II

899 134 41
                                    

Cholera! Nigdy niczego nie zapominałem, nie gubiłem, więc gdzie przepadły moje okulary?! Musiałem je zostawić gdzieś w szkole, pewnie w szatni po próbie. Może pójdę do Niny zapytać, czy ich nie widziała. Na szczęście przez te dwa dni jakoś sobie bez nich poradziłem. W końcu mam jeszcze soczewki, jednak nienawidzę ich nosić.

Szedłem wolno w stronę szkoły. Był chłodny jesienny poranek. Takie lubię najbardziej. Myślałem o piątkowej próbie. Co ten chłopak robił na widowni? Nigdy nikt nie przychodził patrzeć, jak się przygotowujemy. Każdy wolał przyjść na premierę. Może przyszedł po swoją dziewczynę...? Nie wnikam.

Przez weekend przygotowywałem swoją rolę. Występ już w przyszłym miesiącu. Jakoś specjalnie mi na tym nie zależało, chodziłem na to koło jedynie ze względu na matkę. Zawsze uważała, że mam talent aktorski i powinienem go wykorzystać. Wtedy nie obchodziło mnie jej zdanie, ale po jej śmierci... poczułem się winny? Może po prostu te wszystkie sztuki to moja forma przeprosin.

Minąłem kolejny zakręt. Kawałek dalej zobaczyłem chłopaka z piątku. Rzucał się w oczy z tą swoją blond czupryną. Czy on jest farbowany? Zwolniłem kroku, nie miałem ochoty na pogawędkę z rana.

Wyglądał trochę nieswojo. Rozglądał się, jakby czegoś szukał. Może kogoś. Zbliżył się do szkolnej bramki, ja parę chwil później. Zniknął mi z oczu w tłumie uczniów.

Idąc korytarzem po drugiej lekcji, poczułem jak wpada na mnie coś małego i puchatego. Po dokładniejszych oględzinach zobaczyłem, że to ten-chłopak-z-piątku. Momentalnie odsunął się ode mnie.

- Prze-przepraszam... - wyjąkał, rumieniąc się po uszy. - Nezumi, prawda?

- Dobrze trafiłeś - prychnąłem, widząc jego zakłopotanie. - Chciałeś czegoś czy po prostu lubisz tak wpadać na ludzi?

Inni uczniowie mijali nas z obu stron. Chłopak-z-piątku patrzył w podłogę. Chyba był dość nieśmiały. To dziwne, w końcu widziałem, że ma wielu przyjaciół, w przeciwieństwie do mnie, więc chyba powinien sobie lepiej radzić w takich sytuacjach?

- Ja tylko... - zaczął grzebać w swojej torbie. - Pani Nina powiedziała, żebym ci to oddał jeszcze w piątek, ale już nie mogłem cię znaleźć. Nie wiem, gdzie mieszkasz, więc nie mogłem ci ich oddać wcześniej.

Nareszcie spośród książek wydostał tak dobrze mi znane etui. Moje okulary... czyli jednak zostały wtedy w szatni. To miłe, że chłopak-z-piątku tak bardzo chciał mi je zwrócić.

- Aha... Nie ma sprawy. - rzuciłem lekceważąco. Jednak po chwili dodałem: - I dziękuję. Zazwyczaj nie zapominam o niczym, ale cieszę się, że mam je z powrotem.

Podał mi okulary. Już miał odchodzić kiedy krzyknąłem za nim:

- Hej... hmm.. - zapomniałem, że nie wiem, jak się nazywa.

- Shion - uratował mnie. Więc to jest jego imię. Całkiem ładne.

- Więc... Shion - zacząłem - w piątek będziesz znowu na próbie? - Wolałem się przygotować na to, że znowu będzie na widowni.

- Emm... tak. Muszę napisać reportaż o waszej sztuce, więc będę na próbach aż do występu.

Aha. Więc nie czekał na nikogo, po prostu pisał. Po korytarzu rozszedł się dźwięk dzwonka.

- Mhm. Cóż, więc do zobaczenia w piątek. - powiedziałem, zanim Shion uciekł na zajęcia. Schowałem okulary do torby. Ciekawe, co też napisze o naszej sztuce w tym swoim reportażu?


Przez resztę dnia nie widziałem już Shiona. Nie dziwię się, pewnie pracował nad projektem albo zaszył się gdzieś z tą Safu, czy jak jej tam. Nigdy jej nie lubiłem. Prowadziła gazetkę szkolną i zawsze chciała wiedzieć wszystko o wszystkich. Nie wiem, jak Shion jeszcze z nią wytrzymuje. Może dlatego, że tak długo się znają?

W ciągu tygodnia zaledwie kilka razy zauważyłem go jak przemykał z klasy do klasy. Nieubłaganie zbliżała się kolejna próba, jedna z ostatnich. Teraz musimy dać z siebie wszystko, bo do premiery zostało mało czasu.

Codziennie ćwiczyłem swoje kwestie, więc gdy w piątek wszedłem do szatni, byłem pewny siebie. W końcu główny bohater musi zagrać bezbłędnie. Wyjrzałem dyskretnie zza kulis by spojrzeć na widownię. Shiona jeszcze nie było. Spokojnie przebrałem się, nie zwracając uwagi na biegających wszędzie aktorów.

Próba się rozpoczęła. Czekałem cierpliwie na swoją kolej. Kiedy wyszedłem na scenę, światła przygasły. Teraz była najważniejsza scena, i jednocześnie najtrudniejsza dla mnie. To był fragment, gdzie musiałem śpiewać. Niestety. Nie skakałem z radości, kiedy Nina przydzieliła mi tę rolę, ale uległem jej, bo tylko ja mogłem to dobrze zaśpiewać.

Przyjrzałem się widowni. Bez trudu znalazłem Shiona. Siedział pochylony nad swoim notesem, jednak podniósł głowę, kiedy zabrzmiały pierwsze dźwięki fortepianu. Skupiłem się na melodii, próbując zagrać jak najlepiej swoją postać. Byłem trochę skrępowany, zawsze słuchali mnie tylko członkowie grupy teatralnej, do czego już przywykłem. Teraz jednak rozpraszał mnie wzrok jasnowłosego wlepiony w moją osobę.

Wiedziałem, że mam dobry głos. W tych rzadkich sytuacjach, kiedy dawałem się namówić na śpiew, skupiałem na sobie całą uwagę obecnych. Miałem wrażenie, że nawet szum ulicy nieco umilkł, jakby wyczekując mojego głosu. W tej chwili natomiast czułem na sobie zaciekawiony wzrok Shiona, który zamarł na swoim krzesełku, wsłuchując się w słowa, które wypływały z moich ust.

Na szczęście utwór nie był długi. Z ulgą skończyłem śpiewać. Wycofałem się w stronę zejścia ze sceny. Za kulisami mogłem w końcu odetchnąć. Mam nadzieję, że wyszło dość dobrze. Po minie Shiona nie mogłem stwierdzić czy było wspaniale, czy wręcz przeciwnie. Może później go zapytam, w końcu nie chciałbym, żeby przez mój występ cała sztuka była źle oceniona.

Czekałem na koniec próby. Chciałem iść do domu. A może chciałem już poznać opinię jasnowłosego o występie..? Reszta aktorów poklepywała mnie po plecach chwaląc mój śpiew. Może i jemu się podobało?

Najlepszy scenariuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz