Rozdział 15

156 20 1
                                    

Alan P.O.V.

- Alan! - usłyszałem krzyki Dylana. - Mamy przecież coś do załatwienia!

Nakryłem twarz poduszką i cicho jęknąłem. Dopiero po chwili uprzytomniłem sobie, że chodzi o Lennie. Zerwałem się z łóżka patrząc na zegarek. Szybko się ogarnąłem i zszedłem na dół do kuchni, gdzie chłopaki jedli śniadanie.

- To co, jaki mamy plan? - zapytałem wyjmując z lodówki artykuły potrzebne do zrobienia kanapek.

Joe zaczął przedstawiać nam plan działania. Gdy wszyscy byliśmy gotowi wsiedliśmy do samochodu. Postanowiliśmy, że na wszelki wypadek Marcus podczas naszej 'misji' zaczeka w aucie.

Po kilkudziesięciu minutach zajechaliśmy na miejsce. Całą trójką wysiedliśmy i skierowaliśmy się do wejść. Joe poszedł ze mną do lewych drzwi, natomiast Dylan tymi z drugiej strony.

Cicho weszliśmy do środka. Byliśmy przygotowani na atak ze strony Marka lub Leo. Rozglądaliśmy się po pomieszczeniach. Nagle usłyszałem czyjś pisk i krzyk.

- Tam! - cicho krzyknąłem do mojego towarzysza, pokazując pistoletem na szare metaliczne drzwi, które były uchylone.

- Zo-zostawcie mnie! - krzyczała dziewczyna.

Otworzyłem delikatnie drzwi. Ujrzałem odwróconych do mnie tyłem dwóch chłopaków i dziewczynę. W kącie siedziała skulona Len przykuta kajdankami do jakiejś rury. Po chwili dostrzegłem w lewym wejściu Dylana. Dogadaliśmy się szybkim spojrzeniem i chcieliśmy już wkroczyć do akcji, gdy odezwał się Mark.

- Myśleliście, ze to się wam uda? - odwrócił się i skierował w moją stronę broń. Po chwili zrobili to samo jego towarzysze. Miałem wrażenie, że nie zauważyli brata Lennie. - To źle myśleliście. To, że kiedyś udało się wam mnie wsypać policji, nie znaczy, że teraz też mnie pokonacie - zaśmiał się.

Nagle zobaczyłem, że Dylan za ich plecami zakrada się do nastolatki i odkuwając kajdanki wynosi ją na zewnątrz.

Dobrze, że chociaż ona przeżyje. Ja jestem nie ważny. Ona jest najważniejsza i nie może dziać się jej krzywda.

Moje rozmyślenia przerwał strzał. I kolejny. Mark strzelił w jakiś mebel. Kolejny wybuch. Huk opadającego na ziemię ciała. Odwróciłem się. Na ziemi leżał Joe, a z jego szyi sączyła się krew.

- Mogłem zabić jedną osobę, mogę i drugą - odparł bez emocji Cooper. - Skoro ty mogłeś zabić najważniejszą osobę w moim życiu, moją mamę, to ja mogę rujnować twoje życie.

- T-twoją mamę?! - wrzasnąłem.

- Tak. Nie pamiętasz tego pięknego dnia? -  zapytał z sarkazmem w głosie. - Przecież wtedy rozpoczęła się nasza znajomość. Od początku miałem taki plan, aby zemścić się na tobie.

- Skąd ja mogłem wiedzieć, ze to była twoja matka! - warknąłem.

Podniosłem z ziemi ciało Joe'ego sprawdzają przy tym jego puls.

On nie żyje.

Skierowałem się do wyjścia z martwym chłopakiem.

- To jeszcze nie koniec, Johnson!

~*~*~

Lennie P.O.V.

Dylan wsadził mnie do samochodu. Cały czas się trzęsłam. Po chwili obok mnie znalazł się Alan, natomiast z kierownicą siedział Dylan, a na miejscu pasażera Marcus. Ale gdzie jest Joe?! Przecież był z nimi. Tam w środku.

Nie możemy być razem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz