Przez kilka sekund nie docierało do nich nic poza głośnym buczeniem. Magiczna energia napierała na ich ciała, powodując, że z bólu zacisnęli zęby najmocniej jak potrafili. Tonęli w lodowatym świetle, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Wirowali pomiędzy wymiarami, czując, jak wszystko wokół się kręci, a obca czasoprzestrzeń wciąga ich w głąb innego świata. Kiedy oboje myśleli, że już dłużej tego nie wytrzymają, kula światła bezceremonialnie wyrzuciła ich na zewnątrz. Wylądowali, widząc przed sobą tylko ciemność, chwilowo oślepieni blaskiem portalu, ale wtem poczuli ból upadku, a następnie chłód posadzki. Dopiero po chwili ich oczy przyzwyczaiły się do obcego świata i spostrzegli, że znajdują się w wielkiej sali bankietowej.
Fay wstał, rozcierając obolałe kolana. Rozejrzał się wokół. Wyglądało na to, że trafili w sam środek przyjęcia. Do uszu chłopaka sączyła się muzyka wygrywana przez zespół złożony z mężczyzn w eleganckich garniturach. Pary tańczących kołysały się w rytm utworu, podobnie jak wypełnione winem kieliszki w rękach gości prowadzących ożywione dyskusje.
— Jak zwykle miękkie lądowanie.
Mruknięcie niezadowolenia wyrwało go z zamyślenia. Neyrin właśnie usiłowała się podnieść, poprawiając zmierzwione włosy. Wyciągnęła gumkę i spięła je w niedbały kucyk.
— Widzisz gdzieś Lexie? — Fay próbował wyłowić policjantkę wzrokiem.
Przyjaciółka wspięła się na palce, usiłując dojrzeć cokolwiek w morzu głów. Otaczały ich kobiety w zwiewnych sukniach oraz szykowni mężczyźni sunący po parkiecie, ale żadne z dwojga Łowców nie widziało głównej bohaterki.
— Nie ma sensu bawić się w chowanego. — Neyrin sięgnęła do kieszeni. — Sprawdzę, gdzie ona jest.
Wyciągnęła Kompas Łowcy i położyła go na dłoni. Pokręciła małą śrubką z boku urządzenia. U góry pojawił się napis: Główny Bohater. Igła zaczęła wirować, wprawiając przyrząd w drżenie, a po chwili zatrzymała się, by wskazać kierunek.
— Chodźmy. — Ruszyła w głąb sali.
Ściskając Kompas Łowcy, Neyrin szła naprzód i rozglądała się naokoło. Fay podążał tuż za nią, choć miał wrażenie, jakby raczej płynął — przenikał przez sylwetki gości, którzy nie zauważali jego obecności, zupełnie jak duch. Ludzie beztrosko patrzyli przed siebie i uśmiechali się do swoich rozmówców, nieświadomi faktu, że Łowca właśnie przemknął im przed oczami. Mimo że robił to już wiele razy, wciąż czuł się co najmniej dziwnie, kiedy przechodził przez cudze ciała i ściany, nie napotykając żadnego oporu, niczym zjawa strasząca w ponurym zamczysku.Wzdrygnął się, mijając grubego mężczyznę, który zawzięcie przemawiał, machając rękami i plując resztkami jedzenia. Pomyślał, że bycie niematerialnym miało jednak swoje plusy — na przykład nie musiał martwić się o to, że padnie ofiarą ostrzału z cudzych ust.
— Znalazłam. — Neyrin wskazała palcem postać stojącą przy stole. — Mogę się założyć, że to ta apetyczna scena.
Fay zobaczył kobietę w długiej czerwonej sukni. Pochylona nad paterami, z dość niemądrą miną wahała się nad wyborem ciasta. Wyciągnęła dłoń w kierunku tortu bezowego, ale po chwili cofnęła ją i wyprostowała się, wydając z siebie ciche westchnienie. Z tej odległości chłopak nie widział, czy oczy nieznajomej były barwy chabrów, ale nie miał żadnych wątpliwości, że właśnie patrzy na Lexie Collins.
— Mamy ją — stwierdził. Do jego nozdrzy dotarł zapach szarlotki, a żołądek zaczął wykonywać dziki taniec. — Obawiam się jednak, że nie powinniśmy przyłączać się do uczty.
— No tak. Na śmierć o tym zapomniałam. Przecież jesteśmy w przeszłości. Nie wolno nam niczego ruszać, prawda?
— Może nie niczego, ale powinniśmy być bardzo ostrożni przy wprowadzaniu jakichkolwiek zmian. Z przeszłością nie ma żartów. Musisz o tym pamiętać.
CZYTASZ
Światła Faerie
FantasyFay jest Łowcą - jednym ze strażników Wyobraźni. Odwiedza fikcyjne światy, gdzie porządkuje historie, naprawia błędy w ich fabułach i przywołuje niepokornych bohaterów do porządku. Stara się jak najlepiej wypełniać swoje zadania. Pewnego dnia jednak...