21 marca - pierwszy dzień wiosny, ale i też urodziny Richarda Grayson'a. Mało kto o nich wie. Jak to mówi Wally: "Batman zabrania mu zdradzać swoje dane osobowe", ale i tak mimo to powiedział Emily wiele o sobie już w pierwszy dzień ich znajomości. Szczerze? Żałował tego. Stracił do niej zaufanie i ciężko jest je w pełni odzyskać. Ciągle podejrzewa ją o kłamstwo i boi się, że wykorzysta przeciw niemu wszystko co wie, ale i tak coś przyciąga go do tej dziewczyny, nie wie co to, ale jest bardzo silne.
Emily nie ma zamiaru wykorzystywać czegoś przeciwko niemu, czy reszcie Ligi. Na początku pragnęła zemsty, chciała z zimną krwią zabić Ligę Sprawiedliwości oraz wszystkich jej aktualnych przyjaciół. Teraz, żałowała nawet tych okropnych myśli. Wiedziała, że nie będzie jej łatwo odzyskać ich zaufania, a w szczególności Dicka, ale nie podda się, będzie walczyć, aż się jej uda.
Gdy Rose tylko zobaczyła chłopaka na korytarzu szkolnym od razu rzuciła mu się na szyję. Dick zaskoczony jej zachowaniem położył rękę wokół jej talii.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziała, a chłopak odsunął ją od siebie.
- Skąd wiesz, że mam dzisiaj urodziny? - zapytał podejrzliwie.
Dziewczyna trochę się zmieszała.
- Serwery szkoły mają słabe zabezpieczenia... - powiedziała cicho, ale chłopak wszystko zrozumiał.
- Włamałaś się do szkolnych serwerów? Wiesz o tym, że to jest karane?
- Przyrzekam, że nic nie zrobiłam! - podniosła ręce w geście obronnym. - Tylko sprawdziłam kiedy masz urodziny!
- Nie mogłaś się po prostu zapytać?
- No mogłam, ale chciałam zrobić ci niespodziankę... Właśnie! Niespodzianka!
Natychmiast ściągnęła plecak i go otworzyła. Po chwili wyciągnęła z niego zapakowany prezent i podała chłopakowi.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Dick rozerwał papier urodzinowy, a ku jego oczom pokazał się kolaż jego zdjęć z przyjaciółmi z Ligi. Na ten widok uśmiech od razu wkradł się na jego twarz.
- Może to nie jest jakiś rewelacyjny prezent, ale...
- Nie - przerwał jej. - Jest świetny, dziękuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa. Chłopak ostatni raz spojrzał na antyramę, schował ją do plecaka i weszli razem do sali. Zajęli swoje miejsca, a po chwili do pomieszczenia wszedł ich wychowawca. Jak zwykle się nie przywitał, tylko zajął miejsce za biurkiem.
- Z okazji tego, iż dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny nasza kochana rada rodziców i rada pedagogiczna mają dla was niespodziankę. - zaczął monotonnym głosem. - Za miesiąc w naszej szkole odbędzie się bal wiosenny. Nie zapraszamy osób spoza szkoły, blah blah blah, szczegóły na plakacie przy pokoju nauczycielskim.
Gdy mężczyzna skończył wypowiedź, w klasie rozeszły się już liczne rozmowy na temat kto z kim pójdzie i w co się ubierze. Emily nie dawała po sobie poznać, że bardzo pragnęła pójść na ten bal i to nie z nikim innym jak Dick'iem. Nie wyobrażała sobie idealnego wieczoru z chłopakiem, bo wiedziała, że jest nierealny. Dick nie przepadał za takimi imprezami. Wolał spędzić ten wolny czas w Batjaskini albo uganiając się za złoczyńcami. Z dnia na dzień czuła do chłopaka coraz większą sympatię, ale nie okazywała tego, ponieważ bała się jego reakcji. Kolejnym powodem dlaczego nie chciała okazać swoich uczuć była Barbara Gordon - piękna, rudowłosa dziewczyna ze starszego rocznika. Emily dokładnie nie wiedziała skąd się znają i jak długo, ale widzi jak chłopak na nią patrzy. Chciała, aby na nią też tak patrzył.Po skończonych lekcjach jak zwykle, Emily i Dick poszli na Górę Sprawiedliwości. Nie siedzieli tam zbyt długo bezczynnie, bo po krótkim czasie mieli już wezwanie do fabryki produkującej środki zwalczające chwasty, zaatakowaną przez Poison Ivy - miłośniczkę roślin, która sama nią była w połowie.
Na miejscu zastali budynek którego dach przebiło ogromne drzewo, którego pnącza w całości owinęły fabrykę i coraz mocniej zaciskały się wokół niej, jakby chcąc ją zmiażdżyć na drobne kawałki. Liga bez wahania weszła do środka. Z podłogi wyrastały liczne rośliny, światła niespokojnie mrugały, a z sufitu sypał się gruz. Na korytarzach spotykali nieprzytopnych pracowników fabryki, owiniętych bluszczem. W pewnym momencie znaleźli się w największej hali, w której dosłownie wszystko było zniszczone, a na środku pod sufitem na ogromnym korzeniu stała rudowłosa antagonistka. Przed nią wisiał w powietrzu właściciel firmy. Wokół szyi miał zaplątane haszcze i starał się je odciągać ze wszelkich sił, ale one zaciskały się jeszcze mocniej. Poison Ivy zauważając grupę sprawiła, że korzeń zaczął się zniżać, aż delikatnie zeszła na podłoże. Nastolatkowie przygotowali się do odbioru ataku, ale nic się nie stało. Rudowłosa jedynie szła w ich stronę z gracją. W pewnym momencie zatrzymała się i uśmiechnęła szeroko.
- No proszę, proszę! Kogo ja tu widzę? Red Rose! Czy może wolisz aby zwracać się do ciebie po imieniu, Emily?
Dziewczyna zacisnęła ze wściekłością zęby, a reszta grupy spojrzała na nią pytająco.
- Skąd ona wie jak się nazywasz? - zapytał zdezorientowany Wally.
Bluszcz zaśmiała się.
- Nie powiedziałaś im o naszej znajomości?
- Później wam to wyjaśnię, teraz zajmijmy się nią! - wysyczała, a na twarzy kobiety pojawił się wyraz smutku.
- I pomyśleć, że kiedyś byłyśmy nierozłączne! Nie pamiętasz już jak po śmierci Joanne, ja i Harley zastąpiłyśmy ci matkę? Nie pamiętasz jak pomogłam ci zaprojektować ten cudny strój? Albo jak razem trenowałyśmy?
- To są stare czasy Ivy, wtedy byłam zupełnie inną osobą!
- Mówiłam twojemu ojcu, że się do nich przywiążesz, ale on się zarzekał, że nigdy nas nie zdradzisz! - wykrzyczała. - I co? Teraz stoisz po ich stronie! Joanne wstydziłaby się za ciebie!
- Nie mów jak zachowałaby się moja matka, bo nikt tego nie wie! - wykrzyczała wściekła.
- Emily - westchnęła - Jeszcze nie jest za późno. Możesz do nas wrócić! - rudowłosa wyciągnęła do niej dłoń - Chodź do mnie, kochanie.
- Nigdzie z tobą nie pójdę - zaparła się.
- Dobrze - powiedziała Poison opuszczając rękę i podnosząc dumnie podbródek. - Jak nie po dobroci, to inaczej to załatwimy.
Po jednym machnięciu ręką z podłogi wyrosły korzenie, które oplotły się wokół jej przyjaciół.
- Jeśli nie pójdziesz ze mną, moje kochaniutkie korzeniki będą zaciskać się coraz mocniej wokół twoich przyjaciół, aż kości im popękają i przebiją narządy wewnętrzne, powodując liczne krwotoki. W skrócie: zginą w okropnych męczarniach i to przez ciebie.
CZYTASZ
Young Justice [Zakończone]
FanfictionEmily i Dick na pierwszy rzut oka wyglądają na normalnych nastolatków, ale gdy słońce zachodzi, a na niebie pojawia się księżyc i przestępcy wychodzą z ciemnych zakamarków miasta, oni zakładają swoje maski i walczą z przestępczością... ...ale czy na...