021

1K 70 21
                                    

Emily siedziała na dość wygodnym, zielonym fotelu. Naprzeciw niej w takim samym siedziała jej mentorka. Znajdowały się w kamiennym (jak wszystkie inne) pokoju. Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami i opierała się podbródkiem o kolana. Nasłuchiwała szum ściekającej wody po ścianie. Nagle z transu wyciągnął ją głos Black Canary.   
- Emily? - powiedziała łagodnie, a szatynka spojrzała na nią smutnymi oczami. - Opowiesz mi co się tam wydarzyło?
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę i zamknęła oczy. Przez jej myśli przebiegły obrazy z tych okropnych dni. Z jej oczu natychmiast popłynęły łzy. Kobieta położyła dłoń na kolanie dziewczyny, aby dodać jej choć odrobinę otuchy.
- Wiem, że nie jest to łatwe, ale musimy wiedzieć co tam zaszło, aby ci pomóc.
- Nic mi już nie pomoże. - pokręciła przecząco głową. - Dokonali swojego dzieła, zrobili ze mnie potwora.
- Emily, nie mów tak. Nie jesteś żadnym potworem.
- Chciałam was zabić. - wysyczała, patrząc na kobietę wzrokiem przepełnionym bólem. - I co najgorsze nadal chcę.
- To czemu mnie nie atakujesz? 
- Panuję nad sobą, bo wiem, że tak naprawdę moje myśli to krzywe zwierciadło prawdy, nie są prawdziwe, tylko wykreowane przez nich.
- Właśnie, "przez nich". Jak się z tym czujesz, że po sześciu latach dowiedziałaś się, że twoja matka jednak żyje?
- A jak ty byś się czuła z wiedzą, że osoba, którą kochałaś najmocniej na świecie, zmartwychwstaje, aby zrobić z ciebie eksperyment laboratoryjny?
Kobieta nie miała pojęcia co jej odpowiedzieć.
- No właśnie. - powiedziała twardo. - Nikt z was nie wie jak się czuję.
- Dlatego chcę abyś wszystko mi opowiedziała, abym mogła zrozumieć.
Dziewczyna wpatrywała się w podłogę przez dłuższy czas nie odzywając się, gdy nagle zaczęła:
- Gdy po raz pierwszy obudziłam się po porwaniu, leżałam przywiązana do stołu operacyjnego. Rozejrzałam się po sali i nagle usłyszałam głos matki, która po chwili weszła do pokoju. Byłam na nią tak wściekła, że udało mi się rozerwać więzy i gdy powiedziała, że "materiał genetyczny Superboy'a ładnie się przyjął" od razu się ocknęłam i zauważyłam, że rozerwałam skórzane klamry. Spojrzałam na swoje nadgarstki, na których rany się zrastały. Później wszystko wokół mnie zwolniło i zauważyłam, że mama rzuca w moim kierunku nóż. Leciał tak jakby ktoś odtworzyłby tą scenę w zwolnionym tempie. Złapałam go bez problemu, a ona powiedziała, że "szybkość mi pasuje". Gdy chciałam odejść, ukazał się przede mną ojciec i wstrzyknął mi coś w szyję, a ja odleciałam. Następnym razem, gdy się wybudziłam, znowu byłam przywiązana do tego stołu. Widziałam wszystko rentgenem. Byłam kompletnie przerażona. - dziewczynie powoli zaczęły zbierać się łzy do oczu. - Nie mogłam się uspokoić. Nie wiedziałam co się ze mną działo. Nagle poczułam ukłucie i wszystko wróciło do normy. Po chwili tata przyciągnął do łóżka telewizor. Od razu zamknęłam oczy, bo wiedziałam co chcą mi zrobić. Mama zaczęła mi grozić, że jeżeli nie spojrzę na ekran to ich zabije. Nie chciałam, aby coś im zrobiła, więc poddałam się, a ona skierowała moją twarz w kierunku telewizora i więcej nie pamiętam.
Emily mocniej przytuliłała się do swoich nóg i schowała głowę. Szlochała cichutko. Black Canary podeszła do niej i ją przytuliła. Dziewczyna od razu wbiła się w kobietę.
- Myślałam, że to pokonam. Nie chciałam was skrzywdzić. Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam.
Kobieta pogłaskała ją po włosach.
- Spokojnie, nic się nie dzieje. Już wszystko jest w porządku.
Emily zacisnęła pięści na jej kurtce.
- Boję się sama siebie.
- Pomożemy ci z opanowaniem nowych mocy. Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci, ok?
Canary odsunęła się od dziewczyny i spojrzała jej w oczy. Emily potrząsnęła twierdząco głową i pociągnęła nosem.
- Nadal masz ochotę mnie zabić?
- Jedynie wydrapać oczy. - odparła, a kobiety zaśmiały się.  
- To się zmieni. Obiecuję ci. - dziewczyna wytarła oczy i kiwnęła twierdząco głową. - Możesz już iść, jeśli chcesz.
Emily lekko się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia.

Dziewczyna powoli przemierzała kamienny korytarz. Głowę miała spuszczoną. Twarz na której zawsze gościł uśmiech, była bez jakichkolwiek emocji. Nie wiedziała, gdzie zapodziać swoje myśli. O czym by nie pomyślała, zaraz przemknęłoby "zniszczyć Ligę Sprawiedliwości". Te fałszywe myśli były uciążliwe. Emily było ciężko się z nimi uporać, były naprawdę silne.
W pewnym momencie poczuła jak czyjaś dłoń oplata jej nadgarstek i po chwili zostaje wciągnięta do pokoju. Dziewczyna oparła się o ścianę, a przed nią stanął Robin.
- Musimy porozmawiać. - powiedział zmieszany.
- Brzmi poważanie. - skrzyżowała dłonie pod piersiami.
- Bo to jest poważna sprawa.
Brunet wziął głęboki wdech. Najwidoczniej był to dla niego ciężki temat.
- Chcę porozmawiać z tobą o tym co ci powiedziałem, wtedy, no wiesz, gdy byłaś... - chłopak przeczesał włosy nerwowo. - Pamiętasz w ogóle co do ciebie mówiłem?
- Tak, wszystko.
- Oh... - powiedział przerażony faktem, że jednak musi z nią porozmawiać na ten temat.
- Dick, ułatwię ci to. Widzę, że chcesz ze mną porozmawiać o tym, że się we mnie zakochałeś.
Nogi chłopaka zrobiły się jak z waty. Czuł, że to pójdzie nie tak jakby chciał.
Dziewczyna westchnęła.
- Jeżeli chodzi o to co czuję wobec ciebie, to powiem, że przed tym odwzajemniałam twoje uczucia.
Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. Chciał do niej podejść i złożyć pocałunek na jej ustach, ale Emily przytrzymała go w bezpiecznej odległości.
- Ale nie chcę się pakować w żaden związek.
W tym momencie mina chłopaka zrzędła i odsunął się od dziewczyny zażenowany.
- Nie zrozum mnie źle. - złapała go za dłoń. - Naprawdę mi się podobasz, ale po tym wszystkim jeszcze nie doszłam do siebie. Potrzebuję czasu. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Chłopak przytaknął przygnębiony.
- Robin - położyła dłoń na jego policzku, powodując, że skierował swój wzrok na nią. - Wybacz mi.
- Emily, rozumiem, przecież nie mogę cię do niczego zmusić. - powiedział zrezygnowany.
- Poczekaj na mnie, proszę. Daj mi czas.
Dick złapał jej dłoń, która dalej spoczywała na jego policzku.
- Zawsze na ciebie zaczekam. - powiedział pewnie.
Emily uśmiechnęła się lekko.
Gdy chciała już odejść, zatrzymała się na chwilę i spojrzała jeszcze raz na chłopaka. Nagle, pocałowała go w policzek. Dick oblał się cały rumieńcem. W ogóle się tego nie spodziewał, nie miał pojęcia co zrobić. Stał jak wryty, patrząc jak jego pierwsza miłość odchodzi, zostawiając go z mętlikiem rozmyśleń w głowie.

Witajcie!
Dziś przychodzę do was z takim krótkim rozdziałem. Nie jest jakiś rewelacyjny, ale chyba zawarłam w nim wszystko co chciałam, aby w nim było. Mam nadzieję, że nie ma jakoś dużo błędów. Zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, bo to naprawdę mnie napędza do pisania kolejnych i lepszych rozdziałów!

Ps. Skończyłam wczoraj oglądać Yuri on ice i matko Yurio zawładnął moim serduszkiem i chyba napiszę z nim fanfika! Czytałby ktoś? Oczywiście jak to u mnie, nie mogłoby zabraknąć dziewczęcej głównej postaci wymyślonej przeze mnie, więc byłoby to hetero opowiadanie bez żadnego Otabka XD

Enjoy!

 

Young Justice [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz