Rozdział 1 Nieoczekiwana wiadomość

2.9K 151 4
                                    


          Wyczerpana dwunastogodzinnym dyżurem wreszcie mogłam wrócić do domu. Praca w szpitalu Capital Medical Center w Olympii, była całym moim życiem. Nigdy nie narzekałam na swój los, pielęgniarki operacyjnej. Czułam się spełniona, potrzebna i doceniona. Zarobki pozwalały na utrzymanie i życie na zadowalającym poziomie, a ja lubiłam swoją pracę, zwłaszcza załogę, z którą pracowałam.
          Początki mojej kariery zawodowej nie należały do najłatwiejszych. Jako młoda i niedoświadczona pielęgniarka, zaczynałam w domu spokojnej starości, gdzie przeżyłam najgorsze trzy lata swojego życia. Pozbawiona uczuć wyższych szefowa, wiecznie niezadowolona i spragniona władzy absolutnej, nieustanne kłótnie i nieporozumienia pomiędzy koleżankami, plotki i donosicielstwo były tam na porządku dziennym. Poza tym sześćdziesięcioro podopiecznych, wśród których dominującą większość stanowiły osoby z zaburzeniami psychicznymi, demencyjne i obłożnie chore. Codzienne czynności wykonywane rutynowo, ciągle te same twarze, problemy i zabiegi pielęgnacyjne przyczyniały się do szybkiego rozwoju zespołu wypalenia zawodowego, a brak życzliwości ze strony większości podopiecznych sprawiał, że praca była jeszcze bardziej ciężka i coraz bardziej wyczerpująca.
          Dni, które mijały w tym ośrodku, były wypełnione bólem, cierpieniem oraz łzami ludzi, którzy niegdyś mieli własny dom, kochającą rodzinę, wiedli normalne życie. Teraz zdani na łaskę obcych im osób, pogrążeni w smutku, samotnie umierali z żalu i tęsknoty za najbliższymi w przekonaniu, że są ciężarem dla wszystkich dookoła.
          Nie mogłam tam tkwić, musiałam odejść i ponownie zacząć wierzyć, iż droga, którą wybrałam ma sens.
          Decyzja o zmianie pracy zapadła szybko. Napisałam CV i złożyłam je w dwóch najbliższych placówkach służby zdrowia. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, gdyż po trzech dniach byłam już po rozmowie kwalifikacyjnej i wstępnych formalnościach. Pozostało mi tylko uregulować sprawy w poprzednim zakładzie pracy i po upływie miesiąca mogłam otwierać kolejny rozdział w swoim życiu. Nigdy nie zapomnę, jaki stres przeżywałam, kiedy szłam do swojej nowej pracy po raz pierwszy, tym bardziej, że blok operacyjny był dla mnie czymś zupełnie nowym i absolutnie obcym. Wtedy nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co mnie czeka i jak dużo czasu, cierpliwości oraz serca będę musiała włożyć w tę pracę. Nie zdawałam sobie sprawy, że będę musiała uczyć się wszystkiego niemal od początku i jaką odpowiedzialność będę dźwigać na swoich barkach. Obecnie minęło już trzy lata i z satysfakcją mogę powiedzieć:
          - Tak ta decyzja była najlepszą, jaką podjęłam w swoim dotychczasowym życiu.
          Teraz jestem mocno usatysfakcjonowana i utwierdzona w tym, że warto było wylać tych parę łez po to, abym mogła poczuć, że w swoim życiu zmieniłam coś na lepsze.


                                                                                     ***

           Nareszcie w domu, marzę o gorącym prysznicu, ciepłych kapciach i filiżance zielonej herbaty. Przekręciłam klucz w zamku, otworzyłam drzwi, zdjęłam przemoczoną kurtkę, buty i przywitałam się z moją rudą kotką Daisy. Uwielbiałam, gdy przybiegała do mnie i głośnym miauczeniem domagała się pieszczot. Można powiedzieć, że Daisy jest dla mnie kimś w rodzaju współlokatorki. Po śmierci rodziców pozostał mi pusty dom i ogromna ilość wspomnień po najdroższych mi osobach. Właśnie wtedy, kiedy czułam się najbardziej samotna przybłąkała się ona, wypełniając po części pustkę w moim sercu.
          Większość moich znajomych z pracy usilnie próbuje przekonać mnie, że najwyższa pora abym sobie kogoś znalazła, próbują przy tym na siłę mnie uszczęśliwiać. Dyżury nocne zamieniają się czasami w kilkunastominutowe wykłady o tym, że dwudziestoośmioletnia kobieta, powinna cieszyć się życiem, bawić i zmieniać facetów jak rękawiczki, a nie zamartwiać się czy kupiła karmę dla kota. Ja z kolei nie mam ochoty tłumaczyć się przed koleżankami, dlaczego nie jestem zainteresowana kolejnymi związkami, które w najlepszym wypadku kończą się po paru miesiącach. Niestety nie mam szczęścia w miłości i pomału zaczęłam godzić się z faktem, że będę prowadzić życie samotniczki.
          Prysznic. Tego właśnie potrzebowały moje plecy. Uczucie jak gorąca woda spływa po moim ciele niczym balsam i stopniowo rozluźnia każdą partię mięśni, było cudowne. Po dwunastu godzinach na nogach moje ciało wręcz domagało się kąpieli. Szybko się umyłam, zawinęłam głowę ręcznikiem i zarzuciłam na ramiona ciepły szlafrok. Wychodząc z łazienki, usłyszałam cichą melodyjkę telefonu, który nadal leżał jeszcze gdzieś na dnie mojej torebki.
          - Słucham.
          - Emily? Cześć! Mam nadzieję, że cię nie obudziłam? – W telefonie rozbrzmiewał wdzięczny głos Jane, której ton wyraźnie wskazywał, że jest mocno rozemocjonowana.
          - Nie, no coś ty. Jeszcze za wcześnie na łóżeczko. – Roześmiałam się. – Coś się stało?
          - Dzwonię, bo byłaś dzisiaj w pracy, więc pomyślałam, że zapewne coś słyszałaś o nowych nabytkach, które rzekomo mają się pojawić w przyszłym tygodniu?
          - Mówisz o nowych dziewczynach? A miały być przyjęcia?
          - Nie mówię o nowych dziewczynach tylko o dwóch nowych chirurgach.
          - Nowi chirurdzy... – mruknęłam zdziwiona, jednocześnie zastanawiając się czy coś obiło mi się o uszy. – Cały dzień byłam dzisiaj zamknięta na jednej sali, ale nie słyszałam, aby ktoś coś wspominał. Skąd o tym wiesz?
          - Kiedy szłam na dyżur zahaczyłam o chirurgię i spotkałam Eve. Pytała czy już wiemy, dlatego dzwonię bo pomyślałam, że może coś słyszałaś.
Moja przyjaciółka była wyraźnie zawiedziona faktem, że nie potrafię odpowiedzieć na jej pytanie.
          - Strasznie mi przykro Jane, ale niestety nic nie słyszałam, nikt nic nie mówił, nawet Telis milczał. Poza tym jeśli to prawda jak znam życie będą to kolejne bufony. – Roześmiałam się próbując pocieszyć zawiedzioną Jane. – Myślę, że znów ktoś puścił plotkę, nie potrzebnie się emocjonujesz.
          - Och Emily! - krzyknęła. – Ty jak zwykle zawsze widzisz wszystko w czarnych kolorach. – Zaczęła swój wywód. – A może nie będzie tak źle? Może przyjdzie wreszcie ktoś, kto właśnie ciebie urzeknie, jakiś młody, przystojny, zniewalają...
          - Jane! – Przerwałam jej wywód. – Proszę cię! Ty znowu swoje, wiesz przecież dobrze jaki mam stosunek do naszych szanownych kolegów i wiesz doskonale jak kończą się moje miłosne ekscesy. Rozumiem, że na siłę chcesz mnie uszczęśliwić, ale to niemożliwe.
          - Taaak, twoja dyplomacja po prostu zabija...
          Roześmiałam się, bo Jane zawsze zarzuca mi, że zbyt sztywno traktuję ludzi, że za mało się uśmiecham, żartuje i ogólnie rzecz biorąc jestem po prostu za poważna.
          - Yhmm... Obym za nie długo nie musiała powiedzieć ci „A nie mówiłam?"
          - Tak, tak. Może tym razem to ja będę śmiać się z ciebie.
          - Szybciej mi kaktus na ręce urośnie. – Zażartowałam, wygodnie rozsiadając się na sofie w salonie.
          - No dobrze czas pokaże, a póki co idę na zwiady. Może się czegoś dowiem. Buziak. – Zachichotała rozłączając rozmowę.
          Jane jest zielonooką, drobną szatynką, o kręconych do ramion włosach, której optymizm udziela się niemal wszystkim. Zawsze pogodna i radosna, potrafi rozładować nawet najbardziej napiętą atmosferę. Dobrze żyje nie tylko z dziewczynami z pracy, ale jest też bardzo szanowana i lubiana przez środowisko lekarskie. Gdy pojawiłam się w pracy zestresowana i przerażona, to właśnie ona przygarnęła mnie pod swoje skrzydła. Uspokajała, gdy siadały mi nerwy, ze stoickim spokojem tłumaczyła i stopniowo wprowadzała mnie w meandry instrumentowania. Pomimo, iż jest starsza o pięć lat, bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język z czasem stając się jak dwie bratnie dusze rozumiejące się bez zbędnych słów.

KLĄTWA WILKA Tom I Pod osłoną nocy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz