Na drugi dzień Emily wstała wraz z dzwoniącym budzikiem. Oczy ją piekły i bolały ją miejsca, w które wczoraj oberwała na treningu. Dziewczyna wzięła mundurek szkolny wiszący na szafie i poszła do łazienki. Na miejscu położyła strój na koszu na brudy i podeszła do umywalki. Odkręciła wodę, nabrała ją w ręce, schyliła się i umyła twarz. Nagle poczuła ból dotykając lewego policzka. Podniosła głowę i przyjrzała się swojemu odbiciu. Na kości policzkowej widoczny był fioletowo-żółty siniak. Emily próbowała zakryć go korektorem i fluidem, ale nie wyglądało to dobrze, więc poszła do szkoły bez makijażu.
Przed pierwszą lekcją usiadła na swoim stałym miejscu. Starała się zakryć siniaka włosami, co dobrze jej wychodziło, bo nikt go nie zauważył, ale gdy do sali wszedł Dick od razu wiedział, że z Emily coś nie gra. Podszedł do niej.
- Wszystko w porządku? - zapytał wpatrując się w nią.
Dziewczyna starała się zachowywać normalnie.
- Tak - odparła.
- Widzę, że nie.
Chłopak podszedł do niej bliżej tak, aby nikt nie zauważył co zrobi. Po chwili wplątał palce w jej włosy i odgarnął do tyłu.
- Wally ci to zrobił? - powiedział najciszej jak umiał.
- Nie.
Emily odepchnęła jego rękę.
- Przestań, bo się patrzą.
Powiedziała z powrotem zakrywając siniaka.
- Nie obchodzi mnie to. Mów skąd to masz.
- Upadłam.
- Nie kłam.
- Co cię to tak obchodzi? Jakbyś ty nigdy nie miał siniaków na twarzy...
- Bo wiem, że to nie jest wynik z żadnej akcji. Wczoraj było spokojnie. Czy... - całkiem zniżył głos. - Czy to był twój ojciec? Jeśli tak...
- Nie! - skłamała.
- Nie powiesz mi jak do tego doszło, prawda?
- Nie musisz wiedzieć.
- Emily, zrozum, że się martwię. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowujesz.
- Dick, jesteś moim przyjacielem i jeżeli będzie coś się dziać, będziesz pierwszą osobą której o tym powiem.
- Pamiętaj, jestem tylko jeden telefon od ciebie. Wystrczy jeden SMS, a będę przy tobie, ok?
- Ok - odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego ciepło.Wszystko wróciło do normy. Emily i Dick znowu świetnie się dogadywali, odnowili swoją przyjaźń, która z dnia na dzień była coraz piękniejsza i większa. Oczywiście Rose nie odstawiła Artemis na bok, ciągle się z nią przyjaźniła. Jeszcze bardziej otworzyła się na Ligę i bardziej z nimi związała, czego nie tolerował jej ojciec. Coraz częściej się kłócili. Kazał jej odejść, ale ona nie chciała. Uparcie stała przy swoich przyjaciołach.
Wkrótce poddała się i zaproponowała mu, że jeżeli pozwoli jej zostać, to ona będzie mu przekazywać wszystkie informacje o tym co dzieje się w Ligach. Ojciec zgodził się na taki układ, ale nie domyślił się, że jego córka jest tak przebiegła i nie podaje mu prawdziwych informacji i sporządza fałszywe notatki na temat członków Ligi Sprawiedliwości. Po upływie czasu, gdy spędzała coraz więcej chwil ze swoją Ligą, jak i Sprawiedliwości, zaczęła rozumieć, że śmierć jej matki nie była winą Supermana, tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Nie pragnęła już zemsty, ale męczyło ją sumienie. Chciała o wszystkim im powiedzieć, ale bała się. Wiedziała, że jej tego nie wybaczą, lecz w krótce nie będzie musiała już się tym przejmować...Kid Flash przez cały czas ją obserwował, szpiegował i sprawdzał. Chciał udowodnić, że Emily ma brudne ręce i udało mu się.
Pewnego dnia podsłuchał jak w swoim pokoju rozmawiała z tatą przez telefon. Podawała mu zaobserwowane przez nią słabości Ligi. Nie wiedział o tym, że są nieprawdziwe, nawet się nad tym nie zastanowił. Uznał, że zdrada to zdrada.Następnego dnia gdy Emily przybyła na Górę Sprawiedliwości na samym wejściu czekała na nią całą Liga Młodych i jak się zdziwiła Liga Sprawiedliwości.
- O co chodzi? - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Właśnie Młody, mów szybko po co "niezwłocznie" zwołałeś całą Ligę - powiedział podirytowany Flash.
Uśmiech z twarzy Emily zaczął powoli znikać, bo zaczynała się domyślać o co chodzi.
- Chciałem aby była tutaj zgromadzona cała Liga Sprawiedliwości, bo to chodzi głównie o nią.
- Mały... - wyszeptała Emily ze łzami w oczach.
- Otóż w naszym gronie mamy kłamcę oraz zdrajczynię i mówię teraz o Red Rose.
Między członkami obu Lig rozeszły się szepty. Jedynie Robin i Batman przypatrywali się uważnie dwójce.
- Od jakiegoś czasu widziałem, że jest coś z tobą nie tak, więc zacząłem węszyć i wiecie co? Okazało się, że nasza kochana Rose spiskuje przeciwko Lidze wraz ze swoim ojcem! Spory czas temu przyłapałem ją na rozmowie z ojcem. Chciał aby szperała w naszym systemie.
- Ale nie zgodziłam się! - Kid Flash zignorował ją.
- Ostatnio podawała mu informacje na temat naszych słabości.
- One były nieprawdziwe!
- Nie przerywaj mi! - wykrzyknął zdenerwowany.
Jeszcze nikt nie widział go w takim stanie, nawet Robin.
- Najbardziej zastanawia mnie po co wam nasze próbki DNA...
- Red Rose, czy to prawda o czym mówi Kid Flash? - przemówił Red Tornado.
- Tak, to znaczy nie! - westchnęła. - Tak... ale mogę to wytłumaczyć!
- Nie masz po co się tłumaczyć! Zdradziłaś nas i tyle! Ufaliśmy Ci! - wykrzyczał ze łzami w oczach rudowłosy chłopak. - Myślałem, że jesteś naszą przyjaciółką!
- Bo nią jestem!
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- To wszystko to prawda. Pozwólcie, że wszystko wam opowiem.
Wszyscy czekali na jej wyjaśnienia.
- 28 maja 2005r. w Richmond było trzęsienie ziemi. Zginęła jedna osoba i była nią moja mama. Superman nie zdołał jej uratować i miałam mu to za złe przez wszystkie lata. Zapragnęliśmy z ojcem zemsty na całej Lidze. Ojciec wytrenował mnie najlepiej jak potrafił. Przeprowadziliśmy się do Gotham gdy dowiedzieliśmy się, że Liga Młodych przestaje sobie radzić. Wtedy kilka razy pokazałam co umiem i szybko uzyskaliśmy od was odzew. Dołączyłam się do was i przez powiem czas mówiłam ojcu o wszystkim co się tu dzieje. Pewnego dnia poprosił mnie abym zaczęła zbierać wasze próbki DNA. Nie chciał mi powiedzieć po co mu one były, ale ja jako posłuszna córka zdobyłam wszystkie oprócz Robina - spojrzała na chłopaka, ale on jedynie wpatrywał się w ziemię - Później gdy zaczęłam miewać koszmary, zrozumiałam, że zależy mi na was i jednak tego nie chcę, więc zaczęłam podawać mu fałszywe informacje i odmawiałam mu wszystko o co mnie poprosił co było związane z wami. Później Mały dowiedział się o tym, że spiskowałam, więc powiedziałam ojcu, że już nie chcę działać przeciwko wam i że Kid o wszystkim wie, wtedy tak się zdenerwował, że mnie uderzył. Potem kazał mi odejść z Ligi, ale ja tego nie chciałam, więc zaproponowałam mu, że będę podawać mu informacje o was w zamian jeżeli będę mogła nadal być w Lidze. Zgodził się, ale nie zauważył, że przez ten czas ani razu nie powiedziałam mu prawdy...
Dziewczyna odetchnęła. Poczuła ulgę, że nareszcie im to powiedziała.
- Chciałam wam o tym powiedzieć, ale bałam się, że mi nie uwierzycie, że już nie spiskuję i że wyrzucicie mnie z drużyny. Uwierzcie mi, czuję się jak najgorszy śmieć. Brzydzę się sobą...
Między wszystkimi zapadła cisza.
- Przepraszam - wyszeptała.
- Red Rose, niestety, ale zostajesz wydalona z Ligi Młodych za spiskowanie przeciw grupie. Postaraj się jeszcze dzisiaj zabrać swoje rzeczy z Góry Sprawiedliwości. Będziesz uważnie obserwowana, więc dowiemy się o wszystkim, jeżeli komukolwiek wyjawisz coś związanego z nami - powiedział stanowczym głosem Batman.
Dziewczyna poczuła się jakby w nią strzelono. Poczuła okropny ból w sercu, łzy wzebrały się w jej oczach i szybko popłynęły po policzkach.
- Artemis - wyszeptała do swojej przyjaciółki, ale ona tylko spuściła głowę i wyszła z pomieszczenia.
- Megan - odwróciła się w przeciwną stronę, ale Marsjanka tylko popatrzyła na nią z bólem i odleciała.
Wywoływa po kolei wszystkie imiona swoich przyjaciół, ale oni zachowywali się tak samo. Odchodzili.
Została tylko jedna osoba.
- Robin... - wyszeptała idąc w stronę chłopaka. - Proszę, powiedz, że chociaż ty mi wierzysz.
- Batman mi mówił, że z tobą jest coś nie tak, a ja mu głupi nie wierzyłem. Teraz mam za swoje...
I odszedł.
Tak ja wszyscy.
CZYTASZ
Young Justice [Zakończone]
FanfictionEmily i Dick na pierwszy rzut oka wyglądają na normalnych nastolatków, ale gdy słońce zachodzi, a na niebie pojawia się księżyc i przestępcy wychodzą z ciemnych zakamarków miasta, oni zakładają swoje maski i walczą z przestępczością... ...ale czy na...