Rozdział 3

1.5K 58 11
                                    

— A opowiesz mi coś o sobie... Mido-chan?— zapytał czarnowłosy.
— Skoro muszę...
— Nalegamy!— powiedzieli jednocześnie Kotaro i Takao.
— No cóż... Jak już wiecie, nazywam się Midoirma Scarlet...— powiedziałam patrząc na nich porozumiewawczo.— Mam 170 cm... I no... Wierze w horoskop...— dodałam.
— No ja nie wierzę!— powiedział roześmiany Kazunari.— Znalazłem drugiego Shin-chana! Tylko, że jako kobietę!

Założyłam ręce na krzyż. Nadmuchałam policzki obrażona i skuliłam się. Zrobiłam mojego zwanego w tamtym momencie już po raz... 7? "Focha na 5 minut... No może i mniej."

— Eh, dobra, żartowałem...— powiedział Takao głęboko oddychając.
— Zapowietrz się...— syknęłam.
— E, e... Mido-chan... Spokojnie, przecież wiesz, że czarny żartował...— powiedział spokojnie Kotaro.
— No właśnie... Czekaj, jak ty mnie nazwałeś??— dopytał czarnowłosy.
— Yy, czarny?— dodał śmiejąc się Hayama.
— Nie, ja już nie mogę...— roześmiałam się.— Ja wychodzę i nie przyznaję się do was...
— Eto, to poczekaj na nas!— zawołał Takao.— Bo jeszcze Aomine napotkasz!~

Skrzywiłam się na samą myśl o tym murzynie. Jak go mogła matka urodzić? Ja im współczuję... Nie dość, że za syna mieli Daikiego, to jeszcze z Momoi się przyjaźnił. Wolnym krokiem skierowałam się w stronę wyjścia.

— Scar-chan! No poczekaj...— usłyszałam głos Kotaro.

Westchnęłam i zatrzymałam się przed wyjściem. Ci szybko nażucili na siebie swoje marynarki (?) i podeszli do mnie.

— Trzeba się wybrać na taki wypad jeszcze parę razy...— skomentował Takao.

Wyszliśmy przed cukiernię i zaczęliśmy się przepychać. Na. Chodniku. Obok. Ulicy. Oczywiście Kotaro tak popchnął Takao, że ten popchnął mnie i ja wpadłam na ulicę. Szybko jednak bliżej nieokreślony kolor oczny złapał mnie za rękę i wciągnął na chodnik.

Dziwnie to musiało wyglądać; ja przytulona do jego klatki piersiowej, on trzymający mnie za nadgarstek i przyciskając moją głowę na wysokość jego brwii. Wszyscy we troje dyszeliśmy z przerażenia. O mało co nie starciłam życia.

— W-wszystko... W porządku?— zapytał Kotaro.
— T-tak.. Chyba...— odpowiedział Takao.— A jak z tobą, Mido-chan?
— J-jest... O-ok...— powiedziałam przerażona.
— W takim stanie... Nie zostaniesz w domu.— powiedział Takao.— Kotaro, będziesz w stanie ją u siebie przenocować?

Hayama przez chwilę zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu.

— Tak...— powiedział.
— W takim razie, odprowadzę was.— powiedział Takao.—  Dasz radę iść?

Tym razem zwrócił się do mnie. Pokiwałam przecząco głową. Poczułam jak odsuwa się odemnie i staje przede mną. Jego kolana ugieły się.

— Wskakuj!— powiedział radośnie.

Ja cicho wykonałam jego polecenie. Ręce zaplotłam tuż pod jego brodą, a czarnowłosy chwyił mnie nad kolanami od spodu.

— Wygodnie Ci?— zapytał.
— Y-yhm...

Oparłam swoją głowę o głowę Takao i zamknęłam oczy. Rozmyślałam nad tym co się dzisiaj wydarzyło. Czyli; dzień zaczął się od spotkania z tą czerwoną gnidą, chciała mnie ona ukarać (?) ale jej się nie udało, rozmowa z Hayamą, po skonczonych lekcjach pójście do cukierni z nim, poznanie tam Takao, wracanie z cukierni, prawie wpadnięcie pod samochód, Takao nosi mnie na barana i będę nocować u Kotaro.

Po chwili poczułam jak odpływam. Tak bardzo tego nie chciałam, ale jednak potrzeba snu była większa. Tak po prostu w ciszy, zasnęłam sobie na plecach Takao, gdy ten mnie niósł...

Jak myślicie, Scarlet będzie mieć traumę, czy raczej nie?

Podoba się wam to Fan Fiction?

Chyba wyróżnia się, bo zawsze główna bohaterka już w trzecim rozdziale zaczyna rozmawiać z daną postacią, c'nie?

Ja jestem inna, i dopiero gdzieś od... 6-7 rodziału? No wiecie, poznajcie Scarlet lepiej!

Polubcie , pokochajcie! XDDD

Do nexta, nanodayo!~

Kyoei Kokoro «A. Seijuurōu»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz