#25 Kocham cię siostrzyczko

1.6K 100 0
                                    

Duszę się. Mam wrażenie, że jakaś dziwna siła ściska moje ciało. W dalszym ciągu mam zamknięte oczy. Zaciskam na czymś słonie. Coś tu nie gra... przecież były skrępowane. Po chwili dociera do mnie to, że słyszę swój krzyk. W końcu zdobywam się na odwagę. Otwieram oczy. Nagle mroczna sceneria piwnicy przeistacza się w dobrze znane mi miejsce. Pomieszczenie, w którym niegdyś czułam się bezpiecznie. Zdaję sobie sprawę, że jestem szczelnie owinięta kołdrą. Będąc jeszcze w sennym amoku, usiłuję się z niej wyplatać. Krzyczę... wiercę się... jestem przerażona. Jest mi cholernie ciepło. Drzwi do mojego pokoju otwierają się z hukiem. Nagle wszystko spowalnia. Do pomieszczenia wbiega Lydia. Na jej twarzy malował się niepokój. Siostra w mgnieniu oka znalazła się przy mnie. Dziewczyna pomogła wydostać mi się z objęć pościeli. Trzęsłam się ze strachu. Lydia przytuliła mnie mocno do siebie i pocałowała w czoło. Próbowałam uspokoić swój oddech.
- Spokojnie. To był tylko zły sen. Jestem przy tobie.
Głos siostry nieco mnie uspokoił. W jej objęciach wróciłam do rzeczywistości. Tej prawdziwej. Koszmar, który mi się przyśnił... był tak realny... ten ból... Usłyszałam, jak ktoś znów wchodzi do mojego pokoju. Podniosłam wzrok na mamę, która była zaniepokojona. Kobieta usiadła obok mnie na łóżku. W jej oczach widziałam strach. O ile wiedziałam, że Lydia poznała mój sekret, nie wiedziałam jak mam porozmawiać o tym z mamą. Kobieta przysunęła się do nas. Zamknęła mnie i Lydię w szczelnym uścisku. Wreszcie poczułam się bezpiecznie. Drganie mojego ciała wreszcie się uspokoiło, aczkolwiek w pomieszczeniu słychać było jedynie mój szloch.
- Kochanie jesteśmy przy tobie. - Spokój w głosie mamy przyniósł mi ukojenie.
Lydia wytarła dłonią łzy z mojej twarzy. Musiałam wytłumaczyć mamie, że powód mojego krzyku znajdował się w sennym koszmarze. Rodzicielka spojrzała na mnie niepewnie. Wtuliłam się mocniej w siostrę. Lydia poinformowała mamę, że to nic takiego i ma się nie przejmować. Kobieta stwierdziła, że zrobi nam śniadanie. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, siostra od razu chciała dowiedzieć się czegoś o moim koszmarze. Nie chciałam wracać do tego. W dalszym ciągu mamy przed sobą poważną rozmowę, dotyczącą tego, kim jestem. Stiles wtajemniczył Lydię w to wszystko bardzo powierzchownie. Poprosiłam siostrę, żeby dała mi chwilę na ogarnięcie się. Zapewniłam ją, że po śniadaniu opowiem jej o wszystkim. Rudowłosa pocałowała mnie jeszcze raz w czoło, a następnie opuściła mój pokój. Westchnęłam głośno. Wstałam z łóżka i od razu ruszyłam do łazienki. Odkręciłam zimną wodę i nabrałam ją do rąk. Zdecydowanym ruchem opłukałam nią twarz. Zimny wstrząs przyniósł mi ulgę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Kropelki wody spływały po mojej twarzy. Oczy miałam opuchnięte od płaczu. Stwierdziłam, że muszę wziąć prysznic. Moja pidżama była cała przepocona. Pozbyłam się jej i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Weszłam do kabiny prysznicowej. Włączyłam letni strumień wody. Oparłam się głową o chłodne kafelki. Znów zaczęłam płakać. Wspomnienia z tortur znów do mnie powróciły. To, co się wydarzyło w tamtej piwnicy, pozostawiło swe piętno na mojej psychice.



Po śniadaniu wróciłam z Lydią do swojego pokoju. W pomieszczeniu panował bałagan, ale postanowiłam to zignorować. Pomyśleć tylko, że jeszcze jakiś czas temu nigdy nie pozwoliłabym, by w moim pokoju zalegał nieporządek przez parę dni z rzędu. Lydia pościeliła moje łóżko i wygodnie się na nim usadowiła. Złożyła ręce na piersi i wpatrywała się we mnie wyczekująco. Spojrzałam na swój telefon, który leżał na biurku. Na ekranie widniały trzy nieodebrane połączenia. Dwa należały do Dereka, a jeden do Stilesa. Za plecami usłyszałam ciche jęknięcie. Lydia była zniecierpliwiona. Położyłam się obok niej. Nie wiedziałam, od czego mam zacząć. Nerwowo błądziłam wzrokiem po suficie, szukając na nim... nie wiadomo czego. Nabrałam powietrza w płuca, a następnie powoli je wypuściłam. Stwierdziłam, że jednak w tej pozycji, w której się aktualnie znajduję, jest mi nie wygodnie. Usiadłam po turecku. Lydia w skupieniu obserwowała każdy mój ruch. Spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się palcami. W końcu zebrałam się na odwagę. Najgorzej było mi zacząć. Język plątał mi się ze zdenerwowania, jednak z każdym następnym poruszanym wątkiem, zaczęłam czuć ulgę. Wreszcie mogłam się przed kimś otworzyć.
Kiedy skończyłam opowiadać siostrze swoją historię, poczułam suchość w ustach. Przez praktycznie godzinę nieustannie mówiłam. Twarz Lydii przedstawiała głównie szok. Mniej więcej w połowie opowieści przysunęła się do mnie i złapała mnie za rękę, by okazać mi wsparcie. Teraz między nami zapanowała niezręczna cisza. Tego najbardziej się obawiałam. Lydia zmarszczyła czoło i zdaje się, że szukała odpowiednich słów, by to wszystko skomentować. Po chwili w końcu postanowiłam zacząć rozmowę.
- I jak się czujesz, z tym że w końcu poznałaś prawdę? - Mój głos delikatnie się załamał.
- To wszystko... tak mi przykro. Nie miałam zielonego pojęcia, przez co przechodzisz. Teraz mi głupio. Zachowywałam się w stosunku do ciebie ozięble tylko dlatego, że nie wiedziałam... Boże Ellie. To jest okropne. Przeszłaś przez prawdziwe piekło. Poświęciłaś się dla przyjaciół. To piękne, a zarazem przykre. Dlaczego nie powiedziałaś mi tego od razu?
- Bałam się.
- Czego?
- Że nie zaakceptujesz mnie. Kiedy Scott i Stiles wtajemniczyli mnie w ten cały nadnaturalny świat... pamiętam swoją reakcję. Wyśmiałam ich... a później byłam przerażona. Bałam się, że uznasz mnie za potwora i się ode mnie odwrócisz... Poza tym myślałam, że jak będę trzymać to w tajemnicy to zapewnię ci i mamie bezpieczeństwo.
Lydia przytuliła mnie. Mój podbródek zaczął delikatnie drgać. To była ciężka chwila.
- Nigdy, ale to przenigdy nie uznałabym cię za potwora. Jesteś moją młodszą siostrą. Ja jako starsza siostra mam za zadanie cię wspierać. We wszystkim. Wiem, że przez to, co przeszłaś... rozumiem, że się zmieniłaś. Każdy by się zmienił. Jednak pamiętaj, że jesteśmy rodziną. Nie ważne jest to, kim... czy czym jesteś. Ważne jest to, że masz przy sobie ludzi, którzy cię będą wspierać. Zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję.
- Kocham cię siostrzyczko. Nie mogę sobie wyobrazić ile bólu musiałaś znieść. Jest mi przykro, że nie było mnie przy tobie, gdy mierzyłaś się z przemianą. Jednak na szczęście nie byłaś w tym sama. Oprócz mnie masz jeszcze Stilesa, Scotta, tego przystojnego... jak on się nazywał... Isaack! Tak masz jeszcze Isaacka.
- Też cię kocham i cieszę się, że mogę na ciebie liczyć.




Był już wieczór. Lydia z mamą krzątały się w kuchni, a ja leżałam w swoim łóżku i oglądałam na laptopie swój ulubiony serial. Miałam dość spore zaległości. W międzyczasie mój telefon ciągle dawał mi o sobie znać. Dostałam kolejne wiadomości od Dereka. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Wyciszyłam telefon i odłożyłam go na nocny stolik. Chciałam skupić się na serialu, lecz miliony myśli kotłowało się w mojej głowie. Co chwilę musiałam przewijać daną akcję, ponieważ traciłam wątek. W końcu jednak wyłączyłam laptop i odłożyłam go na biurko. To nie miało najmniejszego sensu... ilekroć chcę się za coś zabrać, wspomnienia minionej nocy wracają do mnie niczym bumerang. Rozejrzałam się po pokoju. Z bluzy, która była przewieszona przez krzesło, wystawał fioletowy kabelek. Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i bacznie się im przyjrzałam. Może to zadziała? Podłączyłam słuchawki do telefonu i położyłam się z powrotem na łóżku. Obróciłam się plecami do drzwi i wsłuchałam się w muzykę. Jakoś po trzeciej piosence poczułam czyjąś obecność. Pewnie mama lub Lydia... jednak po chwili dobiegł do mnie zapach jego perfum... Zerwałam się z miejsca, omal nie spadając z łóżka. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, a na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Stiles opierał się o drzwi z pokoju. Chował coś za plecami. Wcale nie czuję intensywnego zapachu... róż. Chłopak zamknął za sobą drzwi i podszedł do mnie. Tak jak podpowiedział mi mój zmysł węchu, Stiles przyniósł mi kwiaty. Bukiet czerwonych róż. Stilinski chciał coś powiedzieć, ale rzuciłam się mu na szyję i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Tak bardzo mi tego brakowało... Chłopak objął mnie w talii i przyciągnął bliżej do siebie. Piękną chwilę przerwała nam Lydia. Dziewczyna bez pukania wparowała do mojego pokoju i klasnęła w dłonie, by zwrócić na siebie naszą uwagę. Stiles cicho jęknął.
- Ellie ubierz się w coś... normalnego! Za chwile przyjdą goście!
Dziewczyna zniknęła równie szybko, jak się pojawiła, pozostawiając mnie w małej konsternacji. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mam na sobie jedynie za dużą koszulkę i majtki... Oderwałam się od Stilesa. Byłam pewna, że wyglądam teraz jak burak. Wzrok Stilesa powędrował na moje nogi, a na jego ustach pojawił się lubieżny uśmieszek. Naciągnęłam koszulę i podbiegłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ubrania na zmianę i uciekłam do łazienki. Co to ma być? Jacy goście? Co Lydia znów wymyśliła... Kiedy byłam już mniej, więcej gotowa, opuściłam łazienkę. Stiles siedział na obrotowym krześle i się na nim huśtał. Bukiet róż leżał na biurku.
- Co planuje Lydia? - Podeszłam do chłopaka.
- Nie mam pojęcia. - Stiles zmierzwił ręką włosy.
- Kłamiesz...
- Nie powiem ci!
Stilinski odkręcił się na krześle jak małe dziecko. Jednym zwinnym ruchem zatrzymałam go i weszłam mu na kolana. Chłopak wydawał się zaskoczony. Przysunęłam swoje usta do jego ucha. Serce Stilesa waliło jak oszalałe.
- Może jednak... powiesz. - Wyszeptałam i delikatnie przygryzłam płatek jego ucha.
Włoski na jego karku stanęły dęba. Chłopak zrobił głęboki wdech. Poczułam, jak obejmuje mnie swoimi dłońmi.
- Nie mogę... - Wyjąkał.
Nagle w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Odsunęłam się od Stilesa. Obiecałam sobie, że nie będę już celowo używać swoich umiejętności, ale jednak ciekawość zwyciężyła. Stilinski zaczął coś do mnie mówić, ale zakryłam mu dłonią usta. Wyczułam obecność Scotta, Isaacka i... dupka Jacksona. Mam nadzieję, że nie zamierzają mnie wkręcić znów w jakieś wilkołacze interesy... Jeżeli jednak o to im chodzi... spotkają się z niemiłym zaskoczeniem.

The Wolves (Teen Wolf)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz