- Mam tego dosyć!
Ciszę panującą w bibliotece zakłócił huk od strony drzwi. Gość czytający powieść o niewybrednej treści w popłochu zamknął księgę, rozglądając się w poszukiwaniu intruza i zasłaniając tytuł dłonią. Kilkoro obecnych aż podskoczyło ze strachu. Zaczęli szukać wzrokiem sprawcy hałasu, by rzucić mu spojrzenie pełne zgorszenia. I prędko go znaleźli - to pewien jasnowłosy młodzieniec właśnie wkroczył do czytelni.
- Oto raport z dzisiejszej misji - powiedział, ciskając kartki na biurko, przy którym siedział starszy mężczyzna. Kolejne osoby poruszyły się na krzesłach. - A to z wczorajszej. I przedwczorajszej.
Rzucił gościom ponure spojrzenie. Siedząc przy biurkach, w milczeniu oddawali się lekturze, ciesząc się ciepłem promieni ogrzewających skórę i przyjemnie parzących dłonie. Był to piękny, spokojny dzień - tak leniwy, że czytelnicy co i rusz zapadali w drzemkę, przynajmniej dopóki ktoś nie postanowił zburzyć ich spokoju.
Popołudniowe słońce wpadało przez strzeliste okna, zalewając wnętrze blaskiem. Chłopak zasłonił ręką oczy, krzywiąc się. Świetnie. Nawet głupia pogoda musiała być przeciwko niemu.
- Dobra robota. - Starzec popatrzył na niego i odchrząknął, poprawiając okulary na nosie. Przez jego oczy przemknął błysk zdziwienia. - Uporałeś się z tym zadziwiająco szybko.
Młodzieniec spojrzał na niego z rumieńcem gniewu. Oparł dłonie na blacie i pochylił się. Sprawiał wrażenie wściekłego, co w zestawieniu z jego urodą nie wyglądało zbyt groźnie.
Miał twarz niewiniątka: czyste, błękitne oczy ocienione długimi rzęsami i zadarty, upstrzony piegami nos. Idealnie wykrojone wargi wykrzywiały się w nieprzyjemnym grymasie. Rozwiana czupryna, okalająca nieco zbyt odstające uszy, nadawała chłopakowi zawadiackiego uroku.
- Chciałem mieć to z głowy, Starszy Skrybo. Trudno mi się dziwić, skoro od miesiąca nie dostałem żadnego - zaakcentował - ale to żadnego normalnego zlecenia.
- A jakież to jest twoim zdaniem normalne, hmm, zlecenie? - Skryba zmrużył zmęczone oczy i westchnął. Popatrzył na niego z widoczną niechęcią. - Fayu, kiedy ty będziesz zadowolony?
Fay cofnął się i spojrzał za siebie. W bibliotece przesiadywali sami Hmm'oganie. Zaczytywali się w księgach, na wpół udając, że robią coś pożytecznego, a na wpół faktycznie pracując. Olbrzym pogrążony w lekturze erotyku głaskał się po długiej brodzie, w zamyśleniu nawijając włosy na palec, a siedzący obok jegomość cichutko chrapał. Wszyscy goście mieli podobne pękate brzuchy i bujny zarost, i w podobny sposób ułożyli się wygodnie na krzesłach. Fay był zupełnie inny, od wyglądu począwszy i na nastroju skończywszy, lecz nie to różniło go od nich najbardziej.
W przeciwieństwie do niego mieli liczne przywileje. Nie musieli na przykład użerać się z niechcianymi misjami. Szczerze mówiąc, zaczynał mieć tego serdecznie dosyć.
- Wtedy, gdy przestanę zbierać same najgorsze przypadki. - Oskarżycielskim gestem wskazał na kartki. - To doprawdy ciekawy zbieg okoliczności, że ciągle na nie trafiam.
Odpowiedziało mu znaczące milczenie. Zniecierpliwiony, skrzyżował ramiona.
- I? - spytał. - Doczekam się wyjaśnienia, komu przeszkadzam tak bardzo, że musi uprzykrzać mi pracę?
- Hmm, hmm. - Skryba pozbierał kartki. - Może jeszcze się nie zorientowałeś, ale Biuro do Spraw Nadzwyczajnych nie przepada za nadgorliwymi... gośćmi. Goście powinni siedzieć cicho i słuchać się gospodarza.

CZYTASZ
Światła Faerie
FantasyFay jest Łowcą - jednym ze strażników Wyobraźni. Odwiedza fikcyjne światy, gdzie porządkuje historie, naprawia błędy w ich fabułach i przywołuje niepokornych bohaterów do porządku. Stara się jak najlepiej wypełniać swoje zadania. Pewnego dnia jednak...