ty potem też powiesz coś o sobie.-powiedziała oczekując na moją reakcję
-Zacznij.-powiedziałem kierując wzrok na dziewczynę
-No dobra to zacznijmy od początku. Mam na imię Sandra. 24 sierpnia skończyłam 17 lat, wybuchła wojna i dowiedziałam się, że jestem adoptowana. Moja biologiczna matka chciała dokonać aborcji, ale ojciec który "wynalazł" tą chorobę powiedział, że jeśli usunie ciążę to zostawi ją. A czy opłacałoby się bezrobotnej kobiecie z dwuletnim synem zostawić bardzo bogatego męża, nie więc urodziła mnie. Pewnie zadajesz sobie pytanie dlaczego mnie szukają? Mam swego rodzaju "magiczną krew", dzięki niej nie choruje nawet na zwykłe przeziębienie. Więc moja krew może zwalczyć wirus, ale ja wiem że oni wykorzystają to także w zły sposób.-zakończyła
-Działasz sama?- zapytałem
-Teraz tak, kiedy wybuchła bomba założyłam coś typu organizacji anty politycznej. Zgłosiło się 29 osób, razem zbudowaliśmy bazę w lesie. Pewnego dnia wyszłam na zwiady, kiedy wracałam zauważyłam ogień, a w powietrzu unosił się zapach dymu. Dom stał w płomieniach, wszyscy moi towarzysze nie żyli. Zostali zastrzeleni, zadźgani, powieszeni lub rozczłonkowani. To było straszne, potem uciekłam.-zakończyła, widziałem łzy w jej oczach
-Mam jeszcze jedno pytanie.-powiedziałem
-Jakie?-zapytała
-Masz chłopaka?-teraz karciłem się w myślach, jest wojna, ona płacze a ja pytam ją o związki.
-Byłam w pięciu związkach z zakładu, ponieważ wszyscy się mnie bali. Myśleli, że jak dziewczyn trenuje boks to od razu ich zabije. Potem byłam raczej w friendzonie, ale chłopak umarł na raka...Potem tkwiłam kilka miesięcy w toksycznym związku. Moja druga połówka zadłużyła się i zaoferowała moje dziewictwo dilerowi, żeby odpuścił mu trochę. Pomińmy fakt, że ten skur*iel znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, ale nikogo już nie skrzywdzi.-powiedziała, widać było, że mówienie o tym jest dla niej ciężkie
-Dlaczego?-zapytałem
-Musiałam go zabić, był po stronie polityków. Wiesz co było najgorsze? Że kiedy był pijany, najpierw mnie bił, a potem mówił że to się więcej nie powtórzy. A ja głupia mu wierzyłam. Niech teraz gnije w piekle, zasłużył sobie na to.-skończyła zaciskając swoje piąstki-Teraz ty opowiedz mi o sobie.-powiedziała
CZYTASZ
Pomocniczka YouTube
Fanfiction*kiedyś poprawie, miałam kisiel w głowie kiedy to pisałam, przepraszam z góry za utratę wzorku itp., chcę napisać to jeszcze raz* Rok 2018. Końcówka wakacji. Wybucha wojna. Politycy uważają że youtuberzy to źli ludzie, demoralizujący młodzież, przys...