Rozdział 20

470 53 12
                                    

Rey zamierzyła się w stronę Huxa.

Doskonale wiedziała, że z metalową rurą w dłoni ma przeciwko mieczowi świetlnemu zerowe szanse.

Jednak kto nie ryzykuje, ten nie ma nic.
Musiała grać na zwłokę, dać Benowi czas, by się podnieść.

Zgodnie z jej przewidywaniami, parę sekund później, rura została przecięta na pół.

Generał uśmiechnął się drwiąco.

Gdy rudowłosy mężczyzna zrobił gwałtowny zwrot, a jego czarna jak smoła peleryna się przesunęła, Ben dostrzegł coś błyszczącego - ich miecze świetlne.

Nie mógł uwierzyć, że to ten sam Hux - tamten, z którym jeszcze współpracował, nigdy nie popełniłby tak idiotycznego błędu.

Czyżby naszemu generałowi zaczęło odbijać?, przemknęło mu przez myśl.

Zobaczył jak Rey zostaje pozbawiona broni. Wykorzystał moment i skoczył w kierunku Huxa, chwytając go w pasie.
Z gardła generała wydarł się krzyk zaskoczenia.

Ben chwycił za rękojeść, która była bliżej i oderwał ją od pasa mężczyzny.

Tamten rozsierdzony, wyrwał blaster szturmowcowi, który zapewne zamierzał cichcem uciec.

Ben widział w oczach Huxa obłęd oraz wściekłość. Zwykle idealnie ułożone i przylizane kosmyki rudych włosów teraz były w nieładzie, po zmarszczonym czole ciekła kropla potu.

- Nienawidzę cię, Solo - mężczyzna wycedził powoli.

- Ja ciebie też - odpowiedział Ben ze smutnym uśmiechem.

Uaktywnił miecz świetlny i z rękojeści wysunęły się dobrze mu znane trzy jadowicie zielone ostrza.

Uśmiechnął się triumfalnie, ponieważ miał dobrze znaną broń w dłoni.

Hux tylko zacisnął zęby i zaatakował.

______________

Kiedy drzwi windy się otworzyły, zamarli - prosto przed nimi stał oddział szturmowców.

- Strzelać! - krzyknął jeden z nich.
Mistrz Skywalker uaktywnił swój miecz świetlny i zielonym ostrzem odbijał pociski.

Poe strzelał jak szalony, pomagała mu w tym jego młodsza wersja, starając się zranić wroga. W sumie robili tak wszyscy prócz Rey.

Ta nerwowo wciskała guzik z jakimś pierwszym lepszym symbolem i soczyście klęła.

Gdy jeden z pocisków huknął jej nad głową, padła na ziemię i zwinęła się w kłębek.

Drzwi widny zaczęły się zasuwać.

Po kilku chwilach wszyscy odetchnęli i spojrzeli na histerycznie łapiącą oddech dziewczynę.

- Rey, co ci jest? - zapytała zaniepokojona Phasma.

- Zostaw mnie! - krzyknęła zdesperowana Rey. Wydawała się być totalnie przerażona.

- Nie bój się przyznać sama przed sobą i innymi, że się boisz - powiedział łagodnie mistrz Skywalker. - Wszyscy się boimy.

- Ale ta druga ja jest taka super, odważna - zaczęła wymieniać drżącym głosem Rey. - Ode mnie wszyscy wymagają samego. A co jeśli wam powiem, że jestem tchórzem? Że ona to nie ja?

Międzygalaktyczna Pomyłka || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz