Spotkanie z Chat Noir

1.4K 114 10
                                    

*Marinette*

Ehh była już 15:50. Nie miałam ochoty tam iść, byłam zmęczona i zła na tego palanta. No cóż sama w końcu mu napisałam o której będę z jego bluzą. Niechętnie wyszłam z domu, powoli ale to bardzo powoli kierowałam się do jego domu. Stanęłam przed jego drzwiami, nadal z bijącymi się myślami, wzięłam głęboki wdech i delikatnie zapukałam do drzwi. Gdy miałam zapukać jeszcze raz, nagle otworzyła mi wysoka bardzo ładna blondynka. Miała takie same zielone oczy jak on, była ubrana w delikatną białą sukienkę. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, pewnie zauważając moją pewną minę. 

-Dobry wieczór, ja jestem koleżanką Adriena. Przyniosłam jego no bluzę, którą niestety zostawił u mnie. 

Uśmiechnęłam się delikatnie i spuściłam wzrok, byłam zmęczona a niedługo wzejdzie księżyc. Do tego czasu chcę wrócić do domu. Do świata żywych przywrócił mnie jej głos. 

-Jestem jego mamą, to ciebie ostatnio uratował. Zapraszam moja droga. 

Jej głos i uśmiech były ciepłe, ale jak spojrzałam w jej oczy widziałam smutek i jakby zawód. Po chwili doszły do mnie jej słowa. 

-Uratował??

-No tak przyniósł cię nie przytomną.

- A to.-zaśmiałam się nerwowo na samo wspomnień.-  Po prostu straciłam przytomność. To dość często się z mną zdarza.

-Och. Wiesz gdzie jego pokój, zaraz przyniosę wam coś do picia.

- Dziękuję ale nie chcę sprawiać mi kłopotu.

- Ależ moja droga to nie będzie żaden kłopot.

Jakim cudem taki idiota ma tak wspaniałą matkę, naszą małą konwersację przerwał i sam główny powód mojego przybycia tutaj. 

-Kto przyszedł-staną u szczytów schodów, spojrzał na mnie i się chytrze uśmiechną-Och moja księżniczka, zapraszam do mnie zabawimy się.

Jego matka smutno na mnie spojrzała potem na syna i westchnęła. Ona chyba myślała że jest kolejną lalką jego syna o nie. Może i go chyba kocham, ale nie pozwolę na takie traktowanie. On musi coś zrozumieć.

-Nie dzięki wiesz, ja już wiem co kombinujesz i zapomnij o tym.- Byłam zła i to bardzo zła.- Przyniosłam tylko twoją zjebaną bluzę dupku.- Rzuciłam tą jego bluzą w niego. - Bardzo przepraszam panią, za moje zachowanie ale ja już pójdę.

-No weź kochanie będzie fajnie.- Zerknęłam na niego katem oka, dupek uśmiecha się jak pajac. 

- Zapomnij!! Nie jestem i nie będę  jakąś tam panienką, która na ciebie leci. A nie czekaj, sorry one lecą na twoją kasę. I na twoją zapyziałam mordkę, dupek, idiota, pajac. Takich obelg mam dla ciebie więcej. 

On stał jak słup soli na jego twarzy malowała się wściekłość. Sama nie byłam lepsza, powinnam mu spalić te jego blond czuprynę. Brzydką czuprynę, cofnął się i poszedł do pokoju. Było można jeszcze usłyszeć trzaskające drzwi. Odwróciłam się napięcie, kompletnie zapomniałam o jego mamie. Ale ze mnie idiotka, spuściłam wzrok i chciałam już coś powiedzieć ale mnie uprzedziła. 

-Przepraszam za mojego syna on po prostu

-To ja przepraszam, nie powinnam tak mówić o nim. Przynajmniej nie przy pani obecności, ale ja..

- Ochh za to mnie nie przepraszaj. Cieszę się że ktoś mu już coś wygarnął, ja już z mężem nie mamy do niego siły. Sprowadza sobie panienki, nie mogę spać po nocach.

Zrobiło mi się smutno jego mamy, cudowna kobieta a syn idiota. 

- Bardzo mi przykro mi z tego powodu. - Było widać że mimo uśmiechu ma smutek w oczach. A niech to raz kozi śmierć no nie. Chociaż jestem nie śmiertelna- Czy pani zaproszenie na herbatę aktualne? Bo z przyjemnością bym z panią na piła. 

- Oczywiście, tylko nie pani moja droga. Jestem Aurora. 

Uśmiechnęłam się delikatnie, zaprowadziła mnie do kuchni. Tam przygotowałyśmy sobie herbatę i ciastka, weszłyśmy do salonu.
Był bardzo ładnie urządzony i duży, w rogu stał wielki biały fortepian. Parę obrazów, duży kominek, parę regałów z książkami.
I w paru miejscach jakieś pierdółki. Moją uwagę zwróciła średniej wielkości muszla, była ona zamknięta. Leżała na stole gdzie postawiłyśmy herbatę.
 Musiałam bardzo długo ja obserwować bo pani Aurora zwróciła mi uwagę. 

*Miraculum*Tajemnice głębin i powierzchniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz