Sixth Question

2.5K 104 24
                                    

-Harry, to urocze co zrobiłeś, ale nie musiałeś. - mówię cicho, jedząc powoli frytki z talerza Nialla, który cicho protestuje. Uciszam go wzrokiem, odwracając się do Stylesa. - Harry, słyszysz mnie?

Chłopak uśmiecha się do mnie szeroko i z powrotem wraca do słuchania opowieści Julie i Natalie. Wywracam oczami i rzucam w niego frytką, na co on krzyczy jak baba.

-Victorie! Oszalałaś?! - prycha i wyciera twarz chusteczką, którą podał mu szybko Louis, posyłając mi spojrzenie, mówiące, aby nie wkurzać Stylesa. - Rozumiem, że podobają ci się kwiatki i nie jestem zły, że porozdawałaś je połowie szkoły, ponieważ cieszę się, że zostawiłaś sobie ten najładniejszy, ale naprawdę, nie musisz we mnie rzucać jedzeniem. Wystarczy dać buziaka.

-Działasz mi na nerwy, Styles. - warczę i rzucam w niego klopsikiem, wywołując zbiorowy okrzyk podziwu moich przyjaciół.

-Vicky, usiądź na miejsce. - mówi twardo Louis mierząc nas wzrokiem. - Harold, odłóż te truskawki, proszę. - Jednak na nic nie zdają się jego prośby, ponieważ Harry celuje we mnie jednym z owoców.

I trafia, a ja nie pozostaje mu dłużna i odrzucam w niego ziemniakiem.
Niestety przypadkiem trafiam w Louisa, który już nie ma zamiaru próbować nas uspokoić, zamiast tego sam zaczyna rzucać.

Gdy słyszę wkurzony głos Julie, wiem, że cały nasz stolik bierze udział w wojnie.

Cały stolik?
Cała stołówka bierze udział z Króla Stylesa i wszędzie jest jedzenie.

-Sama chciałaś, Victorie. - słyszę głos mojego przyjaciela i czuję jego ramiona wokół mojej talii. - Ja tylko spełniam twoje marzenia.

Uśmiecham się lekko i szybko się schylam, widząc nadlatującą pizzę, która trafia w Nialla. Blondyn ryczy dziko i rzuca na oślep pozostałoscią lodów.

-Jesteś nienormalny, wiesz? - śmiejąc się zwracam się do Harry'ego, który zbliża się do mnie i szepcze mi do ucha.

-I tak mnie kochasz! - a następnie wskakuje na stół. - KRÓL POWRACA, NAPRZÓD DRUŻYNO!

Słyszę ryk Nialla, pisk Louisa i śmiech Liama, i sama zaczynam się śmiać, wraz z Julie i Natalie idąc za chłopakami i rzucając w nich ukochanymi hot dogami Horana.

----

Po szkole powoli wracam do domu z Louisem, rozmawiając o dzisiejszej bitwie. Chłopak uśmiecha się szeroko i co jakiś czas wybucha śmiechem, jednak czuję, że coś go trapi.

-Lou-Lou, naprawdę nie interesuje mnie kolor nowych majtek Harry'ego. - wywracam oczami słysząc cichy śmiech przyjaciela. - Mam nadzieję, że to nie różowy, bo to byłoby niepokojące!

Louis drapie się po głowie i omija kałużę skacząc przez nią, krzycząc w międzyczasie "JESTEM KUCYKIEM PONY!"

-Louis... - kręcę z uśmiechem głową. - Powiedz mi co cię trapi. Natychmiast.

Jego uśmiech gaśnie, gdy orientuje się, że przejrzałam go na wylot. Znam go lepiej, niż mu się wydaje. Wzdycha ciężko i siada na pobliskiej ławce.

-Niby czemu miałoby mi coś się stać? - pyta zaintrygowany.

-Proszę Cię. - parskam. - Przez całą drogę ani razu nie nazwałeś mnie deską.

Tomlinson wybucha śmiechem i klepie miejsce obok siebie, dając mi znak, abym przy nim usiadła obok niego. Gdy siadam, opiera swoją głowę o moje ramię i zaczyna się zwierzac.

-Nie wiem jak zaprosić Nat na bal. - mruczy cicho. Przebiera nerwowo nogami, dając znak o swoich emocjach. - Nawet nie wiem, czy by chciała... Ostatnio oddaliliśmy się od siebie, co zresztą zauważyłaś.

10 Questions / H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz