- Mamo, wychodzę! - krzyknąłem w stronę piekarni. Mama wychyliła się zza drzwi.
- Wychodzisz? Dokąd?
- Hmm - zawahałem się. Do kolegi, znajomego czy przyjaciela? - Do Nezumiego, gra główną rolę w szkolnej sztuce, więc mam śledzić jego przygotowania.
- Zaczekaj, dam wam jakieś słodkości... - dała nura na zaplecze piekarni, skąd dochodziły niesamowite zapachy, by wrócić po chwili z papierową torbą pełną jeszcze ciepłych wypieków.
- Dzięki - rzuciłem. Pochyliłem się, by pocałować ją w policzek.
- Nie będzie ci za zimno? - spojrzała na mnie. Był początek jesieni, ale jako że dzisiaj wyjątkowo świeciło słońce, wyszedłem w samej koszulce.
- Dam radę - powiedziałem. - Do zobaczenia!
Wyszedłem z piekarni i wyjąłem telefon z torby. Wczoraj Nezumi wysłał mi swój adres, więc poszedłem w kierunku, który, miałem nadzieję, prowadzi do jego domu. W połowie drogi zimny powiew wiatru sprawił, że zadrżałem. Może powinienem wziąć bluzę...
Minąłem skrzyżowanie, przy którym zawsze się rozstawaliśmy, kiedy wracaliśmy razem ze szkoły. Trochę się denerwowałem, zwłaszcza, że rzadko odwiedzam kogokolwiek w domu. Nie wiedziałem, jak się zachować. W końcu jesteśmy tak jakby przyjaciółmi... prawda? Chyba, że Nezumi tak nie uważa... Lepiej nie będę robić sobie nadziei.
Zatrzymałem się, bo zobaczyłem, że w końcu dotarłem na dobrą ulicę. Jeszcze raz zerknąłem na ekran komórki, by sprawdzić numer domu. Po paru minutach stałem przed drzwiami. Obok nich znalazłem dzwonek, więc zadzwoniłem. Chwilę później zobaczyłem Nezumiego stojącego za progiem. Był ubrany trochę mniej oficjalnie niż w szkole, miał zwykłe luźne spodnie i bluzkę z długim rękawem. Swoje ciemne włosy zostawił rozpuszczone, tak, że opadały luźno na jego ramiona. Pierwszy raz widziałem go w okularach. Teraz byłem pewien, że nie nosił ich w szkole, w końcu niemal cały tydzień spędziliśmy razem.
- O, jesteś już - rzucił. - Wchodź.
Otworzył szerzej drzwi, bym mógł przejść. Przywitała mnie jakaś staruszka, zapewne babcia Nezumiego.
- Babciu, to jest Shion, Shion, to moja babcia - przedstawił nas.
- Miło mi cię poznać, Shion! Och, jak mu rzadko miewamy gości... Może powinnam coś upiec? - Zaczęła się zastanawiać.
- Nie, nie, proszę nie robić sobie kłopotu - powiedziałem. - Moja mama ma piekarnię, więc przyniosłem trochę wypieków. - Na dowód podniosłem do góry papierową torebkę z nazwą piekarni.
Nezumi chyba zaczął się niecierpliwić, bo popchnął mnie w stronę schodów.
- Dobra, chodź już, Shion. Mój pokój jest na górze. Nie, babciu, nie potrzebujemy pomocy, to tylko małe poprawki. Tak, dam sobie radę! - krzyknął już z ostatniego schodka.
Poszedłem za nim. Wpatrywałem się na zawieszone na ścianach fotografie. Na wielu z nich widziałem tę samą dwójkę młodych ludzi. Domyśliłem się, że to jego rodzice. Zastanawiałem się, co się z nimi stało. Może na razie lepiej nie poruszać tego tematu.
Znaleźliśmy się przed drzwiami jego pokoju. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak wygląda, więc czekałem, żeby go zobaczyć. Bo co taki Nezumi trzyma w swoich czterech ścianach...?
Po wejściu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to książki. Pełno książek. Wszędzie: na regale, biurku, łóżku, nie wspominając o stosach na podłodze. Rozpoznałem wiele klasyków, ale gdzieniegdzie rzucały mi się w oczy nowsze tytuły. Nawet w powietrzu unosił się zapach typowy dla starych książek.
CZYTASZ
Najlepszy scenariusz
Teen FictionGdy świat stawia ci na drodze twoją bratnią duszę, czy pozostaje inny wybór, niż zaakceptowanie tego? Shion, nieco nieśmiały licealista, na próbie szkolnej sztuki w jednym z aktorów rozpoznaje kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewał. Nezumi - outsi...