Rozdział numer dwa a może trzy bo rozdział i plany się zmieniły

41 6 0
                                    

#2

Obudził mnie Naboki, który siedział na moim brzuchu. Dowiedziałam się tym sposobem, że taka świnia, chociaż może wydawać się lekka, jest jednak dosyć ciężka. Gdy już udało mi się go zrzucić rozejrzałam się po pokoju. Obok mnie siedziała Mabel, która właśnie wyklejała twarz Dippera samoprzylepnymi kryształkami. Zachichotałam.

- Tylko go nie obudź. - Wyszeptała pochłonięta pracą, nawet na chwilę nie przerywając czynności.Po chwili się do mnie odwróciła i sądząc po jej minie ukończyła już swoje dzieło. Spojrzałam na twarz bruneta i nie mogłam powstrzymać śmiechu.

- Ej, co jest grane? - Wykrzyczał otwierając oczy, a właściwie próbując to zrobić. - Nie mogę nawet oczu otworzyć! Co żeście mi zrobiły? - Padłyśmy na ziemię i nie mogłyśmy przestać się śmiać. Dipper był tak zabawny w swoich próbach zrozumienia co się dzieje, że przestałyśmy nad sobą panować. - Możecie mi łaskawie odpowiedzieć?

- Bo Ma-Mabel chciała ci wy-hahahaa-kleić, wykleić twarz tymi, hahaha, no bry-brylanci-kami. - Na prawdę próbowałam mu wszystko wyjaśnić, ale zadanie okazało się naprawdę ciężkie. - No i wtedy t-haha-ty się obudzi-dziłeś i nie możesz ocztwo-haha-otwrzorzy-otworzyć oczu, hahaha* - Zaczynałam trochę panować nad śmiechem, ale i tak było to piekielnie skomplikowane mówić do Dippera z twarzą powyklejaną błyskotkami i jeszcze mrugającego jak opętany.

- Sister, weź ty się trochę opanuj.

- Powiedz mi jak mam się opanować jak wyglądasz... no... tak, jak wyglądasz!

- No dobrze - Mabel przyjęła poważną minę i postawę - zacznijmy od początku tej historii. Było tak, że obudziłam się strasznie wcześnie i roznosiła mnie energia. Pomyślałam sobie "hmmm, czemu by tak sobie nie wykleić brylancikami twarzy brata?" no i to zrobiłam. Potem obudziła się Tally, a potem ty no i... - Na chwilę zawiesiła głos. - I to właściwie tyle. - Potem przez około pół godziny próbowaliśmy odkleić to coś z twarzy Dipciaka. Nie obeszło się bez zmywacza do paznokci i widelca, który - tak na marginesie - wbił mu się dość solidnie w rękę.

♥♥♥

Gdy Mabel i Dipper poszli do domu zostałam sama. Samotność jest dość przygnębiająca, zwłaszcza, jeśli zostajesz sam tak nagle. Są ludzie, nie ma ludzi. BUM, zniknęli i nie wiesz, czy kiedykolwiek wrócą. Tak jest zawsze. Przecież nie da się być z kimś non-stop, 24h/7. Potem wrócili rodzice. Obdarowali mnie całusami i tanimi upominkami z lotniska.

- Przeprowadzamy się - rzucił przy obiedzie tata.

- Josh, mieliśmy jej to powiedzieć spokojnie, żeby się nie przestraszyła - Mama zawsze stara się mówić do taty szeptem, tak żeby nikt jej nie słyszał. Jest oczywiście w błędzie, bo to taki szept-nie-szept, który wszyscy i tak rozumieją i słyszą bez większych trudności.

- Z dziećmi trzeba bezpośrednio. - Josh zawsze taki był. To on targował się ze sprzedawcami, to on liczył pieniądze. Wkurzał się, gdy mówiłam do niego po imieniu, podczas gdy Elle mówiła coś w stylu "to okres buntu, kiedyś jej przejdzie". A była w błędzie. Mówiłam tak do nich, bo nie uważałam, że są moją rodziną. Nie czułam tej magicznej więzi, przez którą inne córki skaczą w ogień by uratować swoich rodziców. - Tally, czy zrozumiałaś? Przeprowadzamy się do Vermont**.

- Do Vermont?! Chyba oszaleliście, to drugi koniec kraju***. Czyj był ten cholerny pomysł?!

- Dostaliśmy tam pracę. - "Elle nie próbuj mnie przekonywać, że to z powodu pracy" powiedziałam sobie w duchu, ale zdecydowałam się na inną odpowiedź:

- Przecież i tak zawsze mnie zostawiacie. Tak jest dobrze! - Łzy napłynęły mi do oczu. "Nie rozpłacz się, bekso".

- Tak właśnie jest źle, dziecko. Chcemy spędzić z tobą więcej czasu. - Próbowała zacząć ze spokojem, ale widzę, że nie była przygotowana na taką reakcję. - Mieszka tam nasza rodzina. Zapoznasz się z resztą Gailów.

- Ale ja nie jestem Gail! - Tata wstał i mnie uderzył. Mama wstała i złapała jego rękę, żeby powstrzymać go od kolejnych ciosów. Ja wstałam i wybiegłam wysyłając SMSa do Mabel "Wracamy. Bądźcie na peronie o 20, mam bilety". Nie zamierzałam się już nigdy do nich odezwać, nie chcę już ich nazywać rodziną, przecież nigdy nie chciałam, tak jak oni nie chcieli naprawiać tej relacji. Nie obchodzili się tym co robię, a ja nie wtrącałam się w ich życie. I tyle. Dlatego zdziwiła mnie ich nagła zmiana zastawienia. Wracają sobie z delegaci i nagle "Hej, jedziemy sobie na drugi koniec Ameryki, bo mamy tam rodzinę". Tu zdecydowanie coś było nie tak. Pytanie co, albo kto zmusiło ich do tej decyzji.

♥♥♥

Muszę przyznać, że wejście przez okno na drugie piętro było okrutnie trudne, ale zejście z torbą wypakowaną różnymi różnościami było dwa razy gorsze. Wzięłam ze sobą spodenki, sweterki, bieliznę, notes, długopis, telefon, szczotkę do włosów, pluszaka na gorsze dni i oczywiście zdjęcie. Ale będziecie rozczarowani, jeśli myślicie, że to zdjęcie moich (byłych) rodziców. To zdjęcie ukazywało mnie stojącą przed domem. To był mój pierwszy dzień w Californi. Pomyślałam, że może zatęsknię za tym miejscem, więc taka fotka może się przydać. Stwierdziłam też, że nie będę brała szamponu, szczoteczki do zębów, ani innych takich, bo je można kupić dosłownie wszędzie, a będą mi ciążyły w bagażu. Idąc na peron rozmyślałam o tym, co może pójść nie tak i doszłam do wniosku, że moi rodzice zorientują się, że mnie nie ma najwcześniej za około 12 godzin, kiedy postanowią dać mi śniadanie. Biorąc pod uwagę, że jadę około 4 godziny autobusem, a potem przesiadam się na ekspresowy pociąg, który jedzie plus minus 3 godziny, a potem znowu wsiadam w autobus, który to po 2 godzinach będzie w Wodogrzmotach... kiedy zauważą mój brak będę już rozpakowana i szczęśliwa, gdzieś w lasach Oregonu.

Gdy doszłam do umówionego punktu bliźniaki już tam były. Autobus z resztą też. Wsiadając objaśniłam im szybko plan wycieczki i jej powody, usiedliśmy na tylnej kanapie i

- Hej, Tall, a to nie twoi rodzice? - Przerwał mi w pół zdania Dipper. Odwróciłam się w stronę przystanku.

- Tak, to oni. Jak oni to... - No tak. Zostawiłam ciuchy porozrzucane po pokoju i uchylone okno. Głupia, głupia, głupia ja. - To nie miało prawa się udać.

- W sensie ten wyjazd, czy ich próba odzyskania cię?

- Ich próba. Nasz wyjazd jest już przesądzony. Jedziemy do Wdogrzmotów Małych, miśki.

__________________________________

* Przepraszam Was za tą wypowiedź i jej zapis, ale nie wiem jak to można inaczej ująć XD

** Vermont - stan w północno-wschodniej części USA

*** Tak, California i Vermont są praktycznie na dwuch różnych końcach Ameryki. Nie wierzysz to sprawdź w google. XD

No więc przepraszam wszystkich, którzy już przeczytali poprzedni drugi rozdział, ale był on napisany pod wpływem emocji i nie wg planu, który mam ułożony. Więc ten... enjoy!

Reality is an illusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz