X

667 106 35
                                    

Stałem z rękami w kieszeniach kurtki i czekałem. Oparłem się plecami o parapet, kiedy drzwi od klasy otworzyły się, a uczniowie zaczęli wylewać się z sali, zostawiając za sobą puste ławki. Po chwili od tłumu oderwała się krótkowłosa brunetka. Pomachała jeszcze na pożegnanie do przyjaciół i podeszła do mnie. Wyprostowałem się i podniosłem plecak z ziemi.

- Nezumi, jesteś już - powiedziała Safu. - Masz chwilę? Chciałabym pogadać.

Mruknąłem twierdząco i ruszyłem, dotrzymując jej kroku. Kierowaliśmy się ku wyjściu ze szkoły, przechodząc przez labirynt korytarzy. Tu i ówdzie na beżowych ścianach wisiały prace niektórych uzdolnionych uczniów. Były chyba jedyną dekoracją, jaką tu widziałem. No, może poza paroma dużymi fotografiami oprawionymi w czarne ramy, którym nie przyglądałem się nigdy zbyt wnikliwie. Wyszliśmy na zewnątrz, czując, jak zimne powietrze owiewa nam twarze. Boisko było prawie całe opustoszałe, jedynie kilku pierwszoklasistów czekało na popołudniowe zajęcia. Przeszliśmy za róg budynku, by schronić się przed wiatrem. Dziewczyna odwróciła się do mnie, zdejmując swój niebieski plecak i zaczęła go przeszukiwać.

- Wiesz, ostatnio prawie nie rozmawiam z Shionem... - W końcu zalazła to, czego szukała i podała mi kilka zeszytów w twardej oprawie. - Trzymaj, to dla niego. No więc... Zdziwiło mnie to trochę, zwłaszcza, że zawsze w szkole trzymał się blisko mnie. Myślisz, że jest o coś zły na mnie?

Safu wpatrywała się w czubki swoich czarnych bucików. Zrobiło mi się jej trochę żal, kiedy zobaczyłem grymas smutku malujący się na jej twarzy. Wiem, że była ważna dla Shiona, dlatego nie chciałem, żeby uraziły ją moje słowa. Oparłem się o zimną ścianę i starałem sformułować jakąś sensowną odpowiedź.

- Myślę, że nie - zacząłem. - Po prostu... Zrozumiał, że nie ma sensu na siłę trzymać się z tobą i twoimi przyjaciółmi, kiedy nie czuje się wśród nich dobrze. Pewnie nie chciał wprowadzać niezręcznej sytuacji, więc odpuścił sobie to.

Przez chwilę Safu milczała. Czekałem na jej reakcję. Nie zdziwiłbym się, gdyby obwiniła mnie za to, że wszedłem pomiędzy nich. Jednak brunetka tylko westchnęła i spojrzała na mnie.

- Więc to tak. Domyślałam się, że to w końcu nastąpi, bo Shion nie jest kimś, kto zostałby przy innych wbrew sobie - uśmiechnęła się delikatnie. - Dobrze, że tak zrobił, bo widziałam, jak przeszkadzało mu to udawanie. 

- Tak... - przyznałem, w zamyśleniu poprawiając ramiączka plecaka. Tkwiliśmy przez chwilę w niezręcznej ciszy, przerywanej jedynie szumem samochodów. Domyślając się, że to koniec rozmowy, minąłem ją kierując się ku wyjściu z placu. Jednak nie uszedłem nawet kilkunastu kroków kiedy usłyszałem jak mnie woła.

- Nezumi! - Safu odwróciła się, a kosmyki jej krótkich włosów wpadały jej do oczu. Odgarnęła je szybko i pokonała dzielącą nas odległość. Widziałem, że się waha, ale w końcu spojrzała mi w oczy i spytała: - Lubisz Shiona, prawda? - Nieco zbiła mnie z tropu tym pytaniem. Czy to nie oczywiste, skoro jesteśmy przyjaciółmi? - Widzę jak się do siebie zbliżyliście i widzę też, jak się zmienił. Dawno nie miał takiego uśmiechu... - Na te słowa sama się uśmiechnęła. - Dlatego cieszę się, że ma takiego kogoś jak ty, bo w końcu widzę go naprawdę szczęśliwego!

I, nie dodając nic więcej, odeszła w swoją stronę, zostawiając mnie samego, bym zastanawiał się, jak wiele może się zmienić przez spotkanie tej właściwej osoby, która rozumie nas lepiej niż ktokolwiek inny.




Zapukałem kilka razy w drzwi i zrobiłem krok w tył, chcąc uniknąć bliskiego spotkania z drzwiami. Spojrzałem w górę na rząd białych okien, w niektórych z nich widziałem małe roślinki albo zasłonki, dyskretnie zasłaniające wnętrze. Zastanawiałem się, które okna wychodzą z pokoju Shiona. Moje myśli zakłócił dźwięk przekręcanego klucza. W progu zobaczyłem panią Karan, nadal w brązowym fartuszku z piekarni, ubrudzonym lekko mąką.

Najlepszy scenariuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz