*4*

246 23 2
                                    



Rozrywający czaszkę ból skutecznie wybudził mnie ze snu. Jęknęłam cicho zostając zaatakowaną przez oślepiające światło słoneczne, które wdzierało się przez szczeliny żaluzji. Kiedy w końcu zdołałam przyzwyczaić zmęczone oczy do jasności, westchnęłam ciężko i z trudem podniosłam się do pozycji siedziącej. Później, tak jak co rano, staksowałam pomieszczenie leniwym wzrokiem, po czym w akompaniamencie kolejnego westchnięcia; wstałam. Zarzuciłam na siebie bluzę leżącą w rogu łóżka i powlokłam się w stronę łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro o mało co nie dostałam zawału. Poprzedniego wieczoru najwyraźniej darowała sobię zmywanie makijażu, bo teraz miałam go rozmazanego po całej twarzy. Umyłam twarz i związałam włosy w coś co miało przypominać kok, jednak dałam sobie spokój z dokładnością, kiedy trzecia próba również stworzyła na mojej głowie coś na wzór gniazda dla ptaków. Niezadowolona wyszłam z łazienki i lekko już żywszym krokiem ruszyłam w dół po schodach. Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, a chwile potem stłumione przekleństwo, wypowiedziane znanym mi już głosem. Zatrzymałam się w półkroku, kiedy do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia z poprzedniego dnia. Wiem na pewno, że Zach spał na kanapie, jednak reszta wątków gdzieś mi umknęła.

- Grace? - Niepewnym krokiem ruszyłam dalej, aż w końcu byłam na tyle nisko, żeby móc go zobaczyć. Stał przy kuchence i smażył coś na patelni, jednak kiedy zauważył, że w końcu zeszłam na dół odwrócił się i uśmiechnął do mnie pięknie. - Cześć.

- Cześć. - odpowiedziałam uśmiechając się lekko. Postanowiłam nie trwać dłużej w niepewności i upewnić się co do wczorajszych wydarzeń. - Zach, przestań na chwilę... smażyć. - poprosiłam, kiedy ten chciał znów wrócić do naszego jak przypuszczałam przyszłego śniadania. - Co się wczoraj działo?
- Nic, Grace, spokojnie. - odpowiedział przyjaźnie, na co mogłam odetchnąć z ulgą. - Niewinny pocałunek nic więcej. - dodał wracając do śniadania, a ja nie mogłam wyczuć w jego głosie określonych emocji.

Kiedy o tym powiedział, przypomniałam sobie, że faktycznie tak było i mimowolny uśmiech rozkwitł na mojej twarzy.

- To akurat pamiętam – odparłam wesoło, a Zach znów na mnie spojrzał, tylko tym razem wyglądał na totalnie oszołomiengo. Patrzył na mnie z lekko rozwartymi ustami i drewnianą łyżką wetkniętą w żółtą papkę na patelni. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do niego, po czym delikatnie go pocałowałam. Pozostawiając łyżkę zupełnie samą, przełożył rękę na moją talię i przyciągnął mnie trochę bliżej, odwzajemniając pocałunek. Czułam jak uśmiech się między nimi, przez co sama nie mogłam się powstrzymać przed uniesiem kącików ust ku górze.

- Zach. - zaczęłam kiedy w końcu pozwolił mi się odsunąć. Spojrzałam mu głęboko w oczy, po czym wyznałam mu to co męczyło moje nozdrza od kilku minut. - Jajecznica ci się pali.

- Cholera. - zaklą i znów złapał za łyżkę.

Parsknęłam cichym śmiechem i oznajmiłam, że idę wziąć prysznic. Zapewniłam go również, że na pewno dam sobię radę sama i mimo że wciąż nalegał, nie będę potrzebowała jego pomocy. Już miałam wchodzić na schody kiedy niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi. Obróciłam się na pięcie, zmieniając kurs w ich stronę. Uchyliłam je lekko i wychyliłam głowę chcąc zobaczyć kto stoi po drugiej stronie. Z początku ciężko było mi go rozpoznać, bo miał na sobie kaptur i okulary przeciwsłoneczne, jednak wystarczyło parę seknud żeby wiedzieć kto stoi już poraz drugi na tym ganku.

- Kradzieże wciągu dnia mają mniejszą szansę powodzenia. - nie miałam pojęcia skąd we mnie tyle determinacji, żeby móc zebrać się na takie mocne słowa. Ale póki to coś działało, nie przeszkadzało mi to.

- Właściwie to przyszedłem ci podziękować. - odparł cicho, upychając ręce jeszcze głębiej w kieszeniach.

Uniosłam brwi analizując jego wcześniejsze słowa.

KNOW LOVE | Jesse RutherfordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz