Rozdział 8

621 62 9
                                    

Ben obserwował jak jego starsza wersja wymachuje mieczem świetlnym. Młodszy Solo co prawda szybko biegał, ale był łamagą sportową, co wcale nie ułatwiało mu życia.

- I ja mam tak machać, tak? - zapytał starszego siebie. W jego głosie pobrzmiewała kpina i niepewność.

- Oczywiście, że nie - odparł były Kylo Ren i dezaktywował miecz świetlny. - jeśli chcesz tak "machać" to musisz na to machanie poświęcić co najmniej połowę swojego życia.

- Daruj sobie. Ja tylko umiem biegać.
Starsza wersja Bena Solo zmierzyła swoje alter - ego zamyślonym wzrokiem.

- Biegać. Tylko biegać - powiedział Chudy Ben, równocześnie zastanawiając się, czy on też ma aż tak odstające uszy.

- To też da się wykorzystać.

- Niby jak? Zanim zrobię krok to zdążysz mnie przeciąć mieczem.

Niespodziewanie starszy Ben uaktywnił swój miecz i ciął z półobrotu. Chudy Ben w ostatniej chwili odsunął się od jadowicie zielonego ostrza.

Jedi znów zamachnął się mieczem, ale jego młodsza wersja zrobiła unik, po czym przyknucnęła i z takiej pozycji wystrzelił jak z procy po chwili znajdując się na drugim końcu sali treningowej.

- Co to ma być?! - krzyknął Chudy Ben, który miał wrażenie, że jego starsza wersja chce go zabić z premedytacją.

- Faktycznie jesteś szybki - mruknął Solo, dezaktywując miecz świetlny.

- Nie rób tak więcej, dobra? Na zawał bym zszedł.

- To teraz masz gwarancję, że będę tak robił.

- Jesteś zupełnie jak mój ojciec - warknął Chudy Ben.

Starsza wersja Bena zesztywniała.

- W twoim świecie Han Solo żyje...

- Żyje i ma się dobrze. A co? Właśnie, nie powiedziałeś mi, kto go zabił. Może ten cały Hux, hm? - zapytał młodszy Solo. Mimo, że nie wiedział wcale jaki był jego tata w tym wymiarze, to w końcu była to jakaś wersja jego ojca. Kto wie, może by się jakoś dogadali? Na razie z Leią zamienił tylko parę słów podczas obiadu.

- Ja. Ja go zabiłem - powiedział głucho starszy Ben. Miał ochotę wyrwać sobie język, za to, że musiał wypowiadać takie słowa.

Chudemu Benowi opadła szczęka. Zaraz potem wezbrała w nim nieopanowana wściekłość.

- Jak mogłeś zabić własnego tatę? - zapytał drżącym głosem.

- To...to było gdy Ciemna Strona mną zawładnęła. Musiałem udowodnić Snoke'owi, że na pewno jestem wierny Zakonowi Ren. I zrobiłem to...zrobiłem, bo jestem szalony.

- Jesteś śmieciem.

- Myślisz, że jestem z tego dumny?! - Ben wrzasnął nieoczekiwanie, ale jego młodsza wersja nie zareagowała. Chudy Ben nie czuł strachu - znał siebie i znał jego.

- Co noc mam sny o nim! Co noc! - wrzeszczał starszy Solo, rozcinając mieczem tarcze w sali treningowej.

- Stary! Opanuj się, bo wszystko zniszczysz!

Chudy Ben cofnął się nieco, widząc spojrzenie swojego towarzysza. W jego oczach igrały iskierki gniewu i szaleństwa. Chłopak uaktywnił swój miecz świetlny o niebieskim ostrzu, które dał mu mistrz Skywalker na trening.

Trzymał go pewnie. Potraktował to jak naturalne przedłużenie ręki. Jego starsza wersja zamachnęła się mieczem. Ich klingi zetknęły się. Jedi napierał całym ciałem na skrzyżowane miecze, a pod Chudym Benem uginały się nogi - wiedział, że nie wygra tego starcia.

Międzygalaktyczna Pomyłka || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz