(A/N: O ja cie ja cie!~ Tysiąc wyświetleń? Kiedy gdzie? Wut! Myślałam, że się nie będzie podobać!)
8:36
Imbecyl: Gdzie się podziewasz od rana?
Risuku: Masz pustą lodówkę, robię zakupy.
Imbecyl: Bo jem na mieście.
Risuku: Czas to zmienić, ćwoku.
Imbecyl: Gdzie mój portfel?
Przeczytano o 8:40.
Pomyślnie wylogowano.
Risuku pogwizdywała sobie, chodząc po sklepach.
Zbierała właśnie składniki do ulubionych potraw Izayi.
Zachichotała, wyobrażając sobie minę Imbecyla w tej chwili.
- Dobrze, że są te blogi fanek Izayi. Moi mali szpiedzy mogą mi nawet powiedzieć rozmiar jego gaci, jedna nawet coś wspominała o szczegółach anatomicznych... - mruczała pod nosem.
Zapłaciła za zakupy i powolnym krokiem, okrężną drogą zamierzała do mieszkania Orihary.
~~~
Shizuo nie wyobrażał sobie, że Mirai jest taka szybka. Szczęście, że jeszcze nic nie zrzuciła.
- Kici kici?
- Kiciać to sobie możesz na tamtą pchłę, za Chiny Ludowe nie pójdę do weterynarza.
- Jeśli masz ze mną zostać, musisz.
Shizuo padł na kanapę.
- Proszę? - mruknął w końcu.
- No dobrze...
~~~
9:21
Wiewióreczka: A ty gdzie?
Kanra: Szukam mojego portfela.
Wiewióreczka: No, to powodzenia~
Kanra: Czyli się przyznajesz?
Wiewióreczka: Musisz być w formie, jeśli chcesz się nawalać na mieście~
Kanra: Nie jesteś moją matką. Ani siostrą. Ani Namie.
Wiewióreczka: Namówię jej brata na ślub z nią i już do ciebie nie wróci :3
Kanra: Zaczynam sądzić, że to ty jesteś tym yandere.
Wiewióreczka: Nope. Not yet.
Kanra: ...
Wiewióreczka: Żarcik.
~~~
Weterynarz wyglądał jak po jakiejś niezłej walce, przynajmniej takie było zdanie Shizuo, gdy żegnał się z nim odbierając Mirai.
- Co cię tak irytuje w lekarzu?
- Następnym razem jak ty będziesz u lekarza, powiedz mu żeby mierzył ci w tyłku temperaturę, to się przekonasz. - syknęła Mirai - Dawno nie dostałam tyle leków, czuję się taka naćpana...
Kotka potrząsnęła łebkiem i mocniej uczepiła się ubrania blondyna.
- Przynajmniej ty nie trzymasz mnie w stuletnim nosidełku. - mruknęła cicho pod nosem.
- Ile problemów z jednym kotem... - westchnął Shizuo. - Później idę do pracy, dla twojej wiadomości.
- Będę psem obronnym?
- Nie trzeba.
- Na szczęście.
~~~
Izaya spojrzał z zaciekawieniem na Risuku, przygotowującą dla niego jakąś tam kolację.
W sumie nie interesowała go bezpośrednio kolacja.
Obserwował raczej dziewczynę, jak niemal z chirurgiczną prezcyzją wszystko przygotowuje.
Jej matowe, stalowe spojrzenie ignorujące każdy szmer czy hałas.
W pewnym momencie mężczyzna rzucił w nią scyzorykiem.
Schwyciła ostrze w locie i minimalnie się uśmiechnęła.
- Na pewno masz coś do zrobienia, Izaya. - odparła spokojnie, ale nie natarczywie.
- Jeśli mam to gdzieś to...
- To jedz. - przyniosła mu ulubionego tuńczyka, po czym zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy.
- Musiałaś powydawać tyle kasy?
- Stać cię na dwanaście aktywnych telefonów, nie zbankrutujesz przez głupiego tuńczyka, Izayaszku.
Izaya prychnął i zajął się jedzeniem.
- To nie był ostatni raz. - dorzuciła jeszcze Risuku.
~~~
Mirai po kilkunastu obchodach znała mieszkanie blondyna na pamięć, może nawet lepiej niż in sam.
- Niby mi się nie podobało, ale jednak cały czas nie przestaję chcieć tu być. - mruknęła, majtając łapkami w powietrzu. - Co w tobie jest, Shizuo-kun? - rzuciła w przestrzeń pytanie, które na razie nie miało otrzymać odpowiedzi.
CZYTASZ
Pan i Pani Orihara
أدب الهواةA ty jak się czujesz, gdy przypadkiem dzielisz z kimś nazwisko?