~6~ Irytacja

1.4K 186 12
                                    

(A/N: O ja cie ja cie!~ Tysiąc wyświetleń? Kiedy gdzie? Wut! Myślałam, że się nie będzie podobać!)

8:36

Imbecyl: Gdzie się podziewasz od rana?

Risuku: Masz pustą lodówkę, robię zakupy.

Imbecyl: Bo jem na mieście.

Risuku: Czas to zmienić, ćwoku.

Imbecyl: Gdzie mój portfel?

Przeczytano o 8:40.

Pomyślnie wylogowano.

Risuku pogwizdywała sobie, chodząc po sklepach.

Zbierała właśnie składniki do ulubionych potraw Izayi.

Zachichotała, wyobrażając sobie minę Imbecyla w tej chwili.

- Dobrze, że są te blogi fanek Izayi. Moi mali szpiedzy mogą mi nawet powiedzieć rozmiar jego gaci, jedna nawet coś wspominała o szczegółach anatomicznych... - mruczała pod nosem.

Zapłaciła za zakupy i powolnym krokiem, okrężną drogą zamierzała do mieszkania Orihary.

~~~

Shizuo nie wyobrażał sobie, że Mirai jest taka szybka. Szczęście, że jeszcze nic nie zrzuciła.

- Kici kici?

- Kiciać to sobie możesz na tamtą pchłę, za Chiny Ludowe nie pójdę do weterynarza.

- Jeśli masz ze mną zostać, musisz.

Shizuo padł na kanapę.

- Proszę? - mruknął w końcu.

- No dobrze...

~~~

9:21

Wiewióreczka: A ty gdzie?

Kanra: Szukam mojego portfela.

Wiewióreczka: No, to powodzenia~

Kanra: Czyli się przyznajesz?

Wiewióreczka: Musisz być w formie, jeśli chcesz się nawalać na mieście~

Kanra: Nie jesteś moją matką. Ani siostrą. Ani Namie.

Wiewióreczka: Namówię jej brata na ślub z nią i już do ciebie nie wróci :3

Kanra: Zaczynam sądzić, że to ty jesteś tym yandere.

Wiewióreczka: Nope. Not yet.

Kanra: ...

Wiewióreczka: Żarcik.

~~~

Weterynarz wyglądał jak po jakiejś niezłej walce, przynajmniej takie było zdanie Shizuo, gdy żegnał się z nim odbierając Mirai.

- Co cię tak irytuje w lekarzu?

- Następnym razem jak ty będziesz u lekarza, powiedz mu żeby mierzył ci w tyłku temperaturę, to się przekonasz. - syknęła Mirai - Dawno nie dostałam tyle leków, czuję się taka naćpana...

Kotka potrząsnęła łebkiem i mocniej uczepiła się ubrania blondyna.

- Przynajmniej ty nie trzymasz mnie w stuletnim nosidełku. - mruknęła cicho pod nosem.

- Ile problemów z jednym kotem... - westchnął Shizuo. - Później idę do pracy, dla twojej wiadomości.

- Będę psem obronnym?

- Nie trzeba.

- Na szczęście.

~~~

Izaya spojrzał z zaciekawieniem na Risuku, przygotowującą dla niego jakąś tam kolację.

W sumie nie interesowała go bezpośrednio kolacja.

Obserwował raczej dziewczynę, jak niemal z chirurgiczną prezcyzją wszystko przygotowuje.

Jej matowe, stalowe spojrzenie ignorujące każdy szmer czy hałas.

W pewnym momencie mężczyzna rzucił w nią scyzorykiem.

Schwyciła ostrze w locie i minimalnie się uśmiechnęła.

- Na pewno masz coś do zrobienia, Izaya. - odparła spokojnie, ale nie natarczywie.

- Jeśli mam to gdzieś to...

- To jedz. - przyniosła mu ulubionego tuńczyka, po czym zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy.

- Musiałaś powydawać tyle kasy?

- Stać cię na dwanaście aktywnych telefonów, nie zbankrutujesz przez głupiego tuńczyka, Izayaszku.

Izaya prychnął i zajął się jedzeniem.

- To nie był ostatni raz. - dorzuciła jeszcze Risuku.

~~~

Mirai po kilkunastu obchodach znała mieszkanie blondyna na pamięć, może nawet lepiej niż in sam.

- Niby mi się nie podobało, ale jednak cały czas nie przestaję chcieć tu być. - mruknęła, majtając łapkami w powietrzu. - Co w tobie jest, Shizuo-kun? - rzuciła w przestrzeń pytanie, które na razie nie miało otrzymać odpowiedzi.

Pan i Pani OriharaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz