*Perspektywa Sandry*
Poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Czułam się brudna, przyczyniłam się do śmierci moich "rodziców". Wyszłam spod prysznica, mocno tarłam ręcznikiem o skórę, aż w końcu zrobiła się czerwona. Założyłam szare szorty i różową, lekko prześwitującą bluzkę z krótkim rękawkiem. Spojrzałam na siebie w lustrze, czułam coś jakby obrzydzenie. w prawym, dolnym rogu lustra widziałam żyletkę, podeszłam do metalowego ostrza. Przyłożyłam je do nadgarstka, kiedy chciałam naciąć skórę, coś we mnie kazało mi ją odłożyć. Rzuciłam żyletką o ścianę, a ona po chwili upadła na podłogę. Oparłam się plecami o ścianę, po czym zjechałam po niej powoli, oplotłam nogi rękoma i zaczęłam płakać. Nie docierało do mnie, że przed chwilą chciałam się pociąć. Znowu, kiedyś to robiłam. Z cięciem się jest jak z alkoholem czy narkotykami. Chcesz spróbować, zatopić swój smutek w czym innym. Chwytasz za butelkę, potem drugą... Wciągasz jedną kreskę, drugą, trzecią, widzisz jednorożce, ale potem ból i smutek wewnętrzny powraca. Tak samo z cięciem się, chwytasz za srebrne ostrze przykładasz je do skóry robisz jedną kreskę, czujesz ból, po chwili ulgę i krew, która spływa po twoim ciele, robisz drugą kreskę, trzecią...dwudziestą. Tracisz coraz więcej krwi... To uzależnia, myślałam o mojej "kolorowej" przeszłości... O tym co by było gdyby Mateusz jednak żył? Czy byłabym z nim? Jak potoczyło by się nasze życie razem, lub osobno? Nie wiem, i nigdy się nie dowiem. Zdjęłam z szyi sznureczek z kostką do gry na gitarze, po czym przyłożyłam przedmiot do serca. Wiem, że on chce żebym była tutaj szczęśliwa, ale nie z nim, z kimś innym. Wstałam z podłogi i poszłam do sypialni, dopiero teraz zauważyłam, że pod łóżkiem leży czarna gitara. Wytrzeszczyłam oczy, wyjęłam przedmiot i zaczęłam grać. Pamiętam jak Mateusz uczył mnie grać, po czym zaczęłam grać. Szło mi nawet dobrze. Poczułam jak łzy napierają mi do oczu, odłożyłam przedmiot i położyłam się, nie chciałam nic zrobić. Po chwili odpłynęłam do krainy tęczowych jednorożców...
*Perspektywa Multiego*
Szliśmy jeszcze chwilę, aż naszym oczom ukazał się drewniany budynek, otoczony drzewami i murem, porośniętym po obu stronach różnymi roślinami. Otworzyłem furtkę, potem drzwi i udałem się do pokoju. Słyszałem krzyki Poszukiwacza, olałem to i skierowałem się do pokoju. Otworzyłem drzwi, po czym położyłem się na łóżko. Patrzyłem w ścianę, jednak po chwili bezczynności wstałem i poszedłem na dwór. Podwórko było podzielone na kilka sektorów. Pierwszy plac treningowy, drugi mały ogród z warzywami, trzeci i największy strefa wypoczynku, czyli drzewa, mała altanka, duża drewniana huśtawka i mały staw. Kierowałem się w stronę dużego, rozłożystego drzewa, na którym często siedziałem wieczorami i po prostu myślałem. Patrzyłem w niebo, na którym zaczęły pojawiać się gwiazdy. Przypomniałem sobie, kiedy razem z Sandrą siedzieliśmy wieczorami i patrzyliśmy w niebo.
*Wspomnienie*
-Sandra jak myślisz dlaczego te gwiazdy się tak świecą?-zapytałem
-Ja myślę, że na nich są wszystkie osoby, które kochamy, i one nie żyją. Ale ich miłość jest tak wielka, że gwiazdy świecą.-powiedziała dziewczynka i spojrzała w niebo-Tam jest moja babcia.-wyszeptała i pokazała na jedną z mocniej świecących gwiazd-Ona zawsze mi mówiła, że mnie kocha.-powiedziała jeszcze ciszej, usłyszałem ciche chlipanie przyjaciółki, i przytuliłem ją.
-Nie płacz, teraz ona patrzy na Ciebie, chce żebyś się uśmiechnęła.-powiedziałem i wskazałem na gwiazdę, dziewczynka złapała mnie za rękę.
-Obiecasz mi coś?-zapytała
-Co?-zapytałem patrząc na przyjaciółkę
-Że kiedy my umrzemy to nasze gwiazdy połączą się i będą świecić najjaśniej na całym niebie.-powiedziała
CZYTASZ
Pomocniczka YouTube
Fanfiction*kiedyś poprawie, miałam kisiel w głowie kiedy to pisałam, przepraszam z góry za utratę wzorku itp., chcę napisać to jeszcze raz* Rok 2018. Końcówka wakacji. Wybucha wojna. Politycy uważają że youtuberzy to źli ludzie, demoralizujący młodzież, przys...