Mamo, proszę, powiedz, jak do domu wrócić,

4.6K 544 34
                                    

Przez następne kilka dni kruche śnieżynki spadały obficie na koreańskie ziemie, budując kilogramy śnieżnej warstwy, niczym niezamierzony osad. Szkoda, że Jungkook nie mógł ujrzeć, jak pięknie drzewa leśne wyglądały, otulone świątecznym przystrojeniem matki natury, zupełnie, jakby podarowała mu spóźniony prezent. Wiedząc, że Taehyung nie podda się i nadal będzie po cichu zamykał w sypialni Jeona, pracownicy pozwolili mu na odwiedzanie go od czasu do czasu. Zawsze wtedy Kim przemawiał do nieprzytomnego mężczyzny, który zdawał się słuchać, pomimo swojego stanu zdrowia. Od wigilii ani razu nie otworzył powiek, tylko czasem zadrżały, gdy nikt nie widział. Nawet gdyby pod balkonem przeszła parada, on dalej pozostawałby ludzkim warzywem, zdanym na łaskę losu. Wyglądał wtedy jak dziewczynka z zapałkami, która zasnęła przez owiewający ją chłód głębokiej zimy. Ciemna grzywka, kolorem przypominająca węgiel, spoczywała na bladym czole, pomoc domowa obmywała Jeona na tyle zaś, ile mogła, aby przypadkiem nie skisł pod tymi wszystkimi warstwami pierzyn. Wizerunkiem przypominał lalki z porcelany, przyodziane w kraciaste szaty, długie rzęsy tworzyły pasiaste cienie pod jego oczami, a żadna nieznajoma osoba nie pomyślałaby, jakim potrafił być demonem na co dzień. Tae czasem kładł swoją dłoń na tę jego, czekając, aż ją ściśnie. To oczywiście nie nastawało, chociaż starszy czasami udawał, że tak się stało. Mentalnie próbował to sobie wmówić. Śmiał się, opowiadał o swoim dniu, o tym, co zjadł i jak bardzo za nim tęskni. Czasem wydawało mu się, że Jungkook nikle się uśmiecha. To sprawiało, że Taehyung nigdy się nie poddawał. Nigdy nie załamywał.

Dzień przed nowym rokiem dobiegał końca. Młody mieszkaniec siedział właśnie przy swoim panie, opowiadając mu o swoich pragnieniach na nowy rok. O tym, jak bardzo by chciał nauczyć się czytać więcej, w końcu znał tylko podstawy hangula. Marzył też o spotkaniu lisiego niemowlaka, ponieważ strasznie się podekscytował, gdy zobaczył kiedyś takiego w książce na obrazku i chciałby go pogłaskać. Jego ciepłe opuszki palców powoli gładziły strukturę dłoni, malując wzory w górę, po żyłach. Jakby łodzią płynął po strumyku. Jeon jak zwykle leżał nieruchomo, wolno oddychając pod kremowego koloru kocem.

─ Szkoda, że mnie teraz nie widzisz. Przefarbowałem włosy na ciemny brąz, tak jak chciałeś. Pomimo, że nie lubię czuć farby na swojej czuprynie, to pomyślałem, że spodobam ci się, jeśli już się obudzisz. Myślisz, że będziemy mogli ujrzeć stąd fajerwerki? To tak daleko, ale chociaż przebłyski... Mam nadzieję, że tak. Ostatni raz widziałem je, będąc bardzo małym chłopczykiem ─ przemówił Taehyung spoglądając przez okno, a tym samym ospale mrużąc kocie oczyska. Wyobrażał sobie, że już widzi tęczę kolorów, migoczącą na rozgwieżdżonym niebie, a z tych błysków kreują się malunki, takie, jak kaczęta w sobie zakochane lub motyle zszyte sercami. Przez to całe rozmyślanie nie poczuł, iż dłoń Kooka delikatnie się zacisnęła. Oczęta Jeona z trudem próbowały się otworzyć, jakby zostały wcześniej sklejone klejem, tak zwaną kropelką. Przez chwilę nie wiedział, co się z nim dzieje, gdzie jest. Ciemny pokój wzbudził w nim najczarniejsze myśli, dopóki jego wzrok nie powędrował na starszego, który mówił do siebie o jakichś niewidzialnych duchach, odwalających breakdance. Nie odezwał się, próbując przypomnieć, co robił w tym miejscu. Który był w ogóle rok? 2011?

─ Chyba muszę już iść, Jungkook, inaczej znowu dostanę ochrzan od Yoongiego, jak ostatnio. Powiedział, że jeśli znowu się zasiedzę, to zrobi mi powtórkę z rozrywki, czy coś. Zupełnie nie rozumiem, o czym mówił. ─ Taehyung podniósł się delikatnie, pochylając nad figurą, której fałdy znów się zatrzasnęły. Złożył na czole ukochanego lichy, usiany gwiazdami pocałunek. - Kocham cię.

Kim szepnął do bezwładnego, jak mu się zdawało, ciała, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Jungkook pozostał sam, skołowany. Pozwolił sobie znów unieść powieki. Nie wiedział, co się stało i co... co Taehyung do niego powiedział? Czy to był sen? To na pewno mu się przyśniło, tak...tak... Włożył dłoń pod poduszkę, w poszukiwaniu flakoniku z tabletkami. Powoli jego pamięć zaczęła wracać, a on jedynie zastał tam białą ściereczkę. Podniósł materiał do światła, które napływało z księżyca. Niestety nie zastał tam niczego, co by go zaciekawiła, ścierka ta pachniała proszkiem do prania, może jakaś pokojówka ją zostawiła po wypraniu, przez przypadek? Wcale by się nie zdziwił. Lekarstwo znalazł w szufladzie, wysypał dwie kapsułki, szybko połykając je, bez użycia wody. Czuł potworny ból głowy. Teraz sobie przypomniał, iż ktoś uderzył go z tyłu głowy i wtedy...wtedy wszystko się urwało, jak na odlocie. Cholera, wszystko się skomplikowało przez tę małą sukę. Nagle stał się psycholem, gotowym do odwiezienia w kaftanie. Dobre sobie. Potrzebował jeszcze trochę snu. Tylko odrobinę.

˹Wires˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz