Take Me Home

568 31 8
                                    

Małymi krokami zbliżamy się do końca, ale szykuję dla was niespodziankę, więc proszę nie smutać :D

***

Stojąc w tunelu prowadzącym na boisko, Neymar zauważył Garetha Bale, który głupio uśmiechał się spoglądając na niego i wprost mierząc wzrokiem z góry na dół, ale bruneta nie ruszało już to co stało się około roku temu. Teraz myślał o meczu, a co jakiś czas przez jego myśli przechodził Argentyńczyk, którego nie potrafił pozbyć się ze swojej głowy, nie ważne jak bardzo go zranił, Lionel po prostu był w jego sercu i tak długo jak nie pokocha kogoś innego, nie będzie potrafił o nim zapomnieć... O ile w ogóle kiedykolwiek zapomni, biorąc pod uwagę fakt, że Messi był jego pierwszą, prawdziwą miłością, zawsze w trudnych chwilach był dla niego podporą, wspierał i zapewniał bezpieczeństwo, a to chyba było najważniejsze, fakt że na początku połączyła ich przyjaźń, a dopiero później miłość. Mimo tego, że była jednostronna to tak czy owak nazywała się miłością, czyż nie?
Myśli Brazylijczyka odgonił wreszcie dźwięk, który oznaczał, że piłkarze obu drużyn są w komplecie i mogą zawitać na murawie. Santos złapał rękę chłopca i po woli pokierował się na boisko, by zaraz stanąć w rządku pomiędzy ter Stegenem, a Iniestą. Odetchnął z ulgą widząc, że Messi jest z dala od niego. Czuł do niego ogromny żal, ale Argentyńczyk wydawał się być niewzruszony. Odkąd Latynos go poznał, ciężko było mu odczytać jakiekolwiek uczucia z jego twarzy, nie uśmiechał się zbyt często, był raczej poważny, być może to świadczyło o tym, że ktoś kiedyś mocno go zranił i Leo obiecał sobie, że więcej się nie zaangażuje? To by jedynie świadczyło o tym, że Neymar nie wie praktycznie nic o największej miłości swojego życia.
Mecz się rozpoczął i pierwsza połowa upłynęła dość spokojnie, bezbramkowo, a koledzy z drużyny byli dumni z Santosa, że udało mu się przemóc i jednak w kryzysowej sytuacji podać do Argentyńczyka, co mimo wszystko stojący na bramce Navas obronił. W drugiej połowie natomiast działo się o wiele więcej. Piłkarze Realu grali już ostrzej, więcej było fauli, kartek, więc i piłkarze Barcelony odrobinę agresywniej rzucali się do piłek. W końcu przyszedł czas na rzut rożny dla Królewskich, ale Neymar pobiegł pod bramkę, jakby ze swoim wzrostem mógł coś zdziałać. Nie zdziałał, a na domiar złego dostał tuż pomiędzy żebra z łokcia od Bale. W jednej chwili zabrakło mu tlenu i opadł na murawę tracąc przytomność. Cała drużyna natychmiast do niego podbiegła, ale szybko przybyli też medycy z noszami i od razu zabrali bruneta ładując go w kartkę i wioząc do szpitala.
Messi nie ukrywał swojego przerażenia całą sytuacją i nie potrafił skupić się na dalszej grze dlatego poprosił o zmianę, kiedy tylko była taka możliwość. Ostatecznie bramkę strzelił Ronaldo i Suarez, dlatego mecz zakończył się remisem. Lionel nawet nie czekał na kolegów, nie pożegnał się. Od razu pobiegł do szatni, wziął szybki prysznic i ubrał się zabierając przy okazji swoje rzeczy. Wsiadł w samochód i pojechał pod szpital, do którego karetka zawiozła Neymara. Właśnie w tym momencie uświadomił sobie ile Brazylijczyk dla niego znaczy i jak bardzo chciałby cofnąć czas, bo przecież tak mocno go kochał, a był tak głupi i bał się czuć, bał się odrzucenia i tego, że będzie zraniony. Z piskiem opon wjechał na parking i zaparkował na pierwszym wolnym miejscu. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak bardzo bał się o drugą osobę, o osobę którą kocha ponad wszystko. Wbiegł do szpitala i zatrzymał pierwszą lepszą pielęgniarkę łapiąc ją za ramiona i z lekkim szarpnięciem pytając, gdzie jest Neymar, ta jednak nie wiedziała o co Lionelowi chodzi, więc brunet odpuścił i pobiegł do pokoju lekarskiego, skąd odesłali go na OIOM, ale nie mógł wejść, mógł patrzeć tylko przez szybę na nieprzytomnego Brazylijczyka podłączonego do różnorakiej aparatury. Ułożył rękę na szybie i cicho wyszeptał:
-Przepraszam Cię za wszystko... -Do oczu napłynęło mu kilka łez, ale szybko je stłumił, kiedy usłyszał za sobą niski, męski ton głosu. Odwrócił się w tamtą stronę i zauważył lekarza. -Nie, nie jestem z rodziny, ale proszę mi powiedzieć co się stało, czy z tego wyjdzie i w jakim jest stanie, proszę! -Krzyknął wręcz, łapiąc lekarza za biały fartuch. Mężczyzna nie mógł tak naprawdę zbyt wiele powiedzieć, ponieważ badania nie zostały jeszcze wykonane.
-Jedyne co mogę powiedzieć to tyle, że Pan Santos miał zatrzymanie akcji serca, było jednak chwilowe, a teraz stan jest stabilny. Póki co trzymamy go w śpiączce farmakologicznej, żeby żadne czynniki zewnętrzne, takie jak emocje nie miały wpływu na zmianę jego zdrowia. Wpuściłbym tam Pana, ale niestety... Mamy zasady i jedynie rodzina, nie ważne czy Pan jest piłkarzem, czy prezydentem. -Powiedział spokojnie i odszedł, a Leo westchnął cicho odwracając się w stronę ukochanego, który wyglądał teraz tak spokojnie, w kilku momentach Lionel miał nawet wrażenie, że Neymar jest szczęśliwy, ale przecież to co zrobił Messi nie dawało szczęścia w żadnym stopniu. Zranił go, okropnie zranił i w tym momencie żałował tego jak postąpił.
-Jeśli z tego wyjdziesz to obiecuję, że wszystko naprawię. Dam Ci szczęście i będę o nas dbał, tylko obiecaj, że z tego wyjdziesz... -Powiedział w zasadzie sam do siebie mając nadzieję, że w jakiś telepatyczny sposób dotrze to do umysłu Latynosa. -Kocham Cię, Ney... -Szepnął cicho, a jego czoło spoczęło na szybie oddzielającej salę ze szpitalnym holem.

„I know that somewhere better
'cause you always take me there.
Came to you with a broken faith
gave me more than a hand to hold."

Say SomethingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz