008

1K 69 8
                                    

Ciemność.

Wszędzie było ciemno. Emily słyszała tylko jak ktoś ciężko oddycha.
Nagle zapaliło się światło. Na krześle przed nią siedział chłopak. Jego czerwono-czarno-żółty strój był cały podarty i zakrwawiony. Czarne, posklejane od krwi i potu włosy były roztrzepane. Chłopak powoli podniósł wzrok. Robin. Jego maska była częściowo podarta, przez co mogła zobaczyć jedno, zmęczone, niebieskie oko. Cienkie ścieżki krwi ściekały mu z nosa i ust. Cała twarz była podrapana, spuchnięta i w siniakach. Po chwili kaszlnął, a kolejne krople krwi spadły na jego strój. Dziewczyna chciała do niego podbiec, pomóc, wyprowadzić z tego okropnego miejsca, ale coś jej na to nie pozwalało, zupełnie jakby nie była w swoim ciele. Za chwilę, jakby ktoś nią kierował, sięgnęła po łom, który leżał na stole, którego wcześniej nie zauważyła. Podeszła bliżej do chłopaka i zamachnęła się. Próbowała się powstrzymać, ale nic z tego. Uderzyła chłopaka z całej siły, a on upadł na podłogę. Nie mogła na to patrzeć, chciała zamknąć oczy, odwrócić się, ale tajemnicza siła jej na to nie pozwoliła. Łzy wzebrały się w jej oczach. Zaczęła go bić tak mocno jak tylko mogła. Jego ciało wyginało się z bólu, a jęki wydobywały się z ust. Cały czas kaszlał krwią, próbował jakoś zasłonić narządy wewnętrzne, ale nie dał rady, bo był już zupełnie wycieńczony.
Dziewczyna nagle odrzuciła gdzieś łom i zza pleców wyciągnęła pistolet. Panicznie zaczęła próbować go odrzucić, ale nic. Uklękła przy chłopaku i przystawiła spluwę do jego czoła. Łzy zaczęły jej ściekać po policzkach. Palec wskazujący powędrował na spust.
- Przepraszam - wyszeptała, a on jakby na znak, że jest gotowy, zamknął oczy i lekko kiwnął głową.
Dziewczynie udało się odwrócić wzrok, a niewidzialna siła sprawiła, że pociągnęła za spust. W jej uszach rozbrzmiał głośny strzał.

Emily natychmiast się obudziła. Była cała mokra, a oczy piekły ją od płaczu. Podciągnęła bliżej siebie nogi, położyła podbródek na kolanach i pociągnęła się mocno za włosy.
- To tylko sen - wyszeptała. - To tylko koszmar, to nie działo się naprawdę. Spokojnie.
Cała się trzęsła. Na myśl o śnie łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
Dziewczyna wstała i wyszła do łazienki. Na miejscu podeszła do umywalki, odkręciła wodę i umyła twarz. Zimna woda trochę ją uspokoiła. Oparła się o umywalkę i przez chwilę wpatrywała w swoje odbicie w lustrze.
Wyszła z łazienki i poszła na dół do kuchni i jak codziennie spotkała tam swojego ojca. Czasami zastanawiała się czy on kiedykolwiek śpi.
- Kiedy przyniesiesz mi próbki DNA Robina?
- Też jest mi miło Cię widzieć - zignorowała jego pytanie.
- Nie wydurniaj się tylko mi odpowiedz.
- Nic Ci nie przyniosę dopóki nie powiesz mi po co - mężczyzna wstał, wziął swoją kawę i odszedł.
- Trudno - wziął łyk gorącej cieczy i dopowiedział pod nosem - I tak to tylko człowiek, na nic się nie przyda.


W Górze Sprawiedliwości Emily i Dick prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. W sumie tak jest od kilku dni, a nawet tygodni. Zazwyczaj przeprowadzają krótką wymianę słów, ale nic więcej. Niby pogodzili się, ale dziewczyna jakby go omija albo nawet i ucieka. Robin sam za specjalnie nie chciał z nią rozmawiać, bo wiedział, że ma przed nimi jeszcze jedną tajemnicę, a on dowie się jaką.
Nagle usłyszał powiadomienie komputera, które informowało, że coś się dzieje. Wszyscy pobiegli do największego pomieszczenia gdzie wyświetlały się pulpity. Robin zaczął szperać w komputerze i po chwili wyświetlił się film nadawany na żywo.
Jakiś mężczyzna siedział przywiązany na krześle, głowę miał spuszczoną. Jego ubranie było całe podarte i zakrwawione. Ledwo co oddychał.
- Robin, namierz jego położenie! - powiedziała z przejęciem Red Rose.
- A myślisz, że co robię!
Chłopak biegał palcami po klawiaturze, a na ekranie pojawiały się i po sekundzie znikały przeróżne okna.
- Mam go! Jest uwięziony na rogu 10 i 11 w starej fabryce mebli.

Gdy dotarli na miejsce Marsjanka dokładnie prześwietliła budynek, dzięki czemu wiedziała gdzie mają atakować - pomieszczenie gdzie o dziwo znajdowali się wszyscy porywacze. Każdy z członków drużyny rozszedł się na wcześniej wyznaczone miejsce przez ich lidera - Wodnika. Red Rose wraz z Artemis weszły do fabryki tylnym wejściem. Szły przez korytarze bezszelestnie.
- Idziemy w stronę głównego pomieszczenia. Jak narazie u nas jest czysto- głos Artemis rozbrzmiał w głowach członków drużyny.
Po chwili partnerki miały przed sobą wielkie, metalowe drzwi. Emily przykleiła do nich ładunek wybuchowy i ustawiła odliczanie.
- Czy wszyscy są już na swoich miejscach? - głos lidera rozbrzmiał w ich myślach.
- Tak - odpowiedział każdy.
- Nałóżcie maski przeciwgazowe i zaczynamy na trzy.
Artemis przyszykowała strzałę z gazem usypiającym.
- Raz...
Emily wyciągnęła z pokrowca swoją ulubioną broń.
- Dwa...
Dziewczyny spojrzały na siebie wzrokiem "tylko uważaj na siebie" i przygotowały się na atak.
- Trzy!
Bomby powybuchły równo z czasem i synchronicznie. Wszyscy wskoczyli do pomieszczenia. Blondynka wystrzeliła strzałę, a ona wbiła się na środku podłoża i wydobył się z niej biały dym, którym przysłonił im cały świat. Widzieli jak za bardzo gęstą mgłą. Po chwili dym rozrzedził się i zobaczyli rozproszone po całym pomieszczeniu osoby z maskami kojotów na twarzach. Wszyscy przerazili się na ten widok, ponieważ już dawno powinni paść jak muchy, a zamiast tego stoją przed nimi w pełni sił. Członkowie Ligi rzucili się na przeciwników, których było o wiele więcej od nich. Strzały co chwila przecinały powietrze, żółta smuga przemieszczała się po całej hali, ciała kojotów obijały się o ściany albo podały na ziemię od ciosów Robina, Red Rose, Superboy'a, czy Wodnika. Red Rose odbierała wszystkie ataki bez problemu, ale po chwili stanęło przed nią 8 osób. Cofała się powoli, a przeciwnicy ciągle na nią napierali. Nagle dziewczyna wpadła na kogoś. Szybko się odwróciła i zobaczyła, że to Mały Flash, a przed nim stoi z 8 Kojotów.
- Co, Mały, mamy chyba mały problem - zażartowała i oboje się uśmiechnęli.
Dziewczyna obkręciła ręce wokół jego.
- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Zaufaj mi. Przenieś mój ciężar ciała na swoje plecy i obróć się naszybciej jak możesz.
Chłopak schylił się przez co dziewczyna leżała na jego plecach, nogi wyciągnęła przed siebie. Mały szybko się obkręcił, a Rose skopała wszystkich po kolei. Chłopak postawił ją na ziemię. Wokół nich leżało jakieś 14 ciał. Para przybiła ze sobą piątkę. Nagle po hali rozeszło się głośne szczeknięcie, na co ostatni walczący napastnicy natychmiastowo wyprostowali się i uciekli w kierunku tylnego wyjścia.
- O nie! Nie pozwolę na to! - wykrzyknęła Red Rose i pobiegła za nimi.
- Rosie! Czekaj! - wykrzyknął za nią Robin, ale ona go zignorowała.
Zdenerwowany chłopak wystrzelił linę z pistoletu, a ona zaczepiła się o dach i wciągnęła go na górę.

Dziewczyna wybiegła za Kojotami na zewnątrz.
- Ej! - wykrzyknęła, a dosyć spora grupka przeciwników zatrzymała się - Z nimi możecie się tak bawić, ale nie ze mną! Ja, muszę skończyć to co zaczynam!
Red Rose błyskawicznie wyciągnęła z pokrowca metalowe pałki, rozszerzyła i zgięła nogi oraz wyrównała oddech. Była gotowa do przyjęcia ataku. Kojoty odwróciły się w jej stronę. Z końców ich łap wystrzeliły długie i bardzo ostre pazury. Wszystkie osobniki rzuciły się płynnym biegiem w jej kierunku, ale po chwili przed dziewczyną spadła kulka, która po zderzeniu z ziemią wytworzyła zasłonę dymną. Nagle dziewczyna leciała w stronę dachu w objęciach Robina.

Gdy tylko weszli do biorakiety, zajęli swoje miejsca, a Megan wystartowała, Dick wstał i odwrócił się w stronę Emily.
- Czyś ty zgłupiała?! - wykrzyknął.
Dziewczyna siedziała, w sumie prawie leżała na swoim miejscu, miała skrzyżowane ręce pod piersiami, tupała nerwowo stopą i wpatrywała się zdenerwowana w okno.
- Mogłaś zginąć! - chłopak kontynuował - Cholera jasna! Popatrz na mnie i powiedz coś!
Dziewczyna spojrzała na chłopaka.
- Dałabym sobie radę, ale ty musiałeś mi się wpieprzyć! - powiedziała spokojnym głosem, w którym można było wyczuć odrobinę ironi.
- Oni rozszarpaliby cię na strzępy! Nie byłoby co zbierać!
- Nieprawda! Jestem świetnie wyszkolona i pokonałabym ich z zamkniętymi oczami!
- Ty chyba sobie jakieś żarty robisz! Teraz ledwo uszliśmy z życiem, a ty mówisz, że sama pokonałabyś ich dziesiątkę!
- Chyba ty ledwo uszedłeś z życiem... - wymamrotała pod nosem.
- Przestańcie! - uspokoiła ich Marsjanka. - Zachowujecie się jak dzieci!
- My?! To ona zachowała się jak dziecko myśląc, że sama da im radę! Gdybym tam nie poszedł pewnie by już nie żyła!
- Uspokójcie się - powiedział jak zwykle łagodnym i spokojnym głosem Wodnik, który stał już przy nich - Marsjanka ma rację. Red Rose zachowała się nieodpowiednio w tej sytuacji, a ty, Robinie, nie powinieneś tak się na nią wydzierać. Nic się nie stało, więc jest dobrze.
- Ale mogło się stać!
- Mogło, masz rację, dlatego poproszę Ligę o dodatkowe treningi dla Rose. Żeby nauczyła się panować nad agresją i myśleć racjonalnie w czasie walki.
- Umiem to robić.
- To czemu tego nie robisz?! - zapytał nadal zdenerwowany Robin.
Dziewczyna wstała z swojego miejsca i stanęła naprzeciw chłopaka tak, że prawie stykali się nosami.
- Dobra, przyznaję, głupio się zachowałam, ale nie mogę pozwolić na to aby bawili się z nami w kotka i myszkę! Poza tym czemu tak to drążysz? Przecież nic mi się nie stało!
- Czy nie możesz zrozumieć, że nie chcę Cię stracić?
Dziewczyna spóściła wzrok i przygryzła policzek od środka.
- Obiecaj mi - rozejrzał się po członkach Ligi - nam, że już nigdy więcej tak głupio się nie zachowasz.
Red Rose rozejrzała się po swoich przyjaciołach.
- Obiecuję.

Hejka kochani!
Ogólnie to chciałam się pochwalić, że 11 października były moje 15 urodziny i dostałam chyba najzajebistrze prezenty! Ogólnie od moich psiapsi dostałam figurki: Batmana, Harley Quinn i Flasha ❤ a od rodziców koszulkę z logo DC, a drugą uwaga z...... NIGHTWINGIEM VBXFHSRBXNSEHSHVXYJ mówię Wam, że cudeńko! Tylko trochę mi się opina, ale trudno XD
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Osobiście to jestem z niego zadowolona, ale czegoś mi brakuje, ale nie wiem czego... Może Wy mi powiecie?

Young Justice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz