1.8 Przecież jestem cholernym wilkołakiem!

2.5K 148 1
                                    

Wybrałam się na mecz lacrosse. Zajęłam miejsce na trybunach i usiłowałam namierzyć wzrokiem Scotta i Stilesa. Chciałam wykorzystać przy tym swoje wilcze umiejętności, lecz po raz kolejny masa dźwięków i zapachów zbombardowała moją głowę. Zawarczałam z bólu i złapałam się za głowę. Dobra, Ellie zrób to, jak człowiek... W końcu udało mi się dostrzec przyjaciół w tłumie ludzi. Scott i Stiles rozmawiali o czymś. W pewnym momencie Scott odwrócił się w moją stronę. Posłał mi niepewny uśmiech i pomachał w moją stronę. To samo zrobił Stiles. Trener przywołał chłopaków, a ja przeniosłam wzrok na wchodzącą na trybuny Allison. Dziewczyna była w obecności swojego dziadka. Chciałam zawołać przyjaciółkę, lecz gdy ta mnie zauważyła, posłała mi niezbyt przyjemne spojrzenie. Poczułam lekkie ukłucie w sercu.

Mecz już trwał już jakiś czas, nasza drużyna przegrywała. Jeden z zawodników upadł na ziemię, a trener natychmiast poderwał się z ławki. Chłopak, który powalił jednego z naszych, był naprawdę ogromny.
- Dajcie spokój! Czy to w ogóle jest nastolatek? Chcę zobaczyć certyfikat urodzin.
Trener znów wrócił na ławkę i zajął miejsce obok Stilesa. Ten, co jakiś czas odwracał się w moją stronę. Wpatrywaliśmy się w siebie przez jakiś czas, aż po mojej prawej stronie znalazła się Erica, a po lewej Boyd. Zmieszana posłałam przyjacielowi przepraszające spojrzenie. Ten jedynie pokiwał głową i odwrócił się z powrotem w stronę boiska.
- Co wy tu robicie? Derek obiecał mi, że tylko on będzie przy mojej rozmowie ze Stilinskim.
- Oglądamy mecz... i mamy na ciebie oko. - Erica była wyraźnie z tego powodu niezadowolona.
- Nie muszę mieć ochroniarzy.
- Daj spokój. - Boyd poklepał mnie po plecach, a ja posłałam mu spojrzenie pełne złości.
Jackson podszedł do Scotta i zaczął przed nim wymachiwać kijem. Zmarszczyłam brwi i chciałam ponownie spróbować szczęścia. Wytężyłam słuch i tym razem... udało się!
- McCall, na co do cholery czekasz? To półfinały, wbij go w ziemię!
- Ja? To ty powiedziałeś, że oszukuję.
- Zrób coś!
- Nie mogę, dopóki dziadek Allison tu jest.
No tak teraz dopiero oprzytomniałam. Spojrzałam na starszego mężczyznę, który siedział przy Allison. Wyglądał bardzo niewinnie, ale w końcu to łowca. Pewnie coś knuje. Moja przyjaciółka coś do niego powiedziała, a ten natychmiast podał jej swój płaszcz. Ponownie użyłam swojego narządu słuchu i tym razem w moich uszach rozbrzmiał odgłos kluczy. Stiles poderwał się z ławki i poszedł w stronę Allison. Dziewczyna dała mu przedmiot, a ten znikł za trybunami. Teraz miałam szansę porozmawiać z chłopakiem. Energicznie podniosłam się z ławki, a Erica chwyciła mnie mocno za nadgarstek. Spiorunowałam ją wzrokiem, a ta po chwili namysłu w końcu mnie puściła. Derek pewnie poinformował ich, po co tu jestem. Nie chciałam zdobywać dla niego informacji, ale sama byłam ciekawa co Stiles widział podczas tego ataku. Oczywiście też chciałam się dowiedzieć, czy chłopak będzie chciał wykorzystać to, że nie panuję nad swoimi umiejętnościami i czy mnie okłamie. Chciałam wiedzieć, czy mi ufa. Opuściłam boisko i ruszyłam za zapachem chłopaka. Akurat z tym nie miałam problemu, ponieważ jego zapach był mi naprawdę bardzo dobrze znany. Przez chwilę śledziłam Stilinskiego, aż dziwnie się poczułam. Coś było nie tak... moje wszystkie mięśnie się napięły. Stiles zniknął z zasięgu mojego wzroku, a ja wytężyłam ponownie słuch. Trochę mi to zajęło, ale w końcu odizolowałam interesujący mnie dźwięk. Był to płacz Lydii. Siostra siedziała w samochodzie. Podbiegłam do auta.
- Lydia co się dzieje? - Zapytałam z troską w głosie.
- Zostaw mnie. Nikt nie musi widzieć, jak płaczę.
- Daj spokój! Jestem twoją siostrą. Co się dzieje?
- Pomyślisz, że zwariowałam.
- Nie ma niczego, co mogłabyś mi powiedzieć, abym mogła uznać cię za szaloną. Uwierz mi.
Siostra posłała mi pytające spojrzenie.
- Przyjaźnię się z Stilesem... uwierz ,nic mnie już nie dziwi.
Dziewczyna chciała już mi coś powiedzieć, ale usłyszałam głos Dereka.
- Stiles jest w zasięgu mojego wzroku. Jeżeli tu nie przyjdziesz... sam go przesłucham.
Tylko ja to słyszałam. Ścisnęłam mocno pięści.
- Lydia możesz dać mi pięć minut?
Siostra posłała mi otępiałe spojrzenie.
- Wiem. Przepraszam! Muszę coś załatwić i to nie może poczekać. Obiecuję, że do ciebie wrócę.
Nie czekałam na odpowiedź. Rzuciłam się biegiem w stronę gdzie jeszcze przed chwilą widziałam Stilesa. Jego zapach zmieszał się z zapachem Dereka... Musiałam się pośpieszyć.
Zapach zaprowadził mnie na szkolny basen. Gdy wbiegłam do pomieszczenia ujrzałam Ericę trzymającą Stilesa za koszulkę.
- Zostaw go!
Dziewczyna spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się grymas.
- Spóźniłaś się. - Usłyszałam za sobą głos Dereka. Ten zmierzył mnie wzrokiem i ruszył do mojego przyjaciela.
- Nie oszukujmy się, wiadomo, że Stiles nie będzie z tobą szczery. Od kiedy cię ugryzłem, twoi przyjaciele patrzą na ciebie z lekką rezerwą.
Czułam, jak złość gotuje się we mnie. Przeniosłam swój wzrok na Stilesa, a ten wpatrywał się we mnie z wyrazem bólu.
- Do rzeczy. - Znów odezwał się Derek.
Erica odepchnęła Stilesa w moją stronę. Staliśmy ramie w ramie.
- Co widziałeś w garażu mechanika?
- Kilka niepokojących naruszeń BHP naprawdę rozważam złożenie doniesienia.
Derek był niezadowolony z tej odpowiedzi. Bałam się, że może zrobić coś złego.
- Stiles! Powiedz mu prawdę. - Jęknęłam.
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? - Zwrócił się do mnie.
- Zależy mi, ponieważ ukrywacie przede mną prawdę. Chowacie się po kontach lub zagłuszacie wasze rozmowy, żebym nie mogła was usłyszeć.
- Robimy to dla twojego dobra.
- Dla mojego? Raczej waszego. Boicie się, że mogę wszystko wygadać Derekowi. A gdzie wasze zaufanie?
Stiles milczał.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza... Musiałam wydostać się stąd. Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z pomieszczenia. Myślę, że wilcze zmysły jeszcze bardziej wpłynęły na moje zachowanie. Było mi przykro. Przyjaciele mi nie ufają. Przecież nie prosiłam się o to. Postanowiłam udać się z powrotem do siostry, jednak nie było już jej w miejscu, gdzie ostatnio ją widziałam. Usiadłam na murku i zaczęłam płakać... po raz kolejny... oznaka słabości. Nie wiedziałam, że moje życie tak się zmieni. Allison mnie unika, Lydia pewnie się do mnie nie będzie odzywać za to, że ją zostawiłam, Scott i Stiles... coraz bardziej odpychali mnie od siebie. Nie robią tego dla mnie. Po prostu nie chcą, żeby w ich sprawy mieszał się Derek, a co za tym idzie... również ja.

Siedziałam cały czas w tym samym miejscu. Sprawdziłam godzinę na telefonie. Byłam tu już 30 minut. Wstałam, otrzepałam spodnie i chciałam udać się do domu. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał potężny ryk. To był Derek. Moje ciało automatycznie się napięło. Coś zmuszało mnie, bym udała się z powrotem na basen. Ponownie wbiegłam do pomieszczenia. Stiles i Derek znajdowali się w wodzie. Kątem oka zauważyłam też Ericę leżącą na podłodze. Podeszłam do basenu. Stiles obrócił się w moją stronę.
- Ellie uciekaj stąd!
- Nie rób tego! - To był rozkaz Dereka.
- Co ty wyprawiasz? To coś ją skrzywdzi.
- Bez niej utopimy się tu!
Teraz zauważyłam, że Stiles podtrzymuje Dereka. Czy on był ranny?
- Ellie! Za tobą! - Jednocześnie usłyszałam ich krzyk.
Odwróciłam się i moim oczom ukazała się obrzydliwa kreatura. Była obślizgła i miała ogon. Wyglądała trochę jak jaszczurka... ale bardziej zmutowana. Potwór zaatakował mnie, a ja automatycznie wykonałam unik. Udało mi się nieco odskoczyć od stwora.
- Uważaj na jego ciosy! Mogą cię sparaliżować tak jak Dereka.
Nie wiedziałam jak mam z tym walczyć... treningi Dereka nie obejmowały walki z ogromną jaszczurką. Wszystkie moje ruchy były instynktowne. Potwór atakował, a ja robiłam uniki. Parę razy go uderzyłam, ale nic to nie dało. W pewnym momencie poślizgnęłam się na mokrej podłodze i upadłam na ziemię. Brawo Ellie... sama się zabijesz. W międzyczasie usłyszałam Stilesa, jak obwieszczał Derekowi, że nie da rady dłużej go utrzymywać. Poczułam, jak nagle rosnę w siłę. Z moich dłoni wyrosły obrzydliwe, długie pazury, a z ust wysunęły się kły. Energicznie podniosłam się z podłogi i zaryczałam na stwora. Nawet nie wiedziałam, że tak umiem... Kreatura wycofała się nieco, ale szybko przystąpiła do ataku. Zręcznie blokowałam jej ciosy. Potwór rzucił mną o lustro zawieszone na ścianie. Pod wpływem uderzenia szkło rozprysło się na małe kawałki. Podniosłam się z ziemi i chwyciłam jeden z odłamków szkła. Słyszałam krzyki Stilesa. Wciąż powtarzał, żebym uciekała. W końcu i Derek wykrzyczał stanowcze:
- Uciekaj!
Nie miałam zamiaru ich słuchać. Dam radę. Przecież jestem cholernym wilkołakiem! Zawyłam i uniosłam szkło do góry. Potwór przyglądał się uważnie przedmiotowi w mojej ręce. Wydawał się nim zahipnotyzowany. Spośród wszystkich obelg, jakie pojawiły się w mojej głowie, użyłam tą, którą najbardziej lubię. Spojrzałam na kreaturę i z moich ust wydobyło się soczyste:
- Dupek!
Potwór był zdezorientowany. Cofnął się... po czym wspiął się na ścianę i uciekł. Opuściłam rękę i zobaczyłam, że moja dłoń krwawi. Zignorowałam to. Co to miało być w ogóle? Szykowałam się na śmierć.... Momentalnie oprzytomniałam i podbiegłam do basenu już w ludzkiej postaci. Pomogłam Stilesowi wyciągnąć Dereka z wody. Mimo wcześniejszego napadu złości, cieszyłam się, że nic im nie jest. Przytuliłam mocno Stilesa.
- Przepraszam. Nie chciałem, żebyś tak pomyślała. Jesteś dla mnie ważna... znaczy dla nas! Możesz sobie należeć do stada tego psychopaty, ale nie zmieni to relacji między nami.
Wtuliłam się bardziej w tors chłopaka. Derek odzyskał sprawność i podniósł się z ziemi. Poklepał mnie po ramieniu.
- Dobra robota.
- Tylko tyle masz jej do powiedzenia? Właśnie uratowała nam życie!
Derek spiorunował Stilesa wzrokiem.
- Dobra, dobra... przecież wielki, zły wilk nie może okazywać uczyć... przecież wtedy nie byłby... wileki i zły.
- Stiles to było bez sensu! - Zaśmiałam się z przyjaciela.
- Wiem. Już się zamknę.
Adrenalina powoli opuszczała moje ciało. Stiles długo nie wytrzymał i po pomieszczeniu rozległ się jego krzyk.
- To było... NIESAMOWITE!
Derek przewrócił oczami.

Znajdowaliśmy się przed szkołą. Scott raczył nas w końcu zaszczycić swoją obecnością. Nie był zbyt zachwycony na widok Dereka. Stiles wyciągnął laptopa i położył go na maskę swojego samochodu. Podłączył do niego pamięć USB i na ekranie pojawiły się dziwne strony. Stiles nerwowo przełączał jedną po drugiej.
- Czy to w ogóle jest język? Jak mamy się dowiedzieć co to jest?
Derek westchnął.
- To jest kanima.
- Ka... co? - Wyjąkałam.
- Kanima.
- Wiedziałeś przez cały czas? - Stiles był poirytowany.
- Nie. Dopiero, wtedy gdy zgłupiało na widok własnego odbicia.
No tak... to by było zbyt proste, gdyby stwór uciekł z powodu mojej obelgi.
- To nie wie, kim jest? - Odezwał się Scott.
- Kim albo czym.
- Co jeszcze wiesz? - Tym razem ja zabrałam głos.
- Tylko opowieści i plotki.
- No jasne, nie możesz być bardziej precyzyjny...
- Jest taki jak my? - Scott nie odrywał od Dereka wzroku.
- To zmiennokształtny, ale nie jest normalny. To jak....
- Paskudztwo. - Jednocześnie odezwałam się ze Stilesem.
To było dziwne. Derek twierdząco pokiwał głową. Alfa i Erica odwrócili się od nas i chcieli odejść.
- Derek! - Zawołałam.
- Musimy nad tym pracować razem.
- Ona ma rację. - Odezwał się Scott. Po czym dodał:
- Może nawet powiedzieć Argentom?
- Ty im ufasz?
- Nikt nikomu nie ufa.
Na te słowa poczułam, że wielka gula ugrzęzła mi w gardle.
- W tym tkwi problem! - Odpowiedział Stiles, przybliżając się do mnie.
Jego ubranie było wciąż mokre i śmierdział chlorem.
- Gdy my się tu kłócimy kto jest po czyjej stronie, tam jest coś straszniejszego.
Stiles złapał mnie za rękę. Derek na widok tego zmrużył oczy i wycedził przez zęby:
- Zabije to coś, gdy to znajdę.
Alfa odwrócił się na pięcie i pociągnął za sobą Ericę.
Staliśmy przez chwilę w tym samym miejscu. Ciszę przerwał mój głos.
- Zaufanie! Właśnie porozmawiajmy o tym.
Scott wiedział, o co chodzi. Razem ze Stilesem przeprosili mnie za swoje wcześniejsze zachowanie. Obiecali mi, że to się już więcej nie powtórzy. Poczułam małą ulgę. Ciekawa jestem czy rzeczywiście dotrzymają słowa. Nie mam zamiaru odwracać się od przyjaciół. Nawet jeżeli muszę należeć do stada Dereka. Po skończonej rozmowie Scott udał się do auta pożyczonego od mamy i pojechał po nią do pracy. Natomiast mój prywatny szofer... tak ten, co śmierdzi chlorem, odwiózł mnie do domu.  

The Wolves (Teen Wolf)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz