All I Need

844 49 2
                                    



PS. Dodaję jeszcze link do podkładu muzycznego i prosiłbym o włączenie w miejscu gwiazdki (*). Z góry dziękuję!



Czuł wewnętrzny gniew, aż rozpierało go od środka. Nie był do końca świadom co tak naprawdę się stało, był pewien jednego. Neymar mu nie powie. Nie wiedział ile razy starał się już od niego wyciągnąć prawdę, ale Brazylijczyk, albo bał się przyznać, albo najzwyczajniej w świecie po prostu się wstydził. Winnym był Gareth Bale. Dokładnie obserwował reakcję Latynosa na zachowanie Walijczyka. Coś się wydarzyło, żaden uczestnik tamtego wieczoru o niczym nie wiedział. Lionel był dość sprytny i wypytywał wszystkich o to co się wtedy wydarzyło. Nikt jednak nie wiedział, wszyscy odpłynęli po alkoholu, albo po prostu nie wiedzieli nigdzie Neymara.

Argentyńczyk zacisnął swoje dłonie w pięści, czuł się jak starszy brat, albo zazdrosny chłopak. Wparował do szatni, gdzie ku jego przyjemnemu zaskoczeniu był jedynie Bale. Stał odwrócony do niego tyłem grzebiąc w swojej szafce. Słyszał jakieś głosy spod pryszniców. Reszta pewnie brała prysznic. Chciał załatwić sprawę szybko, bez świadków. Nie obchodziło go jakie będą teraz konsekwencje. Neymar był dla niego ważny, bardzo ważny, a ten? Zachował się w stosunku do niego bezczelnie, wyzywając od najgorszych. Żądza zemsty rosła. Gareth był wyższy i silniejszy, ale nie powstrzymywało to Leo przed atakiem. Podszedł do niego bliżej i kiedy Bale się odwrócił Messi zmierzył go wściekłym wzrokiem.

-Co? Kumpel opowiadał Ci jak świetnym kochankiem jestem i też chcesz mi dać dupy? Przykro mi. Karłów nie rucham. -Rzucił, a Messi słysząc to uchylił lekko usta. Teraz to dopiero się wkurzył, aż chyba jego twarz przybrała odcieniu dojrzałego pomidora. Zły był gotów zrobić wszystko, dlatego też mimo, że był niższy złapał go za kłaki i z całej siły, jaka tylko skumulowała się w jego ręce docisnął głowę Garetha do szafki, wręcz z nią uderzając, na skutek czego napastnik Realu Madryt stracił przytomność. Argentyńczyk puścił go, a ten bezwiednie zsunął się po kondygnacji metalowych szafek, który układały się wzdłuż ściany. Woda w pomieszczeniu z prysznicami ucichła, dlatego Lionel nie czekał dłużej po prostu szybkim krokiem pokierował się do wyjścia, a tym samym zmył z miejsca niezauważony.

Wrócił do szatni i po prostu wziął swoją torbę, nawet się nie przebierając, bo Neymara już tu nie było, a Pique potwierdził mu, że brunet wychodził. Zarzucił na ramię torbę i pokierował się do wyjścia. Wsiadł do autokaru, który miał ich wszystkich zawieźć do hotelu. Z rana czekał ich powrót do Barcelony. Szedł około pięćdziesięcio centymetrowym "korytarzem" pomiędzy rzędami foteli i rozglądał się uważnie, ale nigdzie nie widział Brazylijczyka. Odrobinę się zmartwił, ale przecież nie znał tego miasta. Gdyby poszedł go szukać, jeszcze w środku nocy, pewnie sam by się zgubił, dlatego pojechał z resztą do hotelu, a już na miejscu po prostu rozsiadł się w łóżku, włączając sobie telewizor. Czekał na niego, chciał, żeby już tu był, być może czuł również strach. Tak, z pewnością bał się o niego, że coś mu się stanie.

Godziny mijały, a w drzwiach nadal nikt się nie pojawiał. W końcu na zegarze wybiła trzecia. Messi zrobił się śpiący, więc wyłączył telewizor i poszedł się umyć. Przecież tym, że spędzi noc bezsennie, nie sprawi, że Latynos się tutaj pojawi, a wręcz przeciwnie. W jego głowie nawarstwiały się myśli i sprawiały, że miał tam ogromne zamieszanie. Zamknął się w łazience spuszczając na siebie strumień letniej wody. Nie mył się jeszcze odkąd wrócił z meczu, musiał się zatem odświeżyć.

(*)Wnet do pokoju wtargnął Neymar chwiejnym krokiem przechodząc pomiędzy łóżkami. Uchylił okno, bo od nadmiaru alkoholu robiło mu się słabo, w głowie kręciło niemiłosiernie, ale przeszedł tak długi dystans, że po prostu musiał się położyć i choć na chwilę zmrużyć powieki. Istny helikopter, czuł jakby z ogromną prędkością kręcił się na karuzeli łańcuchowej. Jego powieki uniosły się ku górze, a on sam zsunął rękę wzdłuż swojego ciała z durnym uśmieszkiem przygryzł wargę wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Niby był piłkarzem i nie powinien palić. Nie był to nałóg, ale w pewnych chwilach potrzebował jedynie tego. W końcu jedną z dłoni odepchnął się od łóżka podnosząc się do siadu. Wyjął jednego papierosa z opakowania, a paczkę odłożył na szafkę nocną spoglądając w stronę łazienki, w której paliło się światło, a strumień wody właśnie ucichł. Nie zwracał uwagi na Messiego, który tam był. Podniósł się i pokierował na balkon, początkowo zaplątując się w firance, z której w końcu udało mu się uwolnić i wydostać z pomieszczenia. Oparł się jedną z dłoni o barierkę oddychając głęboko. Z trudem wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i papierosa, którego już miał w ustach opalił uśmiechając się głupio samemu do siebie. Teraz musiał wyglądać jak człowiek niespełna rozumu, ale był po prostu najebany, a jego umysł dawał mu to do zrozumienia, bo odpłynął myślami tak daleko, że nie usłyszał kroków Messiego, który stanął obok niego i wyrwał mu papierosa z ręki wyrzucając go przez barierkę.

-Co Ty wyprawiasz? Trujesz się. -Warknął do niego, a ten odepchnął się od barierek, by zaraz uderzyć o nie swoim biodrem, przez co cicho jęknął z bólu, ale zaraz uśmiech powrócił na jego twarz. -Gdzie Ty się szlajałeś? Śmierdzisz alkoholem. -Messi nie dawał za wygraną, kontynuował swoje pytania i tą całą krytykę, mimo, że Neymar najwyraźniej puszczał to mimo uszu i miał to głęboko gdzieś.

-Nic nie piłem... -Mruknął i teatralnie wywrócił oczami zaraz wracając swoim wzrokiem do Messiego. Starszy piłkarz może faktycznie nie czuł od niego teraz alkoholu, dlatego też przysunął się bliżej, by dokładnie go obwąchać. Po chwili był już pewny. Woń alkoholu wymieszała się z papierosami, co dawało nieprzyjemny efekt, ale zapomniał o tym tak szybko, jak Brazylijczyk wplótł swoje palce w jego kruczoczarne włosy, a ich suche wargi łaknące siebie wreszcie złączył w pełnym pożądania i namiętności pocałunku. Lionel był oczarowany, może i zaskoczony. Pragnął tego, od kiedy tylko zobaczył Neymara na korytarzu po raz pierwszy. Pamiętał to jak dziś, kiedy tak ochoczo oblizywał swoje wargi, co jakiś czas je przygryzając.

Początkowo odwzajemnił pocałunek, przestając myśleć o czymkolwiek innym. Teraz byli tylko oni, była tylko ta chwila, a wszechświat przestał dla nich istnieć. Zatopieni w swoim momencie namiętności obdarowywali się czułością, której oboje byli tak spragnieni od dawna. Neymar czuł słodycz ust Leo, pragnął więcej i więcej, dlatego wolną dłoń wsunął pod koszulkę bruneta, a wtedy, jakby wszystko zepsuł, bo Argentyńczyk natychmiast się wycofał, zapominając, że tuż za nim znajduje się szklana ścianka oddzielająca balkony. Obił się o nią plecami i popatrzył odrobinę przerażony na Latynosa, który zaczął chwiejnie z tym samym cwanym uśmiechem podchodzić do niego.

-Przestań. Dość. Będziesz tego żałował. -Rzucił mu tylko i złapał go za rękę wciągając do sypialni.

~Make my heart a better place, give me something I can believe.

Say SomethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz