Rozdział 10

2K 136 34
                                    

                                                                     *Perspektywa Sandry*

Usłyszałam kroki, olałam to i schowałam głowę pod poduszkę. Nie chciałam wstawać, ta kanapa jest taka wygodna. Słyszałam jakieś głosy, więc opatuliłam się szczelnie kocem i docisnęłam poduszkę do moich uszu. Czasami chciałabym, żeby to co się dzieje okazało się snem. Żebym wychowała się w normalnej rodzinie, wiodła spokojne życie, miała przyjaciół, chłopaka...Teraz zastanawiałam się co oni we mnie widzą. Bo ewidentnie Przemek i Adam mnie podrywają, w sumie to ja nie jestem lepsza bo całuje się z nimi i daje im obu nadzieję, nadzieję że coś z tego będzie. Dlaczego jestem obiektem ich zainteresowań? Nie wiem, z wyglądu raczej przeciętna nastolatka, raczej chłopczyca, ale jeśli trzeba nie mam większego problemu z byciem dziewczęcą. Może charakter? Zdecydowanie nie, na zewnątrz twarda, niemalże rasowa suka, w stosunku do "przyjaciół" miła, pomocna, a co najgorsze cholernie wrażliwa... Moje rozmyślania przerwało coś, a raczej ktoś. Poczułam, że tracę tę "miękkość". Przyjrzałam się twarzy złoczyńcy, Remek... Chłopak przerzucił mnie przez ramię...

-Zabiję, utopię, poćwiartuję, zakopię, odkopię, zszyję, zastrzelę, zadźgam, wykastruję, pobiję, podpalę, utopię, zakopię i będę tańczyć na twoim grobie!-krzyczałam i uderzałam chłopaka małymi piąstkami w plecy, a ten ch*j nic sobie z tego nie robił tylko niósł mnie dalej, otworzyła drzwi i odstawił. Poczułam, coś zimnego i mokrego....to była woda. 

-Co wy odpierd*lacie?!-wykrzyczałam i udałam się w stronę kuchni po jajka i mąkę, oj nie nie ze mną się nie zadziera. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam czterech gigantów. Śmiali się, jeden tarzał się po podłodze. Wykorzystałam chwilę nieuwagi i każdy z nich oberwał jajkiem, a potem garścią mąki. 

-Ojej chyba "upuściłam" całkiem przypadkiem jajka i mąkę.-powiedziałam piskliwym głosikiem, przykładając dłonie do policzków, po czym poszłam po prysznic. Po jakiś 20 minutach wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Weszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:12. Wyjęłam apteczkę z szafki kuchennej i zmieniłam opatrunek na nodze, dalej trochę kuleje ale nie boli tak jak wczoraj. Zrobiłam kilkanaście kanapek, co zajęło mi 20 minut, w tym czasie chłopaki się ogarnęli i zmyli z siebie to ciasto. Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem oni tak szybko biorą prysznic. Mi zajmuje to prawię godzinę.... Usłyszałam gwizd czajnika, zalałam kubki z herbatą wrzątkiem i odstawiłam czajnik. Ułożyłam kanapki na dwa talerze, na jednym kanapki nie wegetariańskie, a na drugim wegetariańskie. Zaniosłam posiłek do salonu i postawiłam na stoliku. Udałam się do kuchni, z szafki wyjęłam korkową tackę, ustawiłam na niej kubki z herbatą i zaniosłam do pokoju, gdzie byli już moi "przyjaciele". Usiadłam na fotelu i chwyciłam kanapkę z sałatą, serem i ogórkiem. Między nami zapadła cisza, ale nie ta niezręczna, tylko taka przyjemna. Wymienialiśmy się spojrzeniami.

-Nie no ja tak już nie mogę.-powiedział Michał śmiejąc się

-Bycie poważnym nie jest dla mnie.-powiedział Adam, a na jego twarzy pojawił się uśmiech nazywany bananem-A tak nawiasem, powinniśmy się chyba zaraz zbierać.-powiedział Adam uśmiechając się smutno

-Nom, pierwszy raz w życiu zgadzam się z tobą Adam.-powiedział Przemek

-Poczekajcie, weźmiecie trochę broni i leków, z tą nogą nie zaniosę wam paczki.-powiedziałam i ruszyłam kulejąc troszkę w stronę magazynu, wpisałam hasło i przyłożyłam palec do skanera, otworzyłam drzwi i pomogłam chłopakom pakować leki, broń i inne do plecaków. Skończyliśmy po dwudziestu minutach. Wyszliśmy z pomieszczenia, kierowaliśmy się w stronę drzwi. Poczułam na sobie wzrok moich towarzyszy, zawiązałam chustę i wszyscy jak na pstryknięcie palcem posmutnieli. Otworzyłam pierwsze drzwi, szliśmy korytarzem, uchyliłam drugą parę drzwi i rozejrzałam się. Nie widziałam nikogo. Wyszliśmy, wyjęłam z plecaka broń tak na wszelki wypadek. Szliśmy w ciszy, mijaliśmy drzewa, krzewy, staw. Zatrzymałam się usłyszałam coś. Poczułam, że ktoś przypiera mnie do drzewa. Krzyknęłam i spojrzałam w oczy napastnika, były czerwone. Zacisnęłam usta, moi towarzysze natychmiast obezwładnili chłopaka. 

Pomocniczka YouTubeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz