Rozdział 14 + Ważna notka

212 24 14
                                    

JEŻELI TUTAJ JESTEŚ I CZYTASZ ROZDZIAŁ, NIE ZAPOMNIJ O PRZECZYTANIU NOTKI POD ROZDZIAŁEM!

Alan i ja udaliśmy się do drzwi. Chłopak przekręcił zamek w drzwiach, a następnie je uchylił. Stanęłam jak wyryta. Na schodach stał Dylan, cały we krwi i siniakach, a obok niego Mark trzymający lewą ręką mojego brata, a prawą broń przy skroni chłopaka. Łzy napłynęły mi do oczu. Brunet lekko pociągnął mnie do tyłu, a sam stanął przede mną.

- Czego chcesz Cooper? - warknął oschle na co drygnęłam.

- Ją - wskazał bronią w moją stronę, gdy wychyliłam głowę zza ciała Alana. Brunet wyciągnął rękę do tyłu i złapał moją dłoń. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz.

- Co ona ci zrobiła, hm?! - krzyknął, a Mark chamsko się uśmiechnął i zaśmiał.

- Wy nic nie rozumiecie? - wybuchł śmiechem. Ale nie takim radosnym. Takim sztucznym i szyderczym. Spojrzał na Alana, a potem na mojego brata.

- Ona mi nic nie zrobiła, natomiast wy - zamilkł na chwilę, a po chwili ponownie zaczął mówić. - Ona jest dla was ważna, więc chyba już wszystko jasne.

Nagle poczułam, że ktoś zatyka mi usta dłonią i łapie w pasie, a następnie ciągnie do tyłu.

- Alan, Lennie! - usłyszałam krzyki Dylana.

Przyjaciel mojego brata odwrócił się i zaczął biec w moim kierunku. Nie wiem co się dalej stało, bo poczułam ucisk, a następnie zobaczyłam ciemność.

Alan P.O.V.
- Alan, Lennie! - krzyknął mój kumpel, a ja poczułem jak puszcza moją dłoń.

Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem jak Miller ciągnie ją w stronę drugiego wyjścia z domu. Zacząłem biec by ich złapać, jednak nie zdążyłem bo chłopak wsadził ją do samochodu i odjechał z piskiem opon. Po chwili obok mnie pojawił się przerażony i zdenerwowany brat nastolatki.

- Musimy ich złapać - przerwałem ciszę, próbując ukryć strach.

- Tak, musimy - przytaknął.

Weszliśmy do domu. Dylan postanowił się umyć, a ja zadzwoniłem po chłopaków, którzy chwilę potem siedzieli obok mnie na kanapie.

- Jak ja mogłem do tego dopuścić! - karciłem się w myślach za porwanie Len.

- Alan, przecież to nie jest twoja wina - odparł Marcus.

- Gdybym mocniej ją trzymał, bardziej pilnował, szybciej biegał ona by była tu z nami. Cała i zdrowa. Nie wiadomo co oni z nią zrobią - denerwowałem się.

- Alan, wszystko będzie w porządku, zobaczysz. Oni nie są w stanie coś zrobić - powiedział Joe biorąc łyk kawy.

- Dylan, wszystko okej? - zapytałem widząc, że odkąd przyszli chłopaki nie odezwał się.
- C-co? - rzekł podnosząc swój wzrok na mnie.

- Pytałem czy wszystko w porządku?

- Nie! - krzyknął. - Nic nie jest w porządku! Straciłem siostrę, a ona o mały włos nie straciła mnie! Jak może być w porządku skoro wszystko jest niebezpieczne! - spojrzał na nasze miny. - Przepraszam, nie chciałem się unosić.

- Rozumiemy cię Dyl, ale na tą chwilę nie możemy nic zrobić.

Nasza rozmowę przerwał sygnał SMS-a. Wziąłem telefon do ręki i wpisałem hasło.

Odczytałem wiadomość:

Lennie: Pomocy - Fabryka okolice

Pokazałem chłopakom wiadomość od dziewczyny. W tamtej chwili cieszyłem się, że nastolatka prawie nie rozstaje się z komórką i zawsze mają przy sobie, a ci idioci nawet o tym nie pomyśleli.

- Musimy namierzyć jej telefon - po chwili namysłu odezwał się Joe. To w końcu on jest tym najmądrzejszym w naszej paczce.
- Tak, świetny pomysł - potwierdziłem. - Długo ci to zajmie?

- Myślę, że około godziny, maksymalnie dwóch.

- To na co czekasz?! Do roboty - pośpieszył go Marcus.

Dylan dalej siedział cicho i patrzył w podłogę. Martwił się, jednak w tamtej chwili zamartwianie nie było niczym pomocnym.

Kilka godzin później...

- Mam! - krzyknął Joe, a my poderwaliśmy się z miejsc. - Są w starej fabryce, w okolicach miasta. Dwadzieścia cztery kilometry na wschód.

- Joe jesteś mistrzem! - pochwaliłem go.

- To co, jedziemy tam, tak? - zapytał Marcus, a my się zaśmialiśmy, mimo ponurych humorów.

- Nie. Musimy opracować jakiś plan, a poza tym jest środek nocy - powiedział Dylan przeglądając coś w swoim telefonie.

- Prawda. Idźmy spać, rano coś wymyślimy - potwierdziłem, na co chłopaki przytaknęli.

Poszedłem na górę, wziąłem prysznic i położyłem się na łóżku. Gdy już zasypiałem obudził mnie sygnał wiadomości.
Lennie: Szybciej. Ratujcie

Po dłuższej chwili udało mi się przezwyciężyć lęk i zdenerwowanie. Zasnąłem.

Mark P.O.V.
Znajdowaliśmy się w fabryce. Mojej fabryce. Wykupiłem ją właśnie do takich celów jak ten.

- Co zamierzacie z nią zrobić? - zapytała blondynka spoglądając na przykutą kajdankami, śpiącą za parawanem, nastolatkę.

- To się jeszcze okaże - powiedział zbliżający się do nas Leo.

- Vera, skarbie, masz ochotę na szybki numerek? No wiesz tak na rozluźnienie atmosfery - zaproponowałem. Dziewczyna przytaknęła. Popatrzyłem na mojego kuzyna, chcąc dać mu do zrozumienia, że ma stąd iść. - Boże, Leo. Wychodzisz czy chcesz się zabawić z nami w trójkącik?

Chłopak speszył się i wyszedł do drugiego pomieszczenia, a moja dziewczyna zaczęła mnie namiętnie całować.

Lennie P.O.V.
Obudziły mnie głośne jęki. Po chwili zrozumiałam, co się dzieje. Przypomniałam sobie, że mam w kieszenie telefon. Korzystając z okazji wysłałam wiadomość do Alana.

Ja: Pomocy - Fabryka okolice

Czekałam z nadzieją na odpowiedź kilka minut. Niestety ona nie przyszła. Przez moja głowę przepłynęło wiele myśli na temat tego, że się o mnie nie martwią i wcale nie szukają.

***

Hello! Przezwyciężyłam lenistwo i napisałam! Możecie być ze mnie dumni 💪 To chyba najkrótszy rozdział, jaki jest w tej książce, ale pod koniec już zabrakło mi weny. Postaram się Wam to wynagrodzić i dodać w gratisie na tygodniu króciutki rozdzialik.

Mam do Was ważne pytanie dotyczące końca książki.
Mam cztery opcje zakończenia. Wpiszcie w komentarzu literkę propozycji, która najbardziej się Wam podoba.
A) Happy end bez drugiej części.
B) Happy end z drugą częścią.
C) Sad end bez drugiej części.
D) Sad end z drugą częścią.

Jeżeli macie jakieś pomysły na wątki etc śmiało piszcie tu lub na pv.

Pozdrawiam
Karisiax

Nie możemy być razem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz