Rozdział 5

612 54 6
                                    

— Scar, muszę Ci o czymś powiedzieć...

Te słowa odbijały się echem w głowie. Bałam się co chce on powiedzieć. Nienawidzi mnie?

— T-tak?— zapytałam niepewnie.
— Wiesz, już od dawna się tobie przyglądałem... I spodobałaś mi się. Nie tylko wyglądem, ale i charakterem...— powiedział biorąc do swojej ręki jedną z moich drobnych dłoni.— A dzisiaj doświadczyłem kilku rzeczy... Zakochałem się w tobie, Scar-chan!

Zaniemówiłam.

— ... Chciałem się ciebie zapytać, czy byś chciała zostać moją dziewczyną...— powiedział cicho.— Zależy mi na tobie i twojemu bezpieczeństwu. Dlatego pytam wprost: Czy chcesz ze mną być szczęśliwa?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Ciągnęło mnie do niego silne uczucie, ale nie to. Kotaro traktowałam jak brata. Przyjaciela. Nikogo bardziej. Wzięłam głęboki wdech.

— Kotaro...— powiedziałam cicho.

Założyłam moją maskę powagi i spojrzałam w jego radosne oczy. W swoich ukryłam smutek, żal i zakłopotanie.

— Wybacz mi, ale muszę się nad tym zastanowić...— powiedziałam.

Kotaro puścił moją rękę.

— Rozumiem, dam Ci tyle czasu ile potrzebujesz...— powiedział patrząc na mnie smutno.

Nie wiedziałam co teraz zrobić. Wyminęłam go. Przy drzwiach od sypialni, w której się obudziłam zatrzymałam się.

— Dobranoc, Kotaro-sauki*...— powiedziałam.

Weszłam do sypialni i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie plecami. Nie jestem w stanie teraz funkcjonować. Ale na pewno podejmę tą decyzję i powiadomię o tym Kotaro. Nie mam zamiaru trzymać go w wiecznej niepewności.

Szybko połozyłam się na łóżku i opatuliłam kołdrą. Zamknęlam oczy i starałam się myśleć o czym winnym niż Hayama. Nagle przed oczami ukazała mi się znana sylwetka z nożyczkami w dłoni. Otworzyłam oczy i oddychałam ciężko.

— A... A-akshi...— powiedziałam.

Zamknęłam znów oczy i starałam się zasnąć. Udało mi się to po jakiejś godzinie. Oczywiście nadal przed oczami miała Seijuurōu. Uśmiechnęłam się a on odwzajemnia uśmiech... To była zbyt wielka fantastyka...

Obudził mnie budzik w telefonie. Nie wiem skąd na szafeczce obok zjawił się mój telefon. Wyłączyłam go i wstała.. Przeciągnęłam się i zgięłam. Spojrzałam na łóżko i odetchnęłam. Nic tam nie było. Szybko pognałam do łazienki i jak się okazało, miałam okres.

—Szlag...— powiedziałam.

Załatwiłam to co miałam i wyszłam z łazienki. Zerkłam kątem oka na zegar, a ten wskazywał godzinę 6:23. Przebrałam się i schowałam ubrania. W kuchni zauważyłam Yahamę.

— Hej...— przywitałam się.
— Ah, Witam Scar-chan!— powiedział uśmiechnięty.
— Jeżeli nie masz nic przeciwko, to ja wrócę do swojego domu, aby przepakować książki, ok?— zapytałam.
— Eh, nie mam nic przeciwko...
— ... Spotkamy się przed bramą, dobra?

Popatrzył na mnie. Uśmiechnęłam się, a on, odwzajemnia gest.

— Dobra.

Szybko ubrałam marynarkę i buty. Założyłam torbę na ramię i wyszłam. Nie żegnając się zamknęłam drzwi. Szybko minęłam furtkę i ruszyłam w stronę swojego domu. Miejmy nadzieje, że nie było włamania podczas mojej nie obecności...

Szybko pognałam schodami na 3 piętro i stanęłam przed drzwiami. Z torby wyciągnęłam pęk kluczy. Otworzyłam drzwi i odetchłam z ulgą. Rozejrzałam się. Wszystko było na swoim miejscu. Zamknęłam za sobą drzwi, odłożyłam na ziemie torbę i pognałam się przebrać.

Że też te dni nie mogły nastąpić później... Ok, przesadzam. Nie jest aż tak źle. Jak na razie. Nie mam zamiaru iść z "brudną" bielizną do szkoły. I to w dodatku liceum...

Ocenka? Widzisz błąd, napisz mi o nim, ok? :)

Kyoei Kokoro «A. Seijuurōu»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz