((Rozdział poprawiony - tak, dopiero teraz. Musiałam zmienić jeden fragment, by nie kolidował z następną częścią, przez co rozdział się skrócił. A teraz przyznać się, kto zauważył ten błąd logiczny i nic nie powiedział? >.< ))
*
Zbliżał się koniec jesieni. Niemal wszystkie drzewa straciły swoje liście, tworząc kolorowy dywan na trawnikach. Dni stawały się coraz krótsze, noce dłuższe i zimniejsze. Obserwowałem ludzi przemykających ulicą, wracających z pracy, kulących się przed chłodem i zimnem.
Oderwałem wzrok od okna i spojrzałem na Nezumiego. Założył pasmo swoich rozpuszczonych włosów za ucho, uważnie czytając coś w podręczniku. Nie zauważył, że na niego patrzę.
Tak jak dla wielu początek zimy oznaczał choinki, święta i prezenty, tak dla trzecioklasistów była to tylko oznaka zbliżających się egzaminów. W ten właśnie sposób skończyliśmy otoczeni podręcznikami do chemii, biologii, literatury i paru innych niesamowicie ciekawych przedmiotów. Miałem szczęście, że Nezumi był całkiem niezły w przedmiotach ścisłych. W przeciwieństwie do mnie, przez co chwilowo został moim korepetytorem. Liczyłem, że nie przeszkadzało mu to zbytnio.
Zacząłem kreślić ołówkiem jakieś bazgroły gdzieś między linijkami tekstu. Nie mogłem się skupić. Ponownie wyjrzałem za okno. Na niebie zaczęły się gromadzić ciemne chmury. Może dziś w końcu spadnie śnieg? Był prawie grudzień, a mojego ulubionego białego puchu nigdzie nie było. Zawsze z niecierpliwością dziecka czekałem na zimę, wtedy wszystko było takie ciche, spokojne, ukryte pod grubą białą warstwą.
Nezumi ziewnął i zdjął okulary, przecierając zmęczone oczy. Założył je z powrotem i spojrzał na mnie.
- Shion. Nic nie robisz od dziesięciu minut - powiedział surowym głosem, jednak efekt nieco zepsuło kolejne ziewnięcie.
- Ty za to nawet nie wiesz, co czytałeś. Jesteś nieprzytomny - odparowałem.
Siedzieliśmy tak już od południa. Rozłożyliśmy się na parapecie naprzeciwko siebie. Nasze podwinięte nogi krzyżowały się gdzieś w kostkach, szukając wygodnej pozycji, a nasze łydki ocierały się o siebie. Na podłodze obok książek piętrzyły się stosy kubków po kawie i herbacie. Na zewnątrz zaczęło się ściemniać, uliczne latarnie rozbłysły słabym, żółtym światłem. Obu nas dopadło zmęczenie.
- Teraz twoja kolej - Nezumi wskazał końcówką długopisu na kubki do kawy.
Z ociąganiem wziąłem naczynia i wyszedłem z pokoju, zostawiając go samego. Ruszyłem po schodach w dół, słuchając skrzypienia starego drewna. W kuchni szybko nastawiłem wodę i usiadłem przy stole. Słyszałem zza ściany głos mamy, żegnającej ostatnich klientów piekarni. Pewnie niedługo będzie kończyć. Oparłem głowę o blat i zerknąłem przez okno. Nadal wyczekiwałem śniegu. Tak, dziecko ze mnie... Dźwięk czajnika zmusił mnie do podniesienia się, by zalać kawę. Chwyciłem gorące kubki i, starając się nie poparzyć, ruszyłem z powrotem na górę.
Wchodząc do pokoju zauważyłem, że za oknem jest już zupełnie ciemno. Nezumi siedział w tej samej pozycji, w której go zostawiłem, tyle że miał w uszach słuchawki. Blask latarni odbijał się w jego okularach, a lampka stojąca za jego plecami oświetlała mu lekko twarz i włosy opadające delikatnie na ramiona i plecy. To światło sprawiało, że wyglądał bardziej dziewczęco, jeszcze bardziej przypominał tę kobietę ze zdjęć w jego domu.
Był piękny.
Przyłapując się na tej myśli, odwróciłem szybko wzrok. Poczułem, jak rumieniec wypełza mi powoli na policzki i szyję. Na szczęście w tym półmroku nic nie będzie widać. Podszedłem do Nezumiego i trąciłem delikatnie jego dłoń ciepłym kubkiem. Zaskoczony podniósł wzrok i wyjął słuchawki i uszu. Wziął ode mnie naczynie, a ja sam usiadłem obok.
- Już chyba dość późno, co? - spytał, patrząc na zegarek.
- Taaa... już nie mam siły. Niech te egzaminy już miną - jęknąłem.
Nezumi prychnął i przewrócił oczami. Siedzieliśmy tak sobie w tej miłej ciszy, patrząc przez okno, szukając śladu życia na ulicach. W kolejnym momencie zobaczyłem coś, na co czekałem tak długo. Uśmiechnąłem się szeroko, odstawiłem kubek i oznajmiłem:
- Nezumi. Wychodzimy.
- Że co?
- Idziemy - powtórzyłem. - Czy ty to widzisz? Spadł śnieg! - krzyknąłem z uśmiechem. - Zima nadeszła!
Zacząłem go ciągnąć w stronę drzwi, a on pozwalał się prowadzić, patrząc na mnie z rozbawieniem. Wciągnęliśmy szybko buty i, zapominając kompletnie o kurtkach czy czapkach, wybiegliśmy na zewnątrz. Tak jak myślałem: ciemne chmury przyniosły ze sobą śnieg, który prószył na nas, mieniąc się w świetle. Zaciągnąłem nas na tył domu, by drzewa nie zasłaniały nieba. Stanąłem pośrodku trawnika i zwróciłem twarz ku górze. Zamknąłem oczy, pozwalając, by płatki roztapiały się na mojej skórze.
- Piękne, prawda? - zapytałem.
W tamtej chwili poczułem ciepło na mojej dłoni. Palce Nezumiego delikatnie wsunęły się między moje. Serce zabiło mi szybciej z zaskoczenia, jednak nie otworzyłem oczu. Zamiast tego zacisnąłem dłoń.
- Tak, piękne - usłyszałem odpowiedź, jednak nie byłem pewien, czy na pewno patrzy na płatki śniegu.
CZYTASZ
Najlepszy scenariusz
Teen FictionGdy świat stawia ci na drodze twoją bratnią duszę, czy pozostaje inny wybór, niż zaakceptowanie tego? Shion, nieco nieśmiały licealista, na próbie szkolnej sztuki w jednym z aktorów rozpoznaje kogoś, kogo zupełnie się nie spodziewał. Nezumi - outsi...