Cała sala lekcyjna była przepełniona po brzegi nastolatkami, którzy powodowali ogromny harmider w pomieszczeniu. Papierowe kulki latały po klasie, wszyscy głośno rozmawiali przekrzykując, jeden drugiego...
Lecz jeden chłopiec o kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach siedział na samym środku sali do nikogo się nie odzywając. Na pierwszy rzut oka wydaje się być bardzo drobny jak na swój wiek, ale pod przesłoną nocy, kiedy ratuje życie milionom ludzi już nie wygląda na takiego mizernego. Namalowane skupienie na jego twarzy sugerowało, że nad czymś się zastanawiał, ale po chwili został wyrwany z toku myślenia przez naczyciela wchodzącego do sali. Na dźwięk skrzypnięcia drzwi od razu się wyprostował i skupił swój wzrok na mężczyźnie.
- Jako, że niestety w tym roku szkolnym spadł na mnie obowiązek bycia waszym wychowawcą - jak zwykle, ani cześć, dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupę. Dick chodził do tej szkoły dopiero pół roku, a jeszcze nigdy nie usłyszał od tego nauczyciela słów powitania - muszę poświęcić kilka bezcennych minut naszej lekcji aby przedstawić wam nową koleżankę. Wejdź.
Po ostanim wypowiedzianym, a raczej wykrzykniętym słowie, drzwi otworzyły się, a do klasy weszła dziewczyna. Od razu wpadła Dickowi w oko (w sumie jak większości chłopcom z klasy). Jej pięknie błyszczące się, ciemno brązowe, falowane włosy opadały swobodnie na jej ramiona. Gdy podniosła wzrok na klasę Dick mógł zachwycać się jej urodą. Jasna cera, pełne, malinowe usta, drobny nosek i najważniejsze, ciemno niebieskie oczy, które były jak otchłań wciągająca go coraz głębiej, głębiej i głębiej...
Po chwili się otrząsnął zdając sobie sprawę, że cały czas się na nią gapił, ale nie mógł się powstrzymać i znowu zaczął się w nią wpatrywać.
- To jest Emily McCartney, bądźcie dla niej mili. Zajmij sobie jakieś miejsce.
Dziewczyna rozejrzała się po sali w poszukiwaniu pustego stolika i nagle jej wzrok zatrzymał się na jedynym wolnym miejscu, które znajdowało się w rzędzie po lewej stronie Dicka o jedno miejsce do przodu od niego. Dziewczyna przeszła przez całą salę z gracją, taką lekkością jakby szła po chmurze. Odsunęła krzesło i usiadła na nim. Wyjęła z plecaka wszystko co było potrzebne na lekcje, ale dalej czegoś szukała. Dick zerknął na jej biurko, by zobaczyć czego brakuje i od razu zrozumiał czego szuka. Poszperał chwilę w swoim piórniku i znalazł to czego szukał. Wyciągnął się do dziewczyny i zapukał jej kilka razy po ramieniu, a ona natychmiast podniosła głowę, a on wsadził jej prosto pod nos lekko nadgryziony długopis. Emily uśmiechnęła się lekko i wzięła przedmiot do ręki.
- Dziękuję - wyszeptała.
- Dick. Dick Grayson. - wystawił do niej prawą dłoń, a ona ją uścisnęła.
- Emily. Emily McCartney.Gdy wybawca wszystkich uczniów, czyli dzwonek zaczął dzwonić każdy poderwał się z swojego miejsca, spakował i wyszedł. Emily wyciągnęła ze swojej torby kawałek papieru, mocno się nad nim skupiła i po chwili podniosła głowę rozglądając się po korytarzu. Dick podszedł do niej.
- Chodź, mamy teraz informatykę, zaprowadzę cię. - dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Dziękuję, to miłe z twojej strony. - spojrzała na chłopca i lekko się uśmiechnęła. Była o kilka centymetrów wyższa od chłopaka co powodowało, że gdy chciał na nią spojrzeć, musiał lekko podnieść głowę.
- Przecież Smith kazał nam być dla ciebie miłym - zaśmiał się, a ona razem z nim.
- To, Emily, skąd do nas przyjechałaś?
- Richmond
- Nigdy tam nie byłem.
- W sumie to nie ma czego żałować... Chociaż, nie, jest. Richmond nocą jest przepiękne i tylko to warto zobaczyć. Może kiedyś cię zabiorę. - parsknęli śmiechem.
- Czemu się przeprowadziłaś?
- Ojciec dostał tutaj propozycje pracy w Wayne Enterprises. - chłopak lekko osłupiał na te słowa, ale po chwili sobie przypomniał, że przecież to ogromna firma, każdy może się tam dostać.
- Jeżeli mogę się zapytać, co twój ojciec dokładniej ma tam robić?
- Już tam pracuje. Jest naukowcem i robi jakieś badania nad genami i DNA.- przez chwilę przestała mówić jakby zastanawiała się czy może mu coś powiedzieć, czy może mu zaufać - W sumie to już w Richmond odkrył jakiś gen, dzięki któremu po jego zwiększonej ilości ludzie na nic by nie chorowali. Gdy Wayne Enterprises dowiedziało się o jego odkryciu, postanowili dać mu pracę u siebie.- chłopak stanął jak wryty.
- Czy ty rozumiesz co to oznacza? Jeżeli to się potwierdzi, twój ojciec może uratować świat przed wszelkimi chorobami i śmiercią setki tysięcy ludzi! - powiedział to tak głośno aż kilka osób się odwróciło. Emily szybko zakryła jego usta.
- Nie krzycz tak! - mówiła przyciszonym głosem - Proszę, tylko nie mów tego nikomu, podkreślam NIKOMU i tak nie powinnam mówić tego tobie, jak zwykle mam za długi język.
Dick zdjął jej rękę ze swojej twarzy.
- Nie martw się, nikomu nic nie powiem, twoje sekrety będą u mnie bezpieczne. - uśmiechnął się do niej uspokajająco - A teraz chodź, bo się spóźnimy.
CZYTASZ
Young Justice [Zakończone]
FanfictionEmily i Dick na pierwszy rzut oka wyglądają na normalnych nastolatków, ale gdy słońce zachodzi, a na niebie pojawia się księżyc i przestępcy wychodzą z ciemnych zakamarków miasta, oni zakładają swoje maski i walczą z przestępczością... ...ale czy na...