Rozdział I

2.6K 138 105
                                    

Edit: Słowem wstępu...

Wracając tu po latach, chciałabym powiedzieć kilka zdań osobom, które dopiero co odkryły tę historię. Mianowicie
Ta książka jest moim startem, debiutem w pisaniu. Zachęcam więc gorąco do przebrnięcia przez te kilka rozdziałów - ino historia się spodoba? - a następnie przejścia do drugiej części - Kradzieży, którą zaczęłam z większym doświadczeniem i piszę do teraz. Osobiście jestem z niej dumna. Z pewnością im dalej będziecie podążali, zauważycie różnicę na lepsze.

Pamiętacie, że bezproblemowo przyjmuję uwagi, pomoc, propozycje, rady i krytykę.

Miłej lektury ♡
Autorka

___________________________________

Ciemność i żar ognia... Krzyk, płacz, przerażenie... Wszystko to siedzi w mej głowie, nie dając ani szczypty spokoju. Nie chcę o tym myśleć, nie chcę! Ale niestety nie potrafię.

Biegłam przez las zlana potem. Moje zziębnięte, bose stopy już nie wytrzymywały ciężaru mojego ciała, dlatego co chwilę zdobywałam kolejne rany od upadku.

Muszę biec! Muszę biec!

Włosy ociekały mi cieczą. Moja suknia, przesiąknięta krwią i pełna dziur, nadawała się już tylko na śmietnisko. Co chwila czułam krople deszczu na mej twarzy. Choć nie tylko deszczu. Moje łzy ciekły po policzkach bez kontroli.

Biec! Biec! Muszę tylko...

Widziałam drogę. Choć w tej ciemności każdy by się zgubił, ja miałam światło. Światło medalionu, który nie był zwyczajny.

...dobiec do miasta...

Koniec. Ciemność przejęła me oczy. Opadłam na ziemię bez kontroli. Chwilę leżałam czując jak moje ciało odmarza. W tym momencie urwała się taśma.

***

Przebudziły mnie czyjeś rozmowy. Choć były bardzo ciche, słyszałam je. Otworzyłam oczy. Jednak od razu je zamknęłam, ponieważ poraziło mnie światło. Drgnęłam i poczułam okropny ból. Ból tak silny, że nie mogłam się ruszać. Leżałam więc tak i przysłuchiwałam się rozmowom.

— Co takiego? — damski głos. Musiała się zdziwić, bo te pytanie było głośniejsze.

Usłyszałam jakby otwieranie drzwi.

— Ciszej. Przygotuj kąpiel, ja zajmę się dziewczyną — to już był głos męski.

Chciałam zobaczyć, co się dzieje, ale nadal nie mogłam otworzyć oczu. Z trudem zrobiłam to. Ujrzałam wysokiego mężczyznę odwróconego tyłem. Był ubrany w czarny garnitur. Najwyraźniej był lokajem. Dotarło do mnie, że leżę na wielkim łożu w przestronnym pokoju. Odchrząknęłam, a lokaj odwrócił się.

— Oh, widzę, że się panienka obudziła. Dzień dobry.

— Dzień dobry? — odpowiedziałam.

Mężczyzna zrozumiał, o co mi chodzi.

— Nazywam się Sebastian Michaelis i jestem lokajem w tej oto rezydencji Phantomhive.

Rezydencja Phantomhive? No ładnie.

— Resztę dowie się panienka przy kolacji od Panicza. Może się panienka podnieść? — spytał.

— Chyba tak... — Podniosłam się i jęknęłam z bólu.

— Ajajaj... Niedobrze. Rany panienki się jeszcze nie zagoiły, choć spała panienka dwa dni.

— Dwa dni? — zdziwiłam się. Właściwie, co takiego się stało?

— Dziś gorset trzeba zaciągnąć lżej... Pomogę panience wstać.

Wyciągnął rękę. Po chwili podałam mu swoją bez słowa. Wstałam z trudem, lecz nie okazałam tego.

— Którą chciałaby panienka suknię? — wskazał na długi, niski stolik ręką. Były na nim położone trzy kreacje. Wskazałam na niebieską. Już wolałam tą, niż czerwoną lub żółtą.

— Rozumiem. Proszę ze mną.  — Zgarnął suknię ze stolika i odszedł w stronę mniejszych drzwi. Podążyłam za nim.

Pomieszczeniem okazała się być łazienka. Duża, biała i czysta. Stała jedna wielka wanna, zlew, toaleta oraz wielkie lustro przyozdobione pięknymi niebieskimi falami i wzorami w kształcie kwiatów. Kafelki były w kształcie biało-błękitnej szachownicy. Bardzo jasno niebieskie zasłony świetnie komponowały się z przestrzenią.

Przy wannie stała kobieta. Nie za wysoka, ubrana w granatową suknię do łydek z białym fartuchem. Miała wiśniowe włosy, okulary oraz czepek. To musiała być pokojówka.

— Mey-Rin, przygotowałaś tą kąpiel? — zapytał Sebastian.

Kobieta drgnęła.

— T-tak, jest gotowa —odpowiedziała.

— W takim razie zajmij się nią. — Nie byłam pewna, czy chodziło o mnie.

— Dobrze!

Lokaj wyszedł, a pokojówka pomogła zdjąć ze mnie suknię nocną i stare bandaże. Weszłam do wody z pianą i poczułam niesamowite pieczenie ran. Umyłam się i wytarłam. Kobieta zmieniła opatrunki i pomogła nałożyć nowe ubranie.

— Jak panienka ma na imię? — Zaczęła temat.

— Hę? A... Nel. Jestem Nel.   — Odpowiedziałam.

— Śliczne imię... Ile panienka ma lat?

— Trzynaście. Od przed wczoraj.

— Ah, w takim razie wszystkiego najlepszego! Chym... Przed wczoraj był dziewiąty sierpnia... Rozumiem.

— Dziękuję.  — Uśmiechnęłam się sztucznie.

Najlepszego? Co jeszcze w moim życiu mogłabym mieć najlepszego? Cóż, to tylko typowe życzenia.

— Teraz gorset... — mówiła do siebie.

— Ten lokaj... Sebastian... on mówił, że gorset mam mieć zaciśnięty lekko.

— Oczywiście. Już się robi!

Spojrzałam na siebie w lustrze. Wyglądałam pięknie. Niebieska suknia nie była zbyt długa (widać było błękitne pantofelki), bez ramiączek, a przy tali przyszyte były dwie białe różyczki. Mey-Rin spięła mi włosy spinką z białą różą na bok. Byłam pod wrażeniem. Nie spodobał mi się tylko plaster na policzku.

— Aa... Gdzie jest mój medalion? — zapytałam.

— Medalion? Jaki... Ah, tak! Już go niosę.

Wyszła, a ja zostawałam sama. Czułam piękny zapach wanilii zmieszany z zapachem kwiatów na parapecie. Nadal nie rozumiałam o co chodzi. Jak się tu znalazłam? Co właściwie się stało tamtej nocy? Wszystko wyglądało na to, że niedługo miałam się tego dowiedzieć...

Odmienić los | Kuroshitsuji | Ciel x OC|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz