Rozdział 8

274 35 21
                                    


Weszliśmy do wesołego miasteczka i od razu skierowaliśmy się do kasy po bilety. Na szczęście nie musiałam od razu wybierać atrakcji, bo wszystkie bilety były uniwersalne i kosztowały tyle samo. Zabraliśmy 10 kolorowych żetonów i zaczęliśmy się zastanawiać gdzie idziemy najpierw. Wybór padł na największą kolejkę górską.

- Ja się trochę boję - stwierdziłam gdy siedzieliśmy już w wagoniku czekając na start.

- Nie bój się. Jestem obok - odparł i złapał mnie za rękę.

Po chwili ruszyliśmy. Na początku jechaliśmy powoli ale w mgnieniu oka kolejka przyśpieszyła, a ja telepałam si3 ze strachu. Gdy Alan objął mnie ramieniem poczułam się bezpieczniej, a po moim ciele przeszły ciarki.

Mam nadzieję, że tego nie poczuł.

Następnego dnia

Przeglądałam facebook'a w moim laptopie gdy poczułam wibrację w kieszeni. Wyciągnęłam komórkę i odczytałam wiadomość.

Vera: Bądź gotowa na 17 :)

Spojrzałam na zegarek. 16:21! Szybko wyłączyłam urządzenie i zabrałam ze sobą do łazienki wcześniej przygotowane ubrania. Były to krótkie, czarne spodenki i wiśniowa bokserka. Wzięłam szybki prysznic, a następnie umyłam włosy. Wysuszyłam je i lekko zakręciłam końcówki. Zrobiłam jeszcze makijaż i umyłam zęby. Gotowa wyszłam z łazienki i odetchnęłam z ulgą widząc, że zostało mi 15 minut. Wyjęłam jeszcze z garderoby czarny sweterek i ubrałam na siebie. Do kieszeni w moich spodniach włożyłam telefon i kasę. Postanowiłam nie brać torebki i trzymać najpotrzebniejsze rzeczy przy sobie. Z półki zabrałam jeszcze moje wiśniowe vansy i usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Lennie, to do ciebie! - usłyszałam Alana i sprawdzając czy wszystko mam zeszłam na dół. W progu stała moja przyjaciółka ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę i czarne szpilki. Wyglądała ślicznie.

- Gotowa? - zapytała Veronica gdy przytulałam ją na powitanie. Kiwnęłam głową.

- Ekhm - chrząknął brunet. - Gdzie się wybieracie?

- Jedziemy na imprezę - oznajmiłam i zawiązałam sznurówkę w moich butach.

- Len, ale wiesz, że ja ci nie pozwoliłem.

Zamarłam. Kim on jest do jasnej cholery, że zabrania mi wychodzić na imprezę.

- Obiecuję, że nic się jej nie stanie i wróci maksymalnie o północy - zaczęła ratować mnie blondynka widząc, że się zdenerwowałam.

- Okej. Ale uważaj na siebie i jak coś to dzwoń - po tych słowach zniknął w kuchni, a ja poczułam ulgę.

- To co? Idziemy? - zapytałam widząc, że dziewczyna się trochę niecierpliwi.

Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do zamówionej przez dziewczynę taksówki. Po dziesięciu minutach wysiadłyśmy przed ogromną willą i zapłaciłyśmy kierowcy. Rozejrzałam się a moje usta uformowały się w wielkie 'o'.

Ten chłopak i jego rodzina to jacyś miliarderzy.

- Idziesz? - usłyszałam i spojrzałam na Verę która stała już z 5 metrów ode mnie.

- T-Tak - rzekłam i podeszłam bliżej.

Weszłyśmy bez pukania do budynku. Nikogo jeszcze nie było. Przypomniało mi się, że mamy pomóc właścicielowi w przygotowaniach. Po chwili w korytarzu pojawił się chłopak o ciemnych włosach i oczach. Ubrany był w ciemne spodnie; białą koszulę i czarną, skórzaną kurtkę.

- O, już jesteście - odezwał się swoim męskim głosem.

- Tak. Cześć - przytuliła go moja towarzyszka. - Mark to moja przyjaciółka Lennie, Lennie to mój stary kumpel Mark.

Przedstawiła nas a chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę. Od razu ją uścisnęłam.

- Miło mi cię poznać - powiedział a ja się uśmiechnęłam. Odwzajemnił gest.

- Mi również.

- To czym się mamy zająć? - zapytała Veronica gdy weszliśmy w głąb domu.

- Meble są już prawie poustawiane. Zajmijcie się przekąskami, napojami alkoholem a ja skończę moją robotę.

Udałyśmy się w stronę kuchni, gdzie na wyspie kuchennej leżał cały stos opakowań różnych chipsów, pop cornu, ciastek i innych pyszności. Na podłodze stało pare zgrzewek różnych płynów typu cola, sprite i fanta. Na blacie obok lodówki znajdowało się mnóstwo puszek z piwem, kilka butelek wina czerwonego i białego oraz chyba z 20 różnego rodzaju wódki.

- Chodź. Musimy to poukładać na stole w salonie. Wyjmij z szafki plastikowe kubeczki i talerzyki - wskazała palcem gdzie się znajdują. Wykonałam jej polecenie i zeczęłyśmy wszystko zanosić na ogromny stolik w największym pomieszczeniu domu. Postanowiłyśmy część prowiantu zostawić w kuchni.

- Wszystko gotowe - oznajmiłyśmy siadając na kanapie przy krzątającym się Marku.

- Dzięki za pomoc - powiedział i posłał nam uśmiech.

- Nie ma sprawy - rzekłam spoglądając na Verę. - Gdzie jest toaleta?

- Idź do końca korytarza. Ostatnie drzwi po lewej.

Posłuchałam i wyszłam kierując się we wskazane miejsce. Po kilku minutach wróciłam do salonu i zobaczyłam sporą grupkę ludzi, którzy przyszli chwilę wcześniej. Rozejrzałam się i zobaczyłam blondynkę rozmawiającą z jakimś rudym chłopakiem. Postanowiłam pójść potańczyć.

Ludzi przybywało i robiło się coraz ciaśniej. W powietrzu unosił się zapach alkoholu, papierosów i potu. Postanowiłam wyjść i się przewietrzyć. Na dworze było już ciemno i dosyć chłodno. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na zegarek. Było już po 22.

Jak ten czas szybko leci.

Miałam dwa nieodebrane połączenia i 3 wiadomości.

1913
Alan: Wszystko okej?

20:49
Alan: Dobrze się bawisz?

21:37
Alan: Odezwij się. Wszystko w porządku?

Ja: Tak, przepraszam nie słyszałam telefonu. Jest okej :)

Stałam przed willą i opierałam o ścianę. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam moją przyjaciółkę całującą się z jakimś chłopakiem. Przyjrzałam się mu bliżej. To był Alex. Wyglądali na szczęśliwych i naprawdę zakochanych. Po chwili widziałam jak nastolatek wnosi ją do domu i niesie na górę. Zaśmiałam się i powróciłam myślami do mojego dzieciństwa. Na niektóre wspomnienia w oku zakręciła mi się łza.

- Dlaczego tu tak sama stoisz? - z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos. - Nie zimno ci?

- Spojrzałam w lewo i ujrzałam stojącego obok mnie z papierosem w ręku Marka.

- Wyszłam się przewietrzyć.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, dzięki czemu lepiej się poznaliśmy, a przez ten czas chłopak wypalił 3 papierosy.

- Idę do środka. Idziesz?

- Jeszcze chwilę tu zostanę - odparłam i zobaczyłam że chłopak odchodzi. Spojrzałam przed siebie i poczułam na ramieniu czyjąś rękę.

- Coś jescze Mark? - rzuciłam i się odwróciłam głowę. Zamarłam.

***
Ta dam! I mamy kolejny rozdział :D Jak myślicie, kogi zobaczyła Lennie?
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale, prawda? Mam nadzieję, że sie podoba. Jeżeli tak to zostaw po sobie jakiś ślad, bo on bardzo motywuje.
Pozdrawiam
Karisiax

Nie możemy być razem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz